Księga szósta. Zaścianek - wiersz
Księga Szósta. Zaścianek
Nieznacznie z wilgotnego wykradał się mroku
Świt bez rumieńca, wiodąc dzień bez światła w oku.
Dawno wszedł dzień, a jeszcze ledwie jest widomy.
Mgła wisiała nad ziemią, jak strzecha ze słomy.
Zosia otworzyła okno, ale wieżowców,
Biurowców srebrnych ani masztów żaglowców
Na jeziorze Michigan w dali nie widziała.
Gęsta mgła jak mleko ziemię z niebem zlała.
Jezioro Michigan cicho mamrotało pieśni,
Zrobiła pięć przysiadów dla kondycji mięśni.
Starość centymetr po centymetrze w kości,
Wchodziła, mówiąc życiu o jego kruchości.
Czas było pomyśleć o masowaniu, bieganiu,
Rozciąganiu słowem gimnastyce i dręczeniu
Ciała i duszy, zaczęły pobolewać stawy
Łokciowe i kolanowe, a proste sprawy.
Natura poprzez swoją siłę przypomina,
Nawet najmocniejszym ludziom, to nie ich wina.
Kto dobiega do pięćdziesiątki ten zna bolączki
Pleców, kręgosłupa, bolą nóżki i rączki.
Czasem myślała o powrocie do kraju,
Jak to robi większość, jest tak w zwyczaju,
Lecz doszła do wniosku, że jak bolą ją kości
W zamku z wieżami, pełnym królewskości,
To w skromnym mieszkaniu z dwoma pokojami,
Nie poczuje się lepiej pomiędzy wujami,
Ciociami, dziećmi, swoją chorobę zabierze
Ze sobą, czy mieszka na 10 pietrze czy parterze.
W obecności państwa nie pojękiwała,
Od rano do wieczora jasno się uśmiechała. 30
Szybko się uczyła, nie miała zdrowotnego
Ubezpieczenie, pomimo surowego
Traktowania lubiła swoich młodych bossów.
Jej los był jednym z milionów tutaj losów,
Noga się powinie, pada krótkie good bye,
Ameryka to cudowny, wspaniały kraj.
Nie tylko dla nielegalnych emigrantów,
Brutalnych szeryfów, walecznych sierżantów.
Konserwatywnych, religijnych, bogatych,
Trzymających broń w sejfach, szafach sękatych,.....40
W garażach, szufladach, salonach, łóżkach,
W ścianach za obrazami, miękkich poduszkach.
Więcej jest zainwestowanych pieniędzy,
W narkotyki, używki w świecie nędzy.
Gdzie niejedno państwo rocznie nie wydaje
Na ochronę zdrowia, leków nie sprzedaje.
Ameryka zaścianek Europy .
Ten zaścianek Europy – Ameryka,
Ratują ją Indianie dając jej indyka.
Do niej wszystkie kurwy i złodzieje, biedacy
Z całej Europy gnali z myślą o pracy,
O bogactwie i pobożnym życiu śpiewacy.
Po tak wielkim ryzyku, odważnych krokach,
Chcieli żyć spokojne w amerykańskich obłokach.
Czytali Biblię na której widać ślady ognia,
szabli, w swym zaścianku modlili się, co dnia.
Na końcu wszechświata, prowincji kosmosu,
Zapomniani, uciekli od europejskiego losu.
Przepraszam panów, przepraszam panie, przepraszam,
Ale takie jedno mam pytanie, jedno pytanie takie mam.
Czy Chopin przemawiający z czubka wieży
Sears Tower w downtown Chicago do młodzieży,
Może przemawiać w imieniu wszystkich Polaków.
Tak może, on jeden mówi za wszystkich rodaków.
Czy wszyscy Polacy mogą zastąpić Chopina?
Nie, nie mogą, takich możliwości nie ma.
Ameryka ma Fryderyka za Francuza,
Obojętnie czy się pytasz inteligenta czy łobuza.
Zgodnie ze swoimi zwyczajami wszystko naj..
Najlepsze, największe, najpiękniejsze, wszystko naj
Tak to prawda oni bardzo kochają swój kraj,
Wymagają dużo od siebie, mówią daj, daj,
Więcej, lepiej, szybciej dlaczego odkładać,
Własną pomyślność na potem, a jutro biadać.
Nie mają w oknach firanek, ani kwiatków,
Bezpłatnych śniadań, lunchy i smacznych obiadków.
Przynieść, podaj, pozamiataj nie znasz swojej roli,
Amerykanie nie wiedzą gdzie Polska, to boli.
A każdy z nich taki zapracowany, taki zagoniony,
Mało wiedzą o Europie, jak pawie chwalą swe ogony. 80
Zosia chce ich naśladować, życie swe malować
Ich wartościami tak działać i postępować.
Zosia pragnie swój majątek doprowadzić do
Takiego stanu, aby na przód dobrze samo szło,
Żeby nic nie robić, aby nie być zmuszoną
Dźwigać ciężaru ubóstwa, aby nie zjedzono,
Wysiłku jej pracy, aby były owoce,
Aby mogła wykorzystać swych pieniędzy moce,
Do lepszego wygodniejszego, godniejszego
Życia na swym zaścianku, dla niej najcieniejszego. 90
Ameryko miałaś być miejscem gdzie nie ma głodu,
Ameryko miałaś być kroplą szczęścia, łyżką miodu.
Jesteś wydumana z plastyku państwo mitu.
Władca dolar cynik ślepy mistrz wciskania kitu,
Nie wie komu w łapy wpadnie sprzeda każdego
W niewolę, zdradzi chudego także grubego.
Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury. 100
Tak, to dobrze pamięta Zosia jeszcze ze szkoły,
W Chicago odwiedziły ją dzieciństwa anioły.
Myśli o starych przyjaźniach bez jakiś korzyści,
Bez szukania zysku, niewinni, młodzi, czyści.
Denerwują ją Ameryka, miota się, lata,
Z myślami się bije, jaka będzie zapłata.
A to się skończyło kupił ich Chińczyk, Azjata,
Latają na księżyc myślą, że są pępkiem świata.
Trzeba się na coś odważyć, aby godnie umrzeć,
Aby godnie dla niej teraz jednoznacznie mieć.
Zanim cicha śmierć nadejdzie pożyć w spokoju,
Cicha i w spokoju dla niej własnym pokoju.
To gwarantuje jej Ząbkowicki zaścianek,
Jeśli uda jej się wypić swój a cup tymianek . 112