Wyczyny Orma i jego towarzyszy obiegły niemal całą północ, dzięki czemu zyskali oni ogromną sławę. Niestety, wieści o nich dochodzą także do wrogów Zaprzysiężonych, którzy za wszelką cenę pragną zemsty. Sytuacja wikingów nie maluje się różowo - muszą w końcu chronić nie tylko siebie, ale także rodzinę sojuszników, nad którymi przyszło trzymać im pieczę. Niepowodzenie tej
misji nie wchodzi w grę - nawet wiking nie zniesie tak ogromnej hańby i ujmy na honorze, a Ormowi nieubłaganie ta grozi. Przeraża go to bardziej niż śmierć...
- Sądzisz, że uda nam się ich pokonać? - zapytał.
Wiedziałem, że musimy wygrać. Ot tak, po prostu. Powiedziałem mu to, a on skinął głową, wstał i odszedł, by położyć się na własnym posłaniu, zostawiając mnie sam na sam z dogasającymi płomieniami i obawami,
Kwestię utraty takiejże godności autor świetnie wyjaśnił w nocie historycznej i - w związku z tym - polecam zapoznać się z nią przed rozpoczęciem powieści, rozjaśnia najważniejsze wątki, również te dotyczące obecności Zaprzysiężonych na wodach Odry (notka ta znajduje się na ostatnich stronach książki). Robert Low opowiada w niej także w skrócie o faktach historycznych oraz postaciach, które postanowił wplątać w fabułę
Smoczego Łba oraz porusza temat bohaterów fikcyjno-historycznych, których wymyślił na potrzeby swojej waśni o wikingach. To ostatnie potraktowałam bardziej jako ciekawostka, ponieważ na kartach powieści tego autora każda postać zdaje się nam być RZECZYWISTA. W tym tomie autor wyjątkowo rozwinął swoje postaci, a także dopieścił te dotychczas nam nieznane, czyniąc tę część
Zaprzysiężonych najlepszym tomem sagi - szczególnie, jeśli chodzi o kreację bohaterów. Narracja z perspektywy Orma po raz kolejny pozytywnie zaskakuje, jest niezwykle naturalna i żywiołowa, a sam bohater ulega drobnej przemianie, jednakże nie chcę zdradzać na czym ona polega i dlaczego do niej dochodzi - przekonajcie się sami.
Robert Low czaruje czytelnika nie tylko rozległą wiedzą, ale i swoiście wybitnym językiem, mocnym, miejscami archaicznym i kolokwialnym, jak na brutalne średniowiecze i tematykę wikingów przystało. Autor ma najprawdziwszy talent w
żonglowaniu ordynarnym słownictwem - nie nadużywa go, a jednocześnie pozwala postaciom ciskać nim w dialogach, w narracji Orma też go nie brakuje. Ciężko to wyjaśnić, ale jestem pewna, że gdy sięgnięcie po jakąkolwiek część sagi
Zaprzysiężonych doskonale zrozumiecie, co mam na myśli. Fenomenalną umiejętnością autora jest także łatwość łączenia fantastyki z historią, gdzie mitologia i znane nam wszystkim autentyczne postaci
podają sobie dłonie. To po prostu coś niesamowitego, z tomu na tom autor jest coraz lepszy, a
Smoczy Łeb jest tego doskonałym dowodem.
Jeśli macie ochotę na brutalną powieść, pełną akcji, nuty fantastyki i wspaniale podanej historii - polecam serdecznie! Gwarantuję, że nie pożałujecie, a - co więcej - nauczycie się wielu ciekawych archaizmów, którymi bez wątpienia zaskoczycie niejednego historyka. :)