Dickens na miarę XXI wieku
Nie do końca rozumiem, dlaczego dopiero "Dygot" przyniósł Jakubowi Małeckiemu rozgłos, skoro wydany siedem lat temu "Dżozef" poziomem wcale nie ustępuje najsłynniejszym powieściom tego autora. Co prawda "Dżozef" jest najmniej melancholijną spośród powieści Małeckiego, a kult wsi nie jest w niej widoczny tak jak w pozostałych (co zdaje się urzekać wielu czytelników), to nie da się ukryć, że w dalszym ciągu jest to literatura, którą pochłania się z przyjemnością. Zadziorny i momentami łobuzerski styl równoważy historię, która z każdym rozdziałem staje się coraz mroczniejsza.
Od pierwszych stron pokochałam głównego bohatera Grześka Bednara (nie pytajcie mnie dlaczego, ale za każdym razem, gdy o nim czytałam, przed oczami stawała mi twarz Łukasza Orbitowskiego). Grzesiek to prosty chłopak, nieskomplikowany, który nie do końca zdaje się wiedzieć, czego chce od życia. Pozornie niegroźny wypadek sprawia, że trafia do sali szpitalnej, w której zderza się z losami trzech innych mężczyzn: Kurza, Marudy i pana Stasia. O ile początek powieści nie zwiastuje żadnych anomalii, o tyle z każdą kolejną opowieścią tego ostatniego robi się coraz dziwniej.
Małecki (jak zwykle) zachwyca autentycznością bohaterów i hipnotyzuje językiem. Potrafi jednocześnie rozbawić do łez, zbić czytelnika z pantałyku zaskakującym dialogiem lub zmusić do refleksji. Dwutorowa narracja nie pozwala się znudzić i zmęczyć duszną atmosfera sali szpitalnej.
Dla mnie "Dżozef" mógłby się stać współczesnym zamiennikiem dickensowskiej Opowieści wigilijnej, co prawda nie ze względu na konstrukcję, czy podobieństwa fabularne (bo tych właściwie brak), ale że względu na mocne przesłanie, które ze sobą niesie. W obu przypadkach najważniejszym elementem było zderzenie bohaterów z ich potencjalną przyszłością. Autor doprowadza bohaterów do odczucia pełnej odpowiedzialności za podejmowane przez nich decyzje oraz świadomego kształtowania swojego losu. "Dżozef" uświadamia, że czasem ważniejsza od uświadomienia sobie tego czego chcemy, jest wiedza o tym, czego nie chcemy na pewno.
"Dżozef" to nie jest Małecki, który wzrusza i szturcha czytelnika w jego najczulsze miejsca. "Dżozef" to powieść, która wciąga czytelnika i bezceremonialnie pochłania jego uwagę, zachwyca pomysłem i konstrukcją. Jest to również pstryczek w nos dla tych, którzy twierdzą, że fenomen Małeckiego polega na pisaniu kiczowatych łzawych historyjek i tanim graniu na emocjach (jak napisał pewien pan z pewnej gazety na literę “W”). Małecki niezmiennie jest wprawnym rzemieślnikiem słowa i kreatorem niezwykłych historii. Jeśli więc trafia do Was jego twórczość, to i po tę powieść musicie sięgnąć koniecznie, a jeśli pozostałe powieści autora były dla Was zbyt melancholijne, to "Dżozefa" mogę polecić Wam z czystym sumieniem – to najbardziej szorstka i męska proza z dotychczas przez niego napisanych.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-05-09
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
niepoczytalna
Jak długo można kłamać – zwłaszcza gdy kłamiesz przed samym sobą? Jak mocno można cierpieć – dla kogo mógłbyś przekroczyć granicę bólu? I za...
Jakub Małecki, jeden z najzdolniejszych młodych pisarzy, mistrzowsko łączy gatunki literackie, oferując brawurową mieszankę powieści obyczajowej, groteski...