Recenzja książki: Potworny regiment

Recenzuje: Sławomir Krempa

Pisanie o wykreowanym przez Terry'ego Pratchetta Świecie Dysku ukazanym na kartach kolejnych książek do pewnego stopnia przypomina recenzowanie kolejnych odcinków popularnego serialu. Zależność jest bardzo prosta – w obu przypadkach wypadałoby pochwalić niezmienne zalety cyklu, często też autor czy reżyserzy popełniają te same błędy w kolejnych książkach czy odcinkach serialu. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Cykl autorstwa Pratchetta bowiem niezmiennie ewoluuje – zmieniają się bohaterowie, zmienia tematyka, zmianie ulega również sposób podejmowania kolejnych tematów. O ile pierwsze książki przypominały nieco slapstickowe komedie mające jednak potencjał interpretacyjnej głębi, o tyle kolejne powieści stają się coraz bardziej mroczne. Beztroskie wybuchy śmiechu zastępuje humor najczarniejszy z czarnych. Bo też – momentami – tak naprawdę nie ma się z czego śmiać.



W powieści „Potworny regiment” Pratchett decyduje się podjąć tematykę wojny. Borogravia to kraj, w którym panują bardzo surowe prawa. Niektóre z nich pochodzić mają od lokalnego boga, Nuggana, inne zaś są rzekomo dziełem władającej krajem Wielkiej Księżnej. Coraz więcej osób twierdzi jednak, że księżna od pewnego czasu nie żyje, albo – co gorsza – nigdy nie istniała. Bo kto to widział, by pod pozorem trwającej już 70 lat żałoby po śmierci młodego księcia nie pokazywać się poddanym? I dlaczego niby od tak dawna nie namalowano jej nowego portretu, choć stare są już tak wypłowiałe, że bardziej przypominają popękane kępki mchu niż czyjąkolwiek twarz? W dodatku niektóre spośród nakazów i zakazów zdają się przeczyć zdrowemu rozsądkowi, inne zaś negują... siebie nawzajem! Trudno się zatem dziwić, że w obliczu wojny ze Zlobeńskim Najeźdźcą armia borograviańska nie radzi sobie najlepiej. Właściwie, po niedługim czasie wojsko to ogranicza się do jednego, zupełnie nowego oddziału rekrutów pochodzących z dechami zabitej wiochy, z których w dodatku każdy skrywa pewną tajemnicę... Dla pogłębienia ciekawości czytelników warto byłoby dodać, że dla wszystkich rekrutów jest to dokładnie ten sam sekret. Kilkunastu nowicjuszy pod wodzą tchórzliwego i zdradliwego kaprala Strappiego oraz podstarzałego sierżanta Jackruma przeciwko całej armii doskonale uzbrojonych żołnierzy – wynik tej wojny wydaje się przesądzony. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że tych kilkanaście „kotów” składa się na potworny regiment, a reżyserem opowieści jest Terry Pratchett, wszystko przestanie być tak oczywiste.



Brytyjski pisarz fantasy, satyryk i humorysta bierze – jako się rzekło – na warsztat temat wojny. Ukazuje jej bezsens i absurd, podkreśla, jak bardzo jest okrutna i jak niewiele korzyści przynosi stronom walczącym. Pratchett podkreśla, że często dzisiejsze wojny są efektem dawnych, zapomnianych, nieaktualnych konfliktów. Żołnierze są tylko pionkami w grze prowadzonej przez ludzi, którzy pola walki nie widzieli nawet z daleka. Ich los tak naprawdę nie zależy od nich. Chyba, że postanowią zastanowić się nad tym, co wokół nich się dzieje i – być może –  przeciwstawić się niektórym decydentom. Wówczas dopiero zaistnieje szansa na zmianę ich sytuacji. Bo przecież każdy człowiek może potknąć się o leżący na podłodze pionek.



Wnioski to z pozoru oczywiste, ale sposób prowadzenia opowieści, która je z sobą niesie, sprawia, że całość przekracza ramy taniego dydaktyzmu i banału. Znajdujemy w „Potwornym regimencie” wiele aluzji do obecnej sytuacji politycznej, sporo tu żartobliwych aluzji do dzieł literackich i kinowych – można wręcz powiedzieć, że niektórzy bohaterowie są w pewnym sensie ożywionymi na kartach powieści archetypami. Tyle, że pisarz mocno zarysowuje motywy, jakie nimi kierują, ich przeszłość oraz stosunek do świata. Pratchett kreuje więc bohaterów barwnych, prawdziwych, jednym słowem: żywych, dzięki czemu „Potworny regiment” staje się nie tylko historią o wojnie, ale też powieścią o pragnieniu wyrwania się z okowów codzienności, ram i rytuałów wymuszanych przez otoczenie, wykroczenia poza narzuconą człowiekowi rolę społeczną. Jest to też książka o pewnym – choć, jak zwykle u Pratchetta – nieco ironicznym wydźwięku feministycznym. Pisarz pyta, czym tak naprawdę jest płeć i czy męskość ogranicza się tylko do bekania po jedzeniu, niezgrabnego chodu i – za przeproszeniem – puszczania wiatrów bez hamulców dobrego wychowania. „Potworny regiment” to opowieść o możliwości wyboru i decydowania o własnym losie. To powieść naprawdę dobra, choć zupełnie odmienna od tego, do czego przyzwyczaił nas Pratchett w pierwszych swoich książkach.

Kup książkę Potworny regiment

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Potworny regiment
Książka
Potworny regiment
Terry Pratchett
Inne książki autora
Carpe jugulum
Terry Pratchett0
Okładka ksiązki - Carpe jugulum

Wielce Oats trafił na nie najlepszy moment, by zostać kapłanem. Sądził, że przybywa do Lancre na prostą ceremonię. Tymczasem znalazł się na wojnie między...

Świat kupek
Terry Pratchett0
Okładka ksiązki - Świat kupek

Czarująca opowieść dla czytelników w każdym wieku (ale zwłaszcza dla młodego Sama Vimesa), pióra panny Felicity Beedle, czołowej autorki literatury dziecięcej...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy