Recenzja książki: Fletcher Moon. Prywatny detektyw

Recenzuje: mrowka

Młodzi czytelnicy mogą być zachwyceni – oto dostają powieść kryminalną imitującą „dorosłą” realizację gatunku. Eoin Colfer stworzył książkę, która, choć przeznaczona dla dzieci od lat dziesięciu, mieści w sobie mrożące krew w żyłach akcje, intrygujące zagadki, postacie z kryminalnego półświatka i prawdziwe niebezpieczeństwa (z zagrożeniem zdrowia i życia włącznie).

 

Wszystko to, co mieści się w tomie „Fletcher Moon. Prywatny detektyw” z powodzeniem nadawałoby się na motywy do dorosłego kryminału. Eoin Colfer tak zresztą traktuje swoich czytelników. Zero infantylizmu. Żadnych ograniczeń. Pełen profesjonalizm. Bez ryzyka mogę stwierdzić, że tym zaskarbi sobie wdzięczność i przychylność odbiorców.

 

Fletcher Moon ma dwanaście lat i pasjonuje go praca detektywa. Ukończył nawet internetowy kurs Boba Bernsteina (agenta FBI, który założył Akademię Bernsteina w celu szkolenia śledczych). Na swoim koncie ma kilkanaście sukcesów detektywistycznych – sprawy przeważnie dotyczyły drobnych szkolnych nieporozumień, za rozwiązania zagadek Fletcher otrzymywał od zleceniodawców słodycze lub niewielkie kwoty. Teraz marzy o sprawie z prawdziwego zdarzenia. Zwłaszcza że jedynie powodzenie w „zawodzie” detektywa mogło zapewnić Fletcherowi, z racji niskiego wzrostu zwanemu Krótkim, uznanie w szkole. Żaden z dorosłych nie zaprząta sobie głowy drobiazgowymi śledztwami. Winę za wszystkie wyrządzone szkody ponoszą członkowie jednej rodziny – klanu Sharkeyów: Sharkeyowie w drobnych kradzieżach doszli do perfekcji. Fletcher Moon nie daje się zwieść rzucanym bez namysłu oskarżeniom: niczym rasowy detektyw sprawdza wszystkie przesłanki i doskonale dedukuje – jego analityczny umysł doprowadza go do rozwiązania nawet trudnych problemów. Chłopiec jest dumnym posiadaczem detektywistycznej odznaki. A w rozwijaniu jego pasji pomaga mu zaprzyjaźniony policjant, wtajemniczający dwunastolatka w niuanse dawnych małych przestępstw. Fletcher Moon nawet nie podejrzewa, że przyjęcie zlecenia od jednej ze szkolnych koleżanek wywoła całą lawinę coraz groźniejszych wypadków. Nie ma też pojęcia, że przyjaciela znajdzie w jednym ze Sharkeyów i trafi w sam środek przestępczego siedliska…

 

Eoin Colfer pisze z powagą, jest jednak we „Fletcherze Moonie” motyw, który może się nie spodobać czytelniczkom: autor wyjaskrawia świat małych dziewczynek i opisuje go z ogromnym sarkazmem. Dziewczynki ze szkoły Moona to kwintesencja różowości i stylu barbie, naiwność i głupota maskujące zapędy feministyczne. Dziewczynki chcą się cały czas uczyć, dziewczynki nienawidzą chłopców i wpędzają ich w tarapaty, dziewczynki tworzą sobie tajną organizację, która ma zmienić świat, dziewczynki chcą zostać prezydentami. Dziewczynki są odpowiedzialne za całe zło. Obłudne, poprzebierane w cukierkoworóżowe ciuchy, głupie dziewczynki-kujonki – taki obraz żeńskiej części szkoły Świętego Hieronima jawi się w powieści – i satyrycznie rzecz biorąc, jest to obraz genialny.

 

Eoin Colfer pozostawia narrację dwunastoletniemu bohaterowi. Jego komentarze często są dowcipne: Fletcher nie boi się przed samym sobą przyznać do słabości, dzięki temu może sobie zaskarbić sympatię czytelników. Ironiczne spostrzeżenia ubarwiają książkę i bawią. Nastoletni detektyw poza tym doskonale dedukuje, umiejętność logicznego myślenia zaś, w połączeniu ze zdolnością dostrzegania najmniejszych szczegółów, jest jednym z czynników zwiększających jeszcze wartość książki. Colfer mnoży małe zagadki, z którymi spotykać się musi Fletcher w drodze do celu. A ponieważ nie ukrywa swoich obserwacji przed czytelnikami, w detektywa może pobawić się każdy.

 

„Dorosła” okładka, stylizowanie na powieść dla pełnoletnich czytelników również wychodzi tej książce na dobre – to podnoszenie poprzeczki młodym odbiorcom i jednocześnie stwarzanie im pozorów uczestniczenia w świecie dorosłych. Warto też zwrócić uwagę na sprawnie zaznaczoną kwestię moralności: wprawdzie rodzina Sharkeyów odpowiedzialna jest za większość przestępstw, jednak i jej członkowie mają poczucie godności, nie są tak bardzo groźni i mogą jeszcze się poprawić. Świetnie rozwiązuje Colfer motywacje poszczególnych bohaterów, przy odwołaniu do ich emocji – nie ma tu uczuć nieuzasadnionych, a czyny, wynikające z przeżyć, są prawdopodobne – nie oskarżą Colfera młodzi czytelnicy o fałsz. Płynie też z tej powieści przesłanie – nie wolno nikogo pochopnie oskarżać. Czasami pozory mylą, a bezmyślne posądzenia mogą wyrządzić wiele szkód. Nie wszystko jest tak proste, jakby się mogło wydawać. Książka naprawdę godna polecenia najmłodszym. Rozbudzi miłość do literatury przygodowej, zapewni sporo emocji przy czytaniu. A to dopiero pierwszy tom cyklu przygód małego detektywa…

Kup książkę Fletcher Moon. Prywatny detektyw

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Fletcher Moon. Prywatny detektyw
Autor
Książka
Inne książki autora
Bratki
Eoin Colfer0
Okładka ksiązki - Bratki

Pięciu nieznośnych braci w domu, w szkole i na wakacjach. Na wakacjach prześladują ich straszni piraci, w szkole upiorna bibliotekarka Matylda Bulwa, a...

Arktyczna przygoda
Eoin Colfer0
Okładka ksiązki - Arktyczna przygoda

Artemis Fowl powraca! Jeszcze bardziej genialny, jeszcze bardziej (o ile to możliwe) zblazowany, ale czy aby na pewno tak samo zimny i bezwzględny? Podczas...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy