"DRZEWO - które samo się podlewa" - wiersz
.
"JA jestem ramą tego obrazu
z poezją słowa całą jako orynamentem
'rymem zdobień'kruszonką i jak to mówiłeś
posypką odlewem wiecznym niepowtażalnyh form"[7]
"tłumem rozdygotany indywidualizm
dzielony na pół wspólnego mianownika
z szybkim cwałem jednoosobowego
mnie krążownika rymowanyh strof..."[7]
"śmierć otula matczyną pościelą
tuli o lulajrze spokojnego jutra
które nastąpi...kiedyś'
opium słodkih obietnic'
w agoni sztywnyh zwodzeń drgawką'
dogania bystryh pułapką łagodności
gdzie błogość w butelce z połyku"[7]
* * * o i holera znów się czuje jak głupi młody który nie wie gdzie są sznurki
ociężała indywidualność sama sobą przygnieciona
razy dwa 'osowiała ciemność skrzypiącej gałęzi'
otulona zapewnieniem spokojnego snu nigdy nie o
zcięciu' na relikwiarzah północy zamiar wszelki
wyglada spokojniej ułagodzony spełza hłodem od
księżyca nakazuje zapomnieć ze z rana pobiegnie
tędy ulica,autostrada 'środkiem ptasiego gniazda
ścieżki sygnalizacja świateł jak plama-reklama
ograniczników prędkości'cihość narazie hłodną
dłoń mgły kładzie na pień co zyska niebawem kolor
czerwony i otwór żaden niezdoła niebyć popiołem
niewypełniony szarego betonu pustke kanałów krecih
napełni a gdy jamy wilcze wnęki uszczelni - kora
obłupana z pnia jak kartka papierowa z kalędarza
z przepisem na tort ciastka ot uwieńczenie ideji
ludzkiego projeku'przytulny las co nigdy nie śpi
w ciemności zabrzęczy metalowa klapa od śmietnika
tak życie to co życiowe w koło w kółko się kręci!
* pohylnia smutku genialna karuzela
uciekający czas jak długie włosy
do śmierci czesane gęstym grzebieniem dni
na szykanah wystającyh drwin i zbrodniah
krwawyh odeszłyh hwil co nikną w świną dali
warkoczanym zwisem splotem zakładanym na pół
przemienną liną jak przemieloną trzciną
i drzewem rozdanym bilonem wiór - bilbord
ukropu jest tylko jeden'bulgot wrzący
majestat zamglonyh par-stanu w stan
przemian'rycerski czajnik+sprośna rycina
* armia żółtyh na widnokręgu
z obalonymi tytanami słupów - mitologia
minonyh dawno przydrożnyh legend z dna
czeluści wali się toto na haryzmat sypie
na ogień i gasi wodą pomiędzy młoty znowu
tam gdzie i szlifem nowym i okiem żeśkim
na nowo rozbłyśnie zalśni pod równym
rytmicznym serca natłokiem'tak
rewolucja rodzi się syczy szeleści
bo wtykam palce do rzeki energi
każdy palec rozpruwa strumień
wytryskującej przełęczy 'delt
dopływy dłonią omusnę zatoczę
krąg aureolą'w piśmie uwiecznie
lat liczbę własną niezawiekową
'pląsem świateł ulicznyh
nadażającą się okazją do wzruszeń
'momentem opadów okresem mgły
* w cenie zwykłego kamienia
w harmoni wystrzałów na równowagah
pokotem kładącyh się ciał na mantrah
explozji o znanym zasięgu na tańcah
szpiegowskih derwiszów wśród rozbryzgów
krwistyh porozrzucanyh plam'tam kłade
mandale miejsc słodkih spokojem
co pełne upojnyh błogo zaciszów
'gdyż jeszcze niezgineła bo żyjemy my!
jak kwiaty co oblecą łupieżem
ze łba pękatej winorośli gronem
dorodym zaszeleści owoc jabłoni
_szara strefa starości mrze - dokąd
zmierzasz tylko młody świecie'typu
zdrowie do wykupu za grosze
* ego dryfowanie na obczyznah własnego wnętrza
p.s1 - wyciągniętej ręce śmierci trudno zapobiec - najpewniej pocałunkowo
p.s2 - gloryfikacja uhonorowanie koroną ukoronowanie honorem
p.s3 - hyba dostałeś to co hciałeś?:-) - ty mnie goniłeś ja uciekałem!!!
"okruhy obrazów wyściele wykleji
puzzle pasteli witraży duszy
- ciasnyh lohów a z dusznyh
pomieszczeń nasadzi opar mdławy
cztereh ścian'udławi to potem
zaciskiem zduszenia jak klatką
ogranicznikiem płuc'a paraliż
'klita klaustrofobicznyh astm"[7]
"Będziemy co najwyżej watahą
skrostawionyh brzydali
która doskonale się rozumie"[7]
"ot skarby coroczne w worah pełnyh
z jesiennyh liści'suhe złoto z drzew
obcieka ziemi korzuh bo tak to widzi poeta
goły na krztałt kija - brzuch gdy bęben mija"[7]
(dyd.dawno nie oglądanym scenom upadku ludzkości ZeBrA_k)
.