"EMANcyPANtKOM..." - wiersz

Autor: zebra_k
Czy podobał Ci się ten wiersz? 0

.

    "Biegne od siebie do siebie.
     Obserwujac nie patrzac co nade mna.
     Otwarta miekka czerwien wyschnietych ust.
     Nade mna od siebie do siebie mijają chwile.
     Milkną czernią -  Budzą sie błękitem.
     Biegne od siebie do siebie.
     Biegne do siebie od siebie"(Adam Urbański).


                   "Ty juz wybralas: czarny!
                    cudzie twoj błekitny skarabeusz
                    jeszcze taka pułapka nigdy nie bylem
                    zabiłbym sie z twoim imieniem na czole
                    pytanie jedno czy dwie ofiary moga
                    byc jednym filarem? caluje moj gotic"<SmeSem do M.G>[7]


                            "o 3 zaprzyjazniłem sie z ptakiem
                             podniebnym skowyrem wrażeń
                             długa to warta na kocih łapah
                             dostojny wędrująCy zalotnik jak
                             pasierb ja nieskończoności"[7]


* * *

Cielesność apetytu na konszahtah w zapahu
ujmująca spolegliwość form - dziecięcy
przykuc na zabawah niewinność na kolanah
jak wolisz picasso słowa obrazem liter bo
zawsze wygrywa najprostrzy dobór WYBIERAM
gdzie zakrwawiony przedpokuj scieli miSIĘ
pod stopy prześcieradłem białym na pół i
napasam oczy-wypasam uszy twój widok błogi
matko ktorej zbrakło łez nie trwoń - synu
pomahaj na autokarah szyb tak gładko jak
szkieletem serc co pękło lepiej mi powiedz
ze sie niepożegnasz bo kupiłam ci rybki
i nowe akwarium - nowe drogi zawsze drapią
nogi a raj na ziemi jest tam...
gdzie spojrze
*
odjehana cisza podkresla samotność po rodzinną
czas w kilometrah dokonuje aborci na bliskih materiah
tak spokojny smieh staruszka skrywa kącikiem oka
anielskie skrzydła drwiące z diabelskih igraszek
- wpadne potem popatrzec jak dojżewasz
pod średnio czujnym welonem matron
na ten czas szyderstwa nie kaleczą serca
hoć wszystko co nader drogie mi przepadło
to mówiłam ja... - miłość nieśmiertelna
mój syn zostanie żołnierzem strzelcem
pustyh po owcah pastwiska ja z uderzeniem
raz na tydzień SERCA.tętniący kamień co niekłamie
**
gdzie korony drzew jak korzenie nieba
tląca sie natura ugłaszcze każdy przejaw
oddehu w wyże wyniesie łkające tętna
nieh sie toczy dalej wszelki ruh życie
przejeżdza szczerozłotym dyliżansem
kwiecisty przestwor w oczah niebieskih
najpiekniejszy odcień nieśmiestelnego
błękitu siadam cierpliwie przybywaj
na łodziah pieciu wioseł i kozłach
lekceważeniem mahającej reki - koźli łeb
***
i deszcz jak pocałunek na głowah drzew
z wiatru ih dotyk ojcowski na okorzalej
skroni o wiotka kibici roslin jakżeś
radosna po kąpielah z deszczu na oczah
gorejacyh słońc tak budzi sie szczescie
na głebokim po ulewnym oddehu - kipi
gawiedź w czeladziah trelih na gardłah
pełnyh rozmarynu co natrząsnął natrzepał
już kiści nowe pahnące bukiety na takih
to ranczah myśl moja swobodna - uleci
bo niehce mi sie kuć tej skały pamięci
jak gór mały bóg nad dużym problemem
tak wibrujące ostre kamienne cześci
whodzące grotem w glipką tafle serc
i osierdzi - glibka gibka giętka młodość
obłe twoży miekkie pulhne a wilgotne
teorie trajektori shylający sie bez
ustawodawczy stan przewiań korzonków
jęków i rew kulszowyh - bo prawo zawsze
grzechu młodość znaczy - przebłysk to
szczelina prawdy - olśnienie drobnicy
DAR PODEJŻEŃ mrowienie jaźni bełkotem
krótkim rojeń jak zwiastowaniem aureol
krótki orgaźmiczny spazm (gdy brawa ucihły)

P.S0: bo miłość dostępna jest wszystkim
      i oby w tyh samyh nadmiernyh proporcjah
P.S1: a ty  śpisz tyle co trwa napisanie wiersza
P.S2: W pogoni za kroplą błogości
      Urywane błogości nic bardziej
      błahego-ukratek pośpiehu trąci
      banalem!


                            "fruwły zbalansły za siatką zmieniającyh sie wyżyn
                             równy pułap nieistnieje na falah umarłyh podmuhów
                             ci co odeszli podgladają oczy spokojne przestwoży
                             bez wrażeń z wiatrem jak oddehem sumienia co ma
                             za sobą osąd już i kare - odpowiedz mahając
                             w ciemnosci nieh wiedzą skoro... ona już wie"[7]


                    "Z gaji wyszli łona umarłej matki
                     wyjałowiony przestwór leciwego podbrzusza
                     krohmal - puder - popiół - pył - para - DUSZA"[7]


    "W letni dzien istnienie.
     Cuchnał juz -  Już nie był.
     Zwracał uwagę nieistnieniem.
     Zwracał uwagę swoją osobą.
     Niestety w letni dzień"(adam urbański)

("EMANCYPANTKOM" dyd.MA'gdzie-Gem'BALL 2.8.13 ZeBrA_k)

.

Inne wiersze tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeśeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
O autorze
zebra_k
Użytkownik - zebra_k

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-03-18 00:40:50