Poetki - wiersz
Było ich pięć trzy siostry i dwie ich przyjaciółki,
co rano szły gdzieś razem, w pastelowych sukienkach
by zwiedzać swe miasteczko: deptaki i zaułki…
Wyglądały jak szkice w ilustrowanych scenkach.
Dziś poszły wpierw nad rzekę, w przedwiośniu karmić ptaki
widziały jak ląduje, łabędź jadąc po wodzie
gdy ją jak pług odrzuca na boki, płosząc raki
przybrzeżne, cofające się na czele z tym w przodzie.
Spostrzegły też łabędzie dwa, zbliżone do siebie,
których szyje wysmukłe, utworzyły wnet serce,
gdy wzrok ich sie spotykał, w odbitym w wodzie niebie,
spotkały się raz pierwszy po długiej poniewierce.
Potem poszły dziewczyny na leśną łąkę, żywą
obradzającą kwieciem, ruchliwą od zwierzyny
drobnej gdzieś przemknął jeleń z naturą swą drażliwą
spojrzał na nie i, uciekł, w leśną zieleń ,w gęstwiny…
Widziały również zwierza, przypominał zająca,
lecz momentami szczekał jak pies, a jak lis zmykał…
Żadna, z nich dużej wiedzy z przyrody nie mająca
nie znała jego nazwy, widząc tylko jak znikał.
Czas przyszedł na jezioro, choć woda jeszcze chłodna,
miejscami gęsta, ale o zmroku granatowa,
jak oko pawia w gąszczu zieleni, mgła swobodna,
całkiem księżyc przysłania, gwiazdy za sobą chowa…
Usiadły wszystkie razem, na martwym plaży piasku
zamyślone głęboko, ich myśli nikną w toni,
gdyby nie było zimno mogłyby tak do brzasku
podziwiać jak rusałka, swe towarzyszki goni…
Gdy wracały do domu wciąż w głowie miały cudne
widoki ze spaceru, opisać zapragnęły
je w wierszach, których nie zna miasteczko ich bezludne,
lecz w swych łóżkach zmęczone zapomniały, posnęły…