Przyzwyczajenie... - wiersz
Przecież to wszystko dla Ciebie miła, super mieszkanie i extra bryka, byś przed swoimi się nie wstydziła, z połową świata, ja się borykam. Tylko mi nie mów, że masz mnie dosyć, bo gdy do domu wracam zmęczony, układam sobie, za co przeprosić, jeszcze przed wejściem, mam uśmiech żony. Buty na kapcie, czysto za drzwiami, pilot na miejscu, zupa gorąca, nikogo w domu dziś, poza nami, spojrzeń na boki i dąsów bez końca. Tematów ważnych do poruszenia, jakby nie było lub ważne nie są, więcej powodów zaś do dręczenia i prawie wszystkie wiążą się z kasą. Gdzie straciliśmy uczucia dawne, kiedy byliśmy piękni i młodzi? W blasku księżyca noce upojne, a teraz razem nic nie wychodzi. Razem nam dzisiaj nie jest po drodze. Nie wiemy kiedy się rozwidliła. Przy jej humorach, z domu wychodzę, a ona dla mnie, też nie jest miła. Po co my razem tak się męczymy? Co nas przy sobie trzyma tak mocno? Przyzwyczajenie, komfort lubimy, trochę dla ludzi, choć nie wiem po co.