Obok powyższej rekomendacji nie można przejść obojętnie. Wierzę, że nie istnieje osoba, która nie znałaby dorobku owego ekscentrycznego reżysera.
Gnijąca panna młoda,
Jeździec bez głowy,
Edward Nożycoręki,
Alicja w krainie czarów - to jedynie drobny fragment jego działalności. Jako miłośniczka kina Burtona, postanowiłam dać szansę historii reklamowanej mianem godnej jego stylu.
Choć usta matki były małe i o cienkich wargach, jej uśmiech był rozległy jak ocean.
Powieść rozpoczyna się nieco nostalgicznie i smutno. Główny bohater, Simon, wspomina rodziców: niezwykle upartego ojca i matkę, która nauczyła go pływać jak ryba. Paulina (tak miała na imię jego rodzicielka) była artystką cyrkową, wróżbiarką, asystentką magika, ale przede wszystkim syreną, która zarabiała na życie wstrzymując na długi czas oddech pod wodą. Po rodzicach Simonowi zostaje jedynie stary dom, lecz nawet on stopniowo niszczeje i stacza się ku niebezpiecznej wodzie. Mężczyzna nie ma funduszy na uratowanie go, ponieważ otrzymuje skromną pensję bibliotekarza, a wkrótce traci ukochaną posadę. W międzyczasie trafia do niego tajemnicza księga, dziennik właściciela wędrownego cyrku, w którym przewija się mroczna data dwudziestego czwartego lipca - dzień, w którym nie tylko utonęła jego matka, ale jak się okazuje, na przestrzeni lat tego dnia tonęły także inne
syreny. Data ta zbliża się nieuchronnie, a do domu po latach rozłąki wraca siostra Simona, Enola, syrena...
Erika Swyler niesamowicie zbudowała napięcie w swej powieści. Poza historią opowiadaną przez Simona, mamy szansę przenieść się w przeszłość i śledzić losy wędrownego cyrku z osiemnastego wieku. Nie brakuje tutaj niesamowitych osobistości, jak znikający chłopiec czy też tajemnicza wróżbiarka Ryżykowa. W cyrkowych opowieściach bez trudu można wyczuć nutkę Burtona, szczególnie w momencie, w którym pojawia się eteryczna piękność z mroczną przeszłością. Nie są to jednak historie wesołe, a wypełnione strachem, upokorzeniem i śmiercią, choć nie brakuje w nich również zabawnych zwrotów akcji oraz pięknych przejawów przyjaźni. Wszystko to jest idealnie wyważone, dzięki czemu czytelnik ma szansę odczuć pełną paletę emocji - śmiać się, płakać, złościć - i pod żadnym pozorem nie może narzekać na nudę.
Jako, że jestem studentką bibliotekoznawstwa, urzekł mnie drobiazgowy opis księgi, która trafiła do Simona oraz innych aspektów życia bibliotekarza. Pokochałam również na swój sposób postać pana Watsona, antykwariusza, który szukał rodzin osób, do których należały kupione przez niego książki.Rozczulił mnie również moment, w którym Simon wspomina, jak matka czytała mu baśnie, rosyjskie podania ludowe, legendy i wiersze znad Bałtyku. No cóż - jest nas dwoje, mi mama również je niegdyś czytała...
Księgę wieszczb pokochałam całym sercem. Jest to opowieść niepokojąca, tajemnicza, z dreszczykiem, którego nie potrafię opisać. Pełna finezyjnych opisów, różnorodnych postaci oraz zajmującej zagadki porwała mnie w swój świat niemal od pierwszych stron. Dawno nie przeczytałam tak intrygującej powieści i z czystym sumieniem zgadzam się z jej rekomendacją. Myślę, że każdy fan twórczości Tima Burtona będzie zachwycony, a zagadka porwie niejednego fana ich rozwiązywania. Ocena mówi sama za siebie. Polecam.