panta rhei - wiersz
majowy świt wśród mgieł wstydliwie
mruga źrenicą sennych niebytów
rozwiera drżąc kielichy płochliwe
iskier tańcem w przyrody przepychu
perły poranka zielonym kłosom
śle tuląc pejzaż mokrą pieszczotą
w modrych błękitach z kryształów rosą
już ptasie trele swe wieści plotą
pod gruszą kładzie się zenitu cieniem
bialuśki puszek przytula z ochotą
przynosi konwalii ciche dzwonienie
zabawia życie swoją anegdotą
wieczorem przysiada na małej ławeczce
wodząc wzrokiem gdzieś po granicy
słońce opiera się – spać jeszcze nie chce
pragnie sonaty którą księżyc ćwiczy
gwiazdom opowiada własne marzenia
słowa kiełkują na kartkach historii
ciepłem przytula wszelakie istnienia
by zbudzić się rano w pełni euforii