Grób, nad którym... - wiersz
W porze, gdy czerń zmieszała się z zielenią,
on gałęziami smutku ją ocienił,
ona podporą mu była, źródłem, ziemią,
wtulona ufnie w duszę istnienia.
Dębem rozrosły z gwiazdami w koronie
do snu ją z wiatrem, szumem liści kołysał,
ona mu stopy mchem tuliła, skronie,
poiła źródłem, dokarmiała ciszą.
Aż przyszła noc jedna - huk i błyskawica
siekierą gromu Bóg dąb rozpołowił
Pozostał pogłos gdzieś jeszcze w zaciszach,
jak on umiera na jej piersiach młodych...
Czernieje serce wycięte na korze,
już wiosna płatami ramion nie okwieci,
nie zaszumi więcej stary dąb o wschodzie
i nie ujrzy w jej oczach irydowej tęczy.
Pozostał pień i pamięć pozostała.
Czasem niebo deszczem zrosi smutne miejsce,
gdzie na co dzień słońce oboje witali,
teraz tylko płomień rozświetla je jeszcze.