reminiscencja - wiersz
sobota zanika
jak mięśnie staruszki
do okien głowy i drzwi łomocze czas przeszły
lub wiatr
umarłaś mamo
nie zagrzejesz tu miejsca tato
zegar spuścił północ z łańcucha
czerń miesza się z tlenem
zapachem kociego moczu i wosku
dopijam dziewiątą symfonię ściany tańczą
pochylone
jakby chciały zrzucić z siebie nadmiar cienia
słowa pierzchają-
srebrne ławice astralnych ryb
dotknąć
z fałszywym statusem bezstronnego świadka
ingeruję w kształt ciężarnej abstrakcji
widmo chłopca biegnie przez noc dławiąc się
wielkimi kęsami ciemności
nikła poświata absorbuje zapach żywicy
i strachu
chłopiec nigdzie nie dobiegł
w geście nadziei
rozpościeram ramiona by przekonać się
o realnym ciężarze pustki
mężczyzna szczodrze rozrzuca nasienie-
zamiast drzew wyrastają krzyże
mężczyzna buduje dom-
serce rozsadzają przeciągi
mężczyzna ucieka
próbując dogonić własny krzyk
mocno
zaciskam się w sobie
kropla potu jak obca planeta
uwikłana w trajektorie złych doświadczeń
szuka dróg wyjścia