Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013-08-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 280
Dodał/a opinię:
KasikO
Tak trudno opiekować się kimś,... ... nawet najukochańszym na świecie, gdy samemu potrzebuje się opieki i przytulenia... (W imię miłości, K. Michalak, str. 37, Wyd. Literackie, 2013) Jakiś czas temu czytałam inny tytuł Pani Katarzyny i ... o tym opowiem jednak innym razem. Dziś zdradzę tylko, że nie ciągnęło mnie do jej kolejnych tytułów. Jednak jak przystało na mola książkowego, nie przepuszczam okazji do zdobycia jakiejkolwiek pozycji po okazyjnej cienie (niecałych 6 zł.). Dodatkowo historia o małej bohaterce wydała mi się pospolita. Dziesięcioletnia Ania, w której życiu niewątpliwie nie jest różowo. Kontra tajemniczy właściciel Jabłoniowego Wzgórza, Edward. Do tego nie jedna dobrze skrywana tajemnica z przeszłości, która tylko czeka by wyjść na światło dzienne. Czy ja wiem, czy może to być oryginalna, wciągająca opowieść? Nie mniej jednak bardziej niż historia Ani, ciekawiło mnie to w jaki sposób autorka poradziła sobie z umieszczeniem w książce tak trudnego bohatera jak dziecięca postać. I jeszcze to jak opowieść o małej Ani ma się do jej sławnej imienniczki z innego Wzgórza, czy jest aż tak wzruszająca, skoro aż tak się to podkreśla? Wątpiłam w to mocno i podeszłam do niej sceptycznie. I jakże pozytywnie się rozczarowałam. W imię miłości to taka pozycja, przy której zapomina się o otaczającym świecie, o porze dnia, nocy. Ponieważ, gdy się ją czyta nie wiadomo kiedy staje się obserwatorem przedstawionych wydarzeń, niemym bohaterem historii. Zapomina się zupełnie, że bohaterzy to tylko postacie z książki, bo jedną ma się ochotę przytulić i pocieszyć, inną zaś rozszarpać na strzępy, by przemówić jej do rozsądku. Książka zachęca do myślenia. Porusza tematy, o których na co dzień się zapomina, a które nie tylko mogą ale zapewne nie raz się przydarzają. Przeczytałam ją zarywając noc, ale nie żałuje. I tylko jeden raz myślałam o tym, by odłożyć ja na chwilę i skończyć później. Ale bynajmniej nie dla tego, że nie byłam ciekawa dalszych losów małej Ani, bo książkę czyta się ją na jednym wdechu, od pierwszej do ostatniej strony. Tym powodem, było to, że od ilości zapewnionych w książce wzruszeń, pojawił się moment, w którym nie wiele widziałam przez łzy. Ponadto zarówno dzięki przedstawionych w niej historiach, jaki i samym tym, że nie byłam przychylnie nastawiona do książek Pani Katarzyny, nauczyłam się, a może raczej przypomniała sobie, że każdemu należy się druga szansa. Jednak w mojej ocenie, nie potrzebie porównuje się ją do sławnej Ani mieszkanki Zielonego Wzgórza. Ponieważ poza zbieżnością imion i historii umiejscowionej na Wzgórzu nic więcej nie łączy tych opowieści. Każda z nich jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, na swój sposób piękna.
Pewnego słonecznego dnia na progu uroczej, starej kamieniczki w miasteczku o nazwie Zabajka stanęła dziewczyna. Otworzyła szeroko drzwi i uśmiechnęła się...
"Miasteczko Pogodna, które Bogusia pokochała od pierwszego wejrzenia, stało ciche i spokojne w promieniach przedpołudniowego słońca. Zegar na ratuszowej...
Co innego jednak wybaczyć, a co innego zapomnieć.
Ludzie różnie sobie radzą ze spadającym na nich nieszczęściem. Po jednych spływa to jak po kaczce, inni muszą topić smutki w alkoholu, niektórzy - jak mama Ani - popadają w depresję i otępienie, pozwalając, by wszystko toczyło sie obok nich, zupełnie obojetni na los najbliższych. Są też jednak tacy, dla których poważny problem to wyzwanie, wręcz zachęta do działania i walki.
Więcej