Recenzja książki: Powrót Orków

Recenzuje: Radek Klimek

Po przeczytaniu Orków zapadłem w stan głębokiej, intelektualnej nicości. I w błędzie będą ci, którzy pomyślą, że stan ów był przeznaczony na kontemplację wspaniałości, ech... napiszmy „dzieła” Michaela Peinkofera. Gdy się ocknąłem i zacząłem dostrzegać otaczającą mnie rzeczywistość, mogłem z całą odpowiedzialnością rzec – TAKIEJ książki dawno nie czytałem.

Na kursie medycznym uczyli nas, że wiadomości zawsze trzeba przekazywać w formie kanapki – dobre na początek, złe po środku i ponownie dobre. Tak, by zostawić po sobie zawsze pozytywne wrażenie. Taką niewprawiającą w stan przygnębienia klapsznitę. Zacznijmy więc od wyliczenia plusów Orków: rewelacyjna okładka, duża, przyjemna czcionka, idealny (najwygodniejszy do czytania) papier makulaturowy i rewelacyjne rysunki ozdabiające każdą stronę. I to było tyle, więcej plusów brak. Jeżeli chodzi o elementy reprezentujące pieczywo, nasza kanapka jest nieco uboga, składa się tylko z cienkiej pajdy znajdującej się na dole. Ponieważ natura próżni nie znosi, naszą ubożuchną kromkę zaraz przykryjemy grubą warstwą smakołyków. 

W Orkach przeraża mnie wszystko. Przerażająca jest fabuła. Jej prymitywizm mentalnie miażdży, sprawia, że recenzent przeklina dzień, kiedy nauczył się czytać. Dwa mężne stwory, Balbok i Ranmar wyruszają przez mroczny świat, by zdobyć tajemniczy klejnot. Ów kamyk potrzebny jest im, by przełamać tabu jakie panuje w ich rodzinnej wiosce – zostali banitami, gdyż po przegranej bitwie nie powrócili wraz z uciętym łbem swego poległego wodza. W drodze spotykają mężnego wojownika i niezwykle piękną elfią księżniczkę (zgadnijcie drodzy czytelnicy, czy będziemy mieli do czynienia z chemią tych dwojga). Finał mało zabawnych, nużących i płytkich przygód ma miejsce w legendarnym elfim mieście. Kto zgadnie jak to się kończy?

Przerażające są postaci. Po skazie, jaką zostawili w mym literackim guście Sapkowski, Pratchett i R. A. Salvatore, oczekuję czegoś więcej niż schematycznego podziału na dobry, zły, brzydki i ładny. To co naprawdę powinno budzić przerażenie, czyli tytułowe orki, tak naprawdę tylko budzi politowanie. 

Najbardziej jednak przerażający jest język. W żadnej, powtarzam, w żadnej książce fantasy z jaką miałem do czynienia, nigdy nie spotkałem się z tak prymitywnym, płytkim, bezpłodnym, bezbarwnym sposobem opisania świata przedstawionego. Nie wiem czy jest to zasługa tłumacza, czy może autora – jest to nieistotne. Książka napisana jest topornie, czyta się to wszystko ciężko, każda strona nuży, męczy. Trzeba iście anielskiej cierpliwości, by wytrwać do końca.  

Andrzej Sapkowski powiedział w wywiadzie ze Stanisławem Beresiem, że do szału doprowadzają go autorzy, którzy wysilają niesłychanie skomplikowane zdania w rzekomym magicznym języku, a po tłumaczenia odsyłają do słownika zamieszczonego na końcu książki. Podobnie czyni Peinkofer. Nie wiem, po co, ani w jakim celu. Pewnie dlatego, że umieszczenie wypowiedzi, której sens da się wywnioskować z kontekstu czy toczącej się akcji, przekracza jego niezwykle skromne możliwości, wynikające z kiepskiego warsztatu literackiego. Żeby pobić rekord głupoty, na samym końcu mamy do czynienia z przepisem kucharskim na gulasz orków, przypominającym te z jakimi można się spotkać w tanich horrorach dla nieletnich (skrzydło nietoperza, larwy i robaki).  

I na tym można by litościwie skończyć, ale nasuwają mi się jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza: z tyłu okładki, ktoś opisał autora jako autora światowych bestsellerów. Bez komentarza. Druga: Jeżeli wasze dziecko czyta ciągle fantastykę i nie potrafi przez to dostrzec zalet otaczającego go normalnego życia, kupcie mu tę książkę. W jeden wieczór oduczy się czytać, zacznie pić, palić, chodzić na dziewczynki i stanie się stuprocentowym nastolatkiem. 

I może na koniec, już zupełny, trzecia rzecz. Moja szefowa, gdy usłyszała, że z miłą chęcią wszedłbym w posiadanie owego tytułu (wszak nie znając jego treści) pomyślała, że chodzi owszem o orki, ale takie jak Willy. I szkoda, że tak się nie stało. Fabuła tego familijnego filmidła jest dziesięć razy bardziej porywająca niż ten pseudoliteracki gniot. Szkoda drzew i waszego cennego czasu. 



Kup książkę Powrót Orków

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Powrót Orków
Książka
Powrót Orków
Michael Peinkofer
Inne książki autora
Saga Orków. Łowca nagród
Michael Peinkofer 0
Okładka ksiązki - Saga Orków. Łowca nagród

 Balbok i Rammar – przypadkowi bohaterowie – zostają zmuszeni do połączenia sił z Corwynem, łowcą głów i zabójcą orków...

Bractwo Tajemnego Znaku
Michael Peinkofer0
Okładka ksiązki - Bractwo Tajemnego Znaku

Kiedy asystent Sir Waltera Scotta umiera w tajemniczych okolicznościach, staje się to przyczynkiem wyzwalającym lawinę zdarzeń, budzących najpierw niepokój...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Miłość szyta na miarę
Paulina Wiśniewska
Miłość szyta na miarę
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy