kingaczyta.blogspot.com
Dzięki Simonowi Beckettowi rozpoczęła się moja przygoda z thrillerami. To właśnie jego "Chemia śmierci" rozpoczęła moją fascynację mocnymi, krwawymi historiami. I jestem mu naprawdę mega wdzięczna! Po pierwszym tomie z doktorem Hunterem, przyszedł czas na trzy kolejne, które również pochłonęłam. A teraz, chyba po 3 czy 4 latach mam okazję trzymać kolejną część. Ale tym razem mam też okazję ocenić ją już jako bardziej doświadczona czytelnika i popatrzeć w większą rezerwą. Czy dalej jestem tak oczarowana?
Z jednej strony jestem bardzo szczęśliwa, że pojawił się kolejny tom, bo myślałam, że to już definitywny koniec dr Huntera. Z drugiej jednak odczuwam pewien niedosyt. Mam wrażenie, że to już nie było to. Ja chyba inaczej tę serię zapamiętałam. Nie wiem, może liczyłam na te same emocje, co przy pierwszym tomie, na tę moją fascynację i wytrzeszczone ze strachu oczy i walące serce, jeszcze nie przyzwyczajone do mocnych scen i zwłok.
Nie zrozumcie mnie źle, bo "Niespokojni zmarli" to w dalszym ciągu dobry thriller, ale trochę jednak różni się od poprzednich tomów. Mam wrażenie, że autor wyszedł z wprawy, oddalił się od dr Huntera, a teraz mu ciężko wrócić. Książka jest miejscami przegadana, co negatywnie wpływa na akcję. Brakowało mi tu też tego specyficznego i mrocznego klimatu, wiedzy medycznej i szybciej bijącego ze strachu serca. Hmmm, czyżby Beckett zbliżał się do obyczajówki? Mam nadzieję, że nie, bo tego nie będę w stanie w tej serii zaakceptować.
Doktor David Hunter skłania zmarłych do zwierzeń w literackich thrillerach, które poruszają najgłębsze emocje milionów czytelników...
Runa - mała spokojna wysepka na Hebrydach, odcięta od świata miotanym sztormem oceanem, tam doktor David Hunter - antropolog sądowy, który "wie...