Dziś przychodzę do Was z książką, która przyciągnęła moją uwagę piękną okładką i obiecującym opisem. Włoski tytuł też mnie zaintrygował - "Casa della felicita".
Jest to debiut Melitty Ambrossini.
Nastawiłam się na przyjemny romans z niespodzianką. W końcu bohaterka to dziennikarka prowadząca śledztwo, na dodatek niebezpieczna gra i przystojniak w tle... Prawda, że brzmi zachęcająco?
Ta książka ma zaledwie 170 stron, a wydarzyło się tu tyle, że można by było napisać z 500. Ale nie chodzi o objętość.
Miałam wrażenie, że czytam streszczenie fajnej książki, ale takie zupełnie pozbawione emocji. Brakowało mi interesujących dialogów, które nadałyby książce klimatu, fajnie opisanych intymnych scen, które nadałyby pikanterii.
Sam pomysł na fabułę uważam za ciekawy, ale jego potencjał nie został moim zdaniem wykorzystany. Mam wrażenie, że Autorka próbowała napisać o wszystkim od mafii po jedzenie, ale było to zrobione pobieżnie. Jak zaczęłam już się wczuwać w wątek sensacyjny, który naprawdę mnie zaciekawił, to ten się skończył 🤷♀️ Romansu nie było tu prawie wcale, ale za to spotkałam połowę mafijnej Europy, szkoda tylko że na tak krótko.
Podsumowując 🤔
To mogła być fajna książka...
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2021-09-30
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 176
Dodał/a opinię:
Anastasiya Adryan