Ta historia pachnie meksykańskim skwarem, kubańskimi plantacjami kawy, hiszpańskim winem. Damy ubrane w krynoliny, przechadzające się po rozgrzanym mieście z parasolkami. Autorce udało się świetnie rozdzielić te trzy światy, tak podobne, a jednak tak bardzo różne. Niebezpieczny, trochę dziki Meksyk, Kubę w rozkwicie jej kolonializmu, oraz Hiszpanię, gdzie rody plantatorów wina trwają od pokoleń. Pośród tego żyje Mauro, mężczyzna który wszystko zawdzięcza swojej ciężkiej pracy, śmiałym decyzjom i odrobinie szczęścia. Po latach, kiedy uzyskał ustabilizowaną pozycję, odchował dwoje, teraz już dorosłych, dzieci, nie spoczywa na laurach, chce się dalej rozwijać i spełniać marzenia, których wcześniej nie miał możliwości. Jedna błędna decyzja niweczy wszystko co ma i zmusza go do poszukiwania rozwiązań. To mężczyzna, który nie poddaje się, do ostatniej chwili szuka sposobu na wyjście z trudnej sytuacji.
Autorce udało się świetnie przedstawić świat, w którym przyszło żyć bohaterowi. Dzięki temu miejsca, do których dotarł Mauro, ludzie tam żyjący, klimat, sposób życia, nadają dodatkowy klimat tej książce. Oprócz historii bohatera to właśnie świat jest jednym z największych plusów tej historii. Larrea to postać, która wzbudza we mnie pozytywne wrażenia. Mężczyzna, który sam się wszystkiego dorobił, ma pewne zasady, jest twardy i momentami trudny w obyciu. Rzucony w świat, który różni się od niego, gdzie ludzie inaczej myślą, musi pozostać sobą.
Historia, którą popełniła autorka bardzo mi się podoba i myślę, że znajdzie spore grono odbiorców. Wyróżnia się na tle tylu współczesnych historii, jest oryginalna i dobrze napisana. Wciąga, czym bliżej jej kończą, tym więcej się dzieje. Warto zwrócić na nią uwagę. Ja już się przekonałam, że twórczość Marii Duenas jest świetna, może teraz Wasza kolej?