Chylińska - wiersz
Po bólu jest trochę nadziei.
To był przypadek, może minie.
W końcu twoje życie to kałuża brei.
Życie puszcza czyny, jak powietrze sunie.
Jest ci trochę cieplej z każdym dniem.
No chyba, że znowu jesteś tam,
Gdzie byłeś z nią, a ona obok cieniem.
Rozglądasz się i jesteś wciąż sam.
Ciepła szyja wygina się na dźwięk głosu.
Pofalowany włos pod ręką drży ze śmiechem
Piękne oczy, gdzie chowam marmur losu,
Niczym kos odlatuję, wraz ze słońcem.
Blond i suknia podobna, może to ona ?
Nie, po prostu ten chód i astygmatyzm.
Osąd miły, ale jakże pusty w środku.
Mnie trafia wciąż pragnień cel intratny.
Papieros męczy już wygładzoną twarz,
Zwilżając oczy, co zimne jak zza krat.
Cios od myśli, smaku cierpkiego jak sadź.
Znów toczy z porażek do zjedzenia obiad.
Wciąż widzę pod kątem zaciekawioną minę.
Patrzy wiecznie kim się dla niej stanę.