Pieśń drzewa IV - wiersz

Autor: Radjo
Czy podobał Ci się ten wiersz? 0

 

Cisza słonecznej łąki na niej zabawa,

A msza późna horyzont wolno wykrawa.

Nic nie zważa na wiatr, co oczy zamglawa

Wzrusza lepkie oczy jesienna kurzawa.

 

Magnoli blask przybledł z wiekiem jak jej kwiat.

Zwolnij przy niej i tak, by objąć słodyczy smak.

Dłoni młódki nic przy tem, oczy kryją wspak.

Broni ci nektaru tylko czas i ptaków krak.

 

Staw masz martwy w tak bliskiej okolicy,

Sław czystość obrazu, który niczym z miednicy.

Traf może cię tu przygna, gdy blisko od przecznicy,

Traw urokliwość zjedna, mamiąc mgłę przezroczy.

 

Dechy niczym serpenta owijają gałęzie,

Śmiechy ucichły, a innych już nie będzie

Krechy śmierci grubą linią znaczą skronie,

Klechy poczekają, na pana w koronie.

 

"Więc słuchajże mnie piękny chłopcze.

Widzisz że róże, gdzie słońca obręcze,

Służą naturze, wygrzewając igieł chaszcze.

Nuże, że nie maszże humoru na rozwaru paszcze,

Bo w chórze emocyji mam tylko hulaszcze,

Smutne dodatkiem na wstępie zaznaczę.

Nie czekamże więcej już, aż smutne tatuaże,

Na twej duszy zgrozą wyparzę.

 

Byłaże jedna z wieskiej okolicy,

Istna cud dźwięczna dziołcha,

Rodem ze stolicy.

Przy powietrzu pełnym, wiosny zapachach,

Niczym kania dżdżu, chciała poznać chłopaka.

Niemaże w łaknień żarze niczego czarnego w snach,

Bo głupie ciągnie, gdzie większa draka,

Szczególnie ta sercowa,

To jakieś ludzkie uwarunkowanie.

Osnowa była jasna,

A i tak takie pragnie, aż jaka nowość się stanie.

 

Małgosia się zwała, była piękna krasawica,

Wydatna jej pierś, oczy świetlne jak mgławica.

Włosy kasztanowe i gładziutka tchawica.

Na brylantów miarę, czy inne precjoza.

 

No miałżeby chłop majętny wracać do czego !

Rozsiąść się w czym, nie uciekać do innego.

Skarbu jak miód lepkiego, też jak cud jasnego.

 

Michaś to był cel młódki, zdjętej ledwo z mamy cyca.

Aże daleki miał wzrok celował wysoko, i tylko nabzdyczał,

Wioskowe dziołchy, co ojca skaraniem.


Jak tu chlopca na wiosce, do krów tycia,

Ostawić i nie puścić, choćby rzeki był zalew ?

 

Karolcia była Gosi miła i każdym zdaniem,

Potykały się by Michałka uzbroić w wybranie.

Chłop był psotnik, a hormony biły.

Nie starczyło mu już słów,

Gdy kobiece tony w ich trzewa zabiły.

 

Więc Karolcię zgarnął, gdyż bliższa mu była,

Na sianie, w kogutów tonie, tak ją pokryła,

Chłopca siła, co zmleczyła jej skronie.

 

Gosia honorna wydała się sprawa,

A że nie mogła go ująć jej żadna przewaga,

Szkliwem zmęczyła skórę, oddając ducha nad stawem,

Aż wyrosłe te róże, obleczone zgubnym żalem."

Inne wiersze tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeśeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
O autorze
Radjo
Użytkownik - Radjo

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-02-10 00:00:49