Podolanka - wiersz
Pod nieboskłonem utkanym z pieczęci od duszy,
Z niedowierzaniem, z którym dzieci nadstawiają uszy,
Pobyłem z tym czymś co wyrównuję fale,
Dusi języki płomieni swym karzącym skinienim,
Osmala twarze czyste, prostym życiem wsi,
Z cnotą, przed którą i Zły się ukorzy.
Z bóstwem Cierpliwości bez zgrozy.
Odrywana kora chrupiącym bólem swego matecznika,
Zbrązowiałą czystość odsłoniła.
Jak ja mojego kruka,
Co swym rojem spuszczonych piór i gamą nicości bzyka,
Uwypukla jedność z pustką przeszłych wyborów.
Te sprzed lat mają tę specyfikę,
Że raniąc żądłem dały bezświetlne postrzeganie.
Przymknięte powieki z przygryzoną wargą,
Pozwoliły grać powietrzu i dzieciom drzew,
Głoszących ludzkie dzieje.
„Ów mopanek w przyziemnościach rozpuszczon.
A te kosmate całe.
Przewiązują biołogłowy z pobliskich chat,
Na latające zwierciadła i hiperbole przewrócone.
Tynż żar, wiedzie takoż gałąźi człowiecze,
Co sznurować się wolą bez przerw.
Szumiąc formułami i grają ze niem,
Gdyż dla męża jak teraz tak drzewiej,
Kresem szumów rozkładzionych na dwa,
Jest owóż „spełnienie” bab, dla n-ego ukoronowanie”
Jednak głowa oparta o drzewa brzeg,
Nie dęła w siebie nic znaczone przez żywiołowy ruch,
Bo pneuma Cierpliwości znowu głaszczę oddech.
Tak czekać chcę w nadziei do 22 swej zimy,
Póki lód,
Nie wyziębi ducha,
Który wciąż skierowany na podlaski cud.