Recenzja książki: Marzycielka z Ostendy

Recenzuje: Magdalena Galiczek-Krempa

Już ostatni zbiór opowiadań Erica-Emmanuela Schmitta „Odette i inne historie miłosne” pozostawiał wiele do życzenia. Po głębokim jednak zastanowieniu, można było dostrzec w książce elementy zaskakujące, nietypowe zakończenia czy wyraźny, dający się odczuć liryzm. Wydawać by się mogło, że autor nie jest już w stanie popełnić nic gorszego niż nadzwyczaj słabej i grafomańskiej książki „Kiedy byłem dziełem sztuki”. Niestety, najnowszy zbiorek opowiadań, „Marzycielka z Ostendy” rozczaruje i jeszcze bardziej zmniejsza i tak już mocno nadwątlony entuzjazm wielbicieli Schmitta, a krytykom literackim podsunie znakomity materiał do artykułów na temat tego, jak pisać nie należy

„Marzycielka z Ostendy” jest zbiorem pięciu niedługich opowiadań o uczuciach, życiu i marzeniach zwyczajnych, aż nadto szarych ludzi. Motywami, jakie dominują w każdym wręcz opowiadaniu, są miłość i śmierć oraz łączące je cierpienie. I właśnie z powodu tych elementów książka Schmitta skazana jest na porażkę. Nie chodzi jednak o to, że śmierć czy miłość są tematami banalnymi. Wręcz przeciwnie – aby ująć je w sposób właściwy, autor powinien mieć w zanadrzu nieoczywiste rozwiązanie lub zręcznie i w sposób ciekawy pokierować narracją. Na próżno jednak szukać któregokolwiek z tych elementów w „Marzycielce z Ostendy”. Schmitt zdaje się nie mieć zupełnie pomysłu na żadne z opowiadań. Rozczarowuje nie tylko tytułowa „Marzycielka…”, ale także pozostałe cztery historie. Fabuła każdej z nich opiera się na tragicznej miłości i nieuchronnej śmierci któregoś z bohaterów. Rozwiązanie to jest swego rodzaju sposobem na stworzenie historii, jednak przewijający się identyczny w każdym z opowiadań schemat: miłość-cierpienie-śmierć zaczyna czytelnika nużyć. Książki nie ratuje także wszechobecna poetyckość ujawniająca się przede wszystkim w opisach przestrzeni. Co z tego, że autor tworzy całkiem ładny obrazek, jeśli na jego tle pojawia się brudna, narracyjna plama?

Eric-Emmanuel Schmit uczynił bohaterami swojej książki zwyczajnych ludzi. Jednak coś w ich sposobie bycia, wyrażaniu się lub zachowaniu trąci sztucznością. Postaci wydają się płaskie, wyrwane z kontekstu, istniejące jedynie tu i teraz, bez wyraźnej przeszłości i planów związanych z przyszłością. Ich kreacja przywodzi na myśl bohaterów sceny teatralnej, a wizerunek wydaje się gotowym przepisem do odegrania roli w tragikomedii. Sytuacje, w jakich się znajdują, życie, jakie wiodą czy ludzie, których spotykają, mimo celowej prostoty opowieści wydają się być zbyt błahe i nieprawdziwe. Bohaterom brak solidnego zaplecza w kształcie postaci drugoplanowych, bardziej szczegółowych opisów przestrzeni czy wreszcie uzasadnienia decyzji, jakie podejmują w związku z własnym życiem. Krótko mówiąc: brak jest w tej książce elementów znacznie uwiarygodniających opisywane historie. Marzycielka z Ostendy snuje swoją opowieść, ale nic z niej nie wynika, dojrzała matka i żona posuwa się do strasznego czynu, sugerując się tylko i wyłącznie domysłami koleżanki, a domorosły pisarz próbuje rozwikłać tajemnicę kobiety z bukietem, wypytując o nią wszystkich wokoło, nie pozostawiając miejsca dla własnych domysłów. Również autor zbyt jasno i w sposób zbyt oczywisty podchodzi do podejmowanych przez siebie tematów. Czytelnik ma wrażenie, że Eric-Emmanuel Schmitt nie wierzy w bystrość umysłu czy błyskotliwość odbiorcy, gotowe wyjaśnienia serwując mu w sposób nie pozostawiający miejsca na indywidualne przemyślenia czy własną interpretację czytającego.

Emocje, jakie serwuje czytelnikowi Eric-Emmanuel Schmitt są równie płytkie jak bohaterowie. Miłość – jedynie tragiczna i w konsekwencji nieszczęśliwa – po pierwszych pięknych chwilach zauroczenia zmienia się w uczucie pełne zwierzęcej pasji, fizyczne zbliżenia, miejscami wręcz perwersyjne. Śmierć autor próbuje ukazać w sposób metafizyczny – udaje mu się to przynajmniej w ostatnim opowiadaniu, w „Kobiecie z bukietem”. W pozostałych sprowadza się ona do aktu fizycznego spowodowanego zbrodnią lub wypadkiem.

Tym, co najbardziej w „Marzycielce z Ostendy” irytuje, jest kompletny brak elementów zaskoczenia. Mimo, że narracja jest prowadzona w sposób dynamiczny, to fabuła pozostaje bardzo przewidywalna, a książka – kompletnie pozbawiona napięcia. Opowiadania Schmitta są banalne, bohaterowie płytcy, a zakończenia i pointy boleśnie oczywiste. Jedynym, czego czytelnicy mogą sobie życzyć, jest wyjście Erica-Emmanuela Schmitta z twórczej zapaści i stworzenie przez niego powieści na miarę „Oskara i Pani Róży”.

Kup książkę Marzycielka z Ostendy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Marzycielka z Ostendy
Książka
Marzycielka z Ostendy
Éric-Emmanuel Schmitt
Inne książki autora
Noc ognia
Éric-Emmanuel Schmitt0
Okładka ksiązki - Noc ognia

Mówi się, że nie można pójść na pustynię i wrócić jako ta sama osoba… Ta książka to niezwykła opowieść o człowieku, który stanął na krawędzi zwątpienia...

O kotku, który bał się wszystkiego
Éric-Emmanuel Schmitt0
Okładka ksiązki - O kotku, który bał się wszystkiego

Jak pokonać strach i wykazać się odwagą, prawdziwą odwagą, nie lekkomyślną brawurą? Opowieść o odwadze jako przezwyciężaniu strachu otwiera wspaniale...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Jesteś jak kwiat
Beata Bartczak
Jesteś jak kwiat
Kolekcjoner
Daniel Silva
Kolekcjoner
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Miłość szyta na miarę
Paulina Wiśniewska
Miłość szyta na miarę
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Róża Napoleona
Jacobine van den Hoek
Róża Napoleona
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy