Zdradzona - wiersz
Odrywając swe paznokcie
jeden po drugim,
by nie wydrapać Ci serca
we wściekłości wtórej,
unoszę myśli spuszczając głowę,
wspinam się schodami żalu.
Upadam…
Po kolanach brodzę
W błocie beznadziei,
przepuszczam przez palce kamienie z gardzieli
wspomnień naszych…
Jęczę…
Przegrana leżę w głębi otchłani,
łykam tę pustkę,
dotykam palcami
chłód płynącego osocza
między mymi piersiami…
Krzyczę…
Ściskam coś w dłoni
zimnego, śliskiego.
Oniemiona zdradą królestwa mego
podnoszę się z kałuży,
drżę w osłupieniu…
Słabnę…
Leżąc w morzu krwi Anioła mego,
zbroczona zemstą człowieczeństwa jego
układam na nowo ciało zszarpane,
w czułości kochanki uważając na nie.
Pytam…
„Kochanie, Ty żyjesz?
Kto Ci to zrobił?
Nie odchodź, proszę!
Wybaczę Tobie…”
Opadając z sił odwracam głowę,
za plecami czuję chłód ciała martwego.
Z dłoni mej drżącej uścisku słabego
wypada oko…
…kochane, zielone.
Umieram.