Recenzja książki: Maniusia, Marynia, Maria

Recenzuje: Justyna Gul

Już - Maria


Sagi rodzinne z natury rzeczy są pozycjami wyjątkowymi – wszak autor obnaża przed czytelnikami zarówno swe serce, jak i duszę. Zapraszając ich do domu, przedstawiając swoim bliskim, opowiadając anegdoty z lat dziecinnych, staje się bardzo bliski, a więź, jaka się pomiędzy nim a czytelnikami nawiązuje, jest silniejsza niż w przypadku jakiejkolwiek innej formy literackiej. 


Sięgając po książkę Marii Stępkowskiej-Szwed chyba niewiele osób będzie wiedziało, że oto mają przed sobą wspomnienia napisane przez matkę znanego piosenkarza country, Tomasza Szweda. Po lekturze przestaje już dziwić wyjątkowość Jesieni w Klinice Małych Zwierząt w Leśnej Górce, staje się bowiem jasne, że zarówno wrażliwość, miłość do natury, jak i pewną postać dekadencji artysta odziedziczył po swojej rodzicielce.


Książka Maniusia, Marynia, Maria jest niemal poetyckim obrazem czasów, które - niestety - już nie wrócą. Czasów, w których wpojone wartości, kult ziemi i pracy, były wartościami nadrzędnymi, tradycje zaś stanowiły świętość. Wyjątkowy język, jakim posługuje się autorka, lekkość, z jaką maluje ona portrety osób czy pejzaże, budzi podziw, a niezwykłemu stylowi towarzyszy także wspaniałe wyczucie smaku i wyostrzony zmysł obserwacji, który wspomaga plastyczność tekstu, czytelnikom zaś ułatwia przeniesienie się do majątku ziemskiego, do domu wśród pól i lasów, w którym panowały niebywałe wprost harmonia, miłość oraz szczęście.


Autorka, posiłkując się rodzinnymi notatkami, dokumentami, a także zasłyszanymi opowiadaniami babki, Urszuli Sulmierskiej, rodziców oraz ciotek, przybliża postaci niczym z książek, a przecież wyjęte z prawdziwego życia. Ja, Maria Elżbieta Szwed z domu Stępkowska, nosząca po mieczu herb Suchekomnaty, po kądzieli Starża – tak brzmią pierwsze słowa książki, która jest czymś więcej, niż tylko fascynującą historią rodzinną. To przede wszystkim opowieść o świecie, za którym tęsknie się spogląda, z żalem, że już przeminął. To opowieść o ludziach nieszablonowych, obdarzonych krewkim usposobieniem, o gospodarzach, którzy w ziemi widzieli przyszłość swoją i swojej rodziny, a także o dzieciach, dla których prawdziwą rozkosz stanowił „bloblik”, czyli pyszna zalewajka, gotowana w czeladnej, wzbogacona skwarkami. Jedną z dziewczynek, wychowanych w Boczkowicach, była autorka - zwana Maniusią - która wraz z siostrą Aniusią oprócz lekcji z przedmiotów ogólnych, uczyła się gospodarskich czynności i szacunku do plonów przyrody. Pewnie stąd – pisze autorka – dzisiaj jesteśmy jakby z innego świata, z lekka „nawiedzone”, z głową w chmurach, jakby opóźnione o jedno stulecie.


Nie sposób nie przyznać racji, któż bowiem z takim pietyzmem jest w stanie opisywać uczty w majątku, tradycje Świąt Wielkanocnych jako czasu radosnego, kiedy koniec postu oznaczał stół zastawiony mięsiwami (w tym szynką w „papilotach” ze strzyżonej kolorowej bibuły z borowiną i widłakiem), pieczonymi prosiakami, babami podolskimi z szafranem i innymi specjałami, a także magii Wigilii, kiedy to kolację rozpoczynał polonez „Bóg się rodzi”. Jeśli ta magiczna atmosfera, która dziś pozostaje zaledwie cieniem przeszłości, oznacza bycie osobą „nie z tego stulecia”, to ja zdecydowanie wybieram ciepło, jakie bije od rodziny Maniusi.

 

A jednak Maria Stępkowska-Szwed daleka jest od idealizowania przeszłości. Wszak na jej dzieciństwo przypadły czasy burzliwe. Czytamy zatem o stryju Stanisławie z Kazania, który w sytuacji, kiedy w carskiej Rosji zanosiło się na rewolucję, zdecydował się na powrót do kraju, o sprzedaży przez ojca majątku, o trudnościach z prowadzeniem sklepu kolonialnego – jedynego polskiego sklepu pośród żydowskich w miasteczku.


Maniusia, Marynia, Maria to także wojenne migawki, a w nich opowieść o niezwykłym ocaleniu rodziny, znajdującej się na liście do stracenia, czy o kuracjach w oparciu o książki księdza Sebastiana Kneippa. Książka ta to także historia o miłości i o chłopcach, wśród których to przyprowadzony przez ojca młody leśnik, Jaś z Pękowca, podbił serce Maniusi. Niepokorny, władczy tyran, prawdomówny, kochający i wierny – pisze o ukochanym autorka. I chyba nie ma piękniejszego i bardziej prawdziwego niż zawarty w tej książce wyraz miłości, tej prawdziwej, której nie zniszczą żadne przeszkody ani wojenne zawieruchy. Choć życie w małżeństwie dalekie było od bajki, a teściowa – macocha męża – zrobiła wszystko, by uprzykrzyć im trzydzieści dwa lata, jakie spędziła z nimi pod jednym dachem, to – jak pisze autorka: Teraz, kiedy nadszedł nasz zloty wiek, opiekuję się Jankiem i dbam o jego zdrowie, a on odpłaca mi tym samym (…), dodając: Byłam dla niego wodą, studzącą rozpaloną głowę i doradcą (…).


Maniusia, Marynia, Maria, opublikowana nakładem Wydawnictwa Bis, to saga, która pachnie niczym domowa kuchnia i babciny piernik, niczym kosz pełen szarych renet i krochmal, którym usztywniano szydełkowane serwety. Książka jest niczym delikatna pajęcza sieć, utkana ze wspomnień, a prawdziwymi perłami są nanizane na strony zdjęcia, pochodzące ze zbiorów autorki, pozwalające zbliżyć się jeszcze bardziej do świata, którego już nie ma i do czasów, o których pisze autorka. Czasów, które ukształtowały Maniusię, Marynię, a wreszcie - Marię.

Kup książkę Maniusia, Marynia, Maria

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Maniusia, Marynia, Maria
Książka
Maniusia, Marynia, Maria
Maria Szwed-Stępkowska
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Miłość szyta na miarę
Paulina Wiśniewska
Miłość szyta na miarę
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy