Recenzja książki: Wskrzeszenie magii. Głód dotyku

Recenzuje: mrowka

Po sukcesie, jaki odniosły przygody Harry’ego Pottera, każda dotycząca szkoły magii książka dla młodzieży jest dość dokładnie prześwietlana pod kątem oryginalności bądź epigoństwa, oceniana od strony marketingowej i z reguły krytykowana jako gorsza wersja pomysłów Rowling. Jednak trylogia Kathleen Duey „Wskrzeszenie magii” zapowiada się ciekawie, a jej pierwsza część – „Głód dotyku” wszelkie porównania wytrzymuje. Powieść ta została złożona z dwóch fabuł, przedzielonych dość rozległą przestrzenią czasową.

 

Pierwszy wątek koncentruje się wokół Sadimy: młodej dziewczyny, która posiada niezwykły dar, rozumie emocje zwierząt. Nikt nie wierzy w jej zdolności, a „zwyczajne” talenty – na przykład malarski – musi bohaterka ukrywać przed surowym ojcem. Drugi wątek dotyczy Hahpa – syna bogatego kupca. Ojciec Hahpa chce się pozbyć nielubianego jedenastolatka i oddaje go do akademii czarów, świadomy tego, że najprawdopodobniej chłopiec nigdy jej nie opuści. Dwie opowieści (chronologicznie – historia Sadimy o kilka wieków wyprzedza historię Hahpa) są przez Duey prezentowane równolegle, przez przeplatanie rozdziałów. Motywem łączącym dwie fabuły staje się obecność dwóch tajemniczych mężczyzn: Franklina oraz jego pana i przyjaciela, Somissa, w historii Sadimy szukającego możliwości wskrzeszenia magii, w historii Hahpa – okrutnego czarnoksiężnika, kierującego akademią. W łagodnym i podporządkowanym mu Franklinie zakocha się Sadima, co pociągnie za sobą szereg zaskakujących zdarzeń i decyzji.

 

Cała książka rozpoczyna się wątkiem z baśni, Kathleen Duey, niczym uczennica, wygłaszająca zadaną lekcję, powtarza stary, sprawdzony chwyt. W tym momencie wydaje się, że powieść będzie korzystać ze sprawdzonych schematów, w dodatku – dziś już zarzuconych. Ale autorka zręcznie lawiruje pomiędzy różnymi gatunkami – obok baśni i fantasy pojawiają się tu elementy fabuły sensacyjnej i kryminału oraz powieści obyczajowej. Nie uwspółcześnia akcji, a jednocześnie nie archaizuje języka. Co do języka: Emilia Kiereś, tłumaczka (córka Małgorzaty Musierowicz), momentami daje się ponieść magii opisów i… nadużywa czasownika „być”. Zdarzają się fragmenty, w których co drugie zdanie właśnie na „być” się opiera i czasami to razi. Da się jednak ten styl wytłumaczyć – jeśli Kiereś chciała nawiązać do historii przekazywanych ustnie. Byłby to natomiast odosobniony gest oralności. Nie należy to do niewybaczalnych błędów i przeciętny czytelnik raczej nie zwróci na owe powtórzenia uwagi, zafascynowany akcją. Kathleen Duey pisze w notce na skrzydełku okładki „mam nadzieję, że […] książka ta wzruszy Was i zmieni choć trochę. Mnie zmieniło pisanie tej powieści”. To marketingowe zapewnienie sprawdza się podczas czytania „Głodu dotyku” – faktycznie Akapit Press proponuje książkę zdolną wywołać silne wzruszenia.

 

Pisarka dobrze buduje atmosferę grozy, zaskakuje swoich czytelników coraz to nowymi rozwiązaniami, a wobec dalszoplanowych bohaterów niestosuje taryfy ulgowej. Nie waha się przed mówieniem o śmierci i tragediach dzieci, dlatego też jest jej trylogia przeznaczona raczej dla młodzieży. W „Głodzie dotyku” na pierwszy plan wysuwają się dwa rodzaje emocji: lęk oraz miłość. Lęk towarzyszy uczniom akademii magii, skazanym wyłącznie na siebie, niemal bezbronnym w obliczu szaleństw Somissa. Pojawia się tam też zalążek przyszłej przyjaźni. Miłość natomiast to domena Sadimy i Franklina. I tu zdradza się Duey ze swoim pisarstwem albo zwyczajnie nie potrafi wyważyć proporcji. Bo zbyt często powraca do kiełkującego między bohaterami uczucia, pokazuje cały czas, jak Sadima pragnie Franklina – choć bez analizowania jej zachowań. Dziewczyna ciągle ma nadzieję na pocałunek, czy na wspólnie spędzane noce. Jest zazdrosna, robi wszystko, by zdobyć mężczyznę i przejmuje postawę rodem z romansu, zupełnie nieprzystającą do tego rodzaju historii. Jakby Duey pilnie studiowała Bettelheima i podążała według jego wskazówek. Możliwe, że to konsekwentne prowadzenie wątku zyska wyraziste rozstrzygnięcie w kolejnych tomach opowieści…

 

Jest „Głód dotyku” książką, którą czyta się lekko i z przyjemnością. Autorka nie przytłacza stworzonym przez siebie magicznym światem, a chwilami próbuje stosować pomysły rodem z „Małego Księcia”. Zresztą nawiązania do klasyki są tu wyraźne – mimo to książka zachowuje oryginalny, niepowtarzalny charakter.

 

Izabela Mikrut

Kup książkę Wskrzeszenie magii. Głód dotyku

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Wskrzeszenie magii. Głód dotyku
Książka
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy