Podopieczna sta³a w ³azience z kobiet± w fartuszku i z chustk± na g³owie. Pochylone nad pralk± pstryka³y namiêtnie przyciskami. Spyta³am, o co chodzi. Okaza³o siê, ¿e seniorka zadzwoni³a do s±siadki, poniewa¿ w pralce ¶wieci³o siê jedno ¶wiate³ko. Krêci³y pokrêt³em, wciska³y przyciski i spogl±da³y na mnie z wyrazem twarzy mówi±cym: „Ledwo przyjecha³a, a ju¿ popsu³a”.
Wiktoria uspokoi³a mnie, ¿e do koszenia trawy przychodzi ogrodnik. Opiekunka natomiast plewi grz±dki i dba o kwiaty. Rano po ¶niadaniu idzie do ogródka i do obiadu tam pracuje. Gdy zobaczy³am grz±dki z sa³at± zjedzon± przez ¶limaki, koprem, buraczkami i innymi ró¿no¶ciami, które mo¿na znale¼æ w ogródku, zrobi³o mi siê s³abo na sam± my¶l, ¿e tego dogl±daæ ma opiekunka. Czê¶æ warzyw wyros³a, bo nie zosta³a zu¿yta w porê, czê¶æ zjad³y ¶limaki, czê¶æ obsiad³a mszyca. Warzywa lepiej wygl±da³y w szklarni. Ros³y tam cukinie i pomidory. Poza tym w ogrodzie znajdowa³y siê porzeczki, agrest i maliny… Zmienniczka opowiedzia³a mi o pracy tutaj. Zaznacza³a, ¿e jej siê tu podoba, dobrze rozumie siê z podopieczn± i wróci tu jesieni±. Wtedy bêdzie wystarczaj±co pracy, bo spadn± li¶cie w ogrodzie i bêdzie mia³a co grabiæ. S³ucha³am jej i zastanawia³am siê, czy to ¿art. Wiktoria niestety mówi³a powa¿nie.
Jak to czêsto bywa, pierwsze dni w nowym domu z nieznanym cz³owiekiem okazuj± siê chaotyczne i nie bardzo wiadomo, co robiæ. Zw³aszcza je¶li jest siê pierwsz± opiekunk± i Stelle (miejsce pracy, posada) nie zosta³o jeszcze „ustawione”. Opiekunka powinna wtedy uwzglêdniaj±c potrzeby swoje i podopiecznej, stworzyæ sta³y plan dnia, który jest przekazywany kolejnym zmienniczkom. Jest to wa¿ne nie tylko dla samych opiekunek, ale równie¿ dla osób z otêpieniem starczym, które ¼le znosz± najmniejsze zmiany. £atwiej jest im funkcjonowaæ wed³ug utartych schematów, które „wchodz± im w krew”. Dziêki temu w bardzo zaawansowanym stadium choroby wiele czynno¶ci wykonuj± automatycznie. Nie musz± siê zastanawiaæ, pytaæ. S± spokojniejsi, gdy wiedz±, co maj± w danej chwili robiæ. Taki program dnia nale¿a³o wprowadziæ u Marlen. Nie chcia³am jednak jej ¿ycia stawiaæ na g³owie. Próbowa³am najpierw poznaæ jej nawyki i przyzwyczajenia, jak i sam± seniorkê.
Podopieczna stwierdzi³a, ¿e chce wracaæ do domu starców. Dowiedzia³am siê, ¿e to ju¿ drugi, w którym by³a. W obu znalaz³a siê na w³asne ¿yczenie. Decyzjê, ¿e opu¶ci i jeden i drugi o¶rodek podjê³a równie¿ samodzielnie. Przez chwilê przygl±da³am siê i s³ucha³am. Pierwszy dom starców by³ jednym z lepszych. Monika ¿artobliwie mówi³a, ¿e mia³ cztery gwiazdki. Przebywali w nim adwokaci, lekarze, dyrektorzy, prawnicy, arty¶ci. Podopiecznej nie podoba³o siê, ¿e wszyscy ju¿ od rana chodzili tam ubrani w eleganckie ciuchy, z pe³nym makija¿em. To chyba by³y za wysokie progi na Marlen nogi. Natomiast w tym miejscu, z którego j± w³a¶nie odebra³y¶my, ludzie byli dla niej za bardzo oble¶ni. Skar¿y³a siê siostrzenicy, ¿e nie mo¿e ¿yæ w takich warunkach. Opowiada³a, ¿e mieszkañcy podczas posi³ków parskaj±, kas³aj±, kaszl±, pluj±. Kto¶ wyci±ga³ protezê, kto¶ inny zabra³ jej widelec i go obliza³. Ona by³a za delikatna, by na to patrzeæ. Faktycznie wygl±da³a super. Nie ¶lini³a siê, nie parska³a i wydawa³o mi siê, ¿e mówi z sensem.
W¶ród pustych czterech ¶cian siedzia³a moja podopieczna. By³a szczup³a, ubrana w niebieski dres. Mia³a d³ugie blond w³osy, zakrêcone w przepiêkne loczki. Przebywa³a w nijakim pokoju, przy otwartym oknie i wygl±da³a, jakby przeniesiono j± prosto z lat siedemdziesi±tych.
Na szczê¶cie w koñcu trafi³y¶my na przytuln± w³osk± restauracjê, w której mo¿na by³o zap³aciæ kart±. Zamówi³am pizzê z parmezanem i rukol±, Monika wziê³a pizzê i sa³atkê. Do picia mia³a wodê i wino. Ja zdecydowa³am siê na Apfleschorle (sok jab³kowy z gazowan± wod± mineraln±). Najad³am siê. Zamówi³y¶my jeszcze karafkê wina i siedzia³y¶my prawie do pó³nocy, rozmawiaj±c o wszystkim i o niczym. By³o mi³o. Trochê siê uspokoi³am. Gdy biega³am po mieszkaniu podopiecznej, targa³y mn± ró¿ne dziwne my¶li. Na szczê¶cie mia³y¶my to ju¿ za sob±. Monika równie¿ w koñcu siê rozlu¼ni³a. By³a bardzo przyjemn± i otwart± osob±.
Nikt obecnie nie interesuje siê ani mn±, ani podopieczn±. To miejsce, gdzie jestem, bardziej przypomina bezludn± wyspê, pustkowie, miasto trupów. Albo miasto ¶piochów. Spokojne, ale opuszczone przez wszystkich. Podopieczna nafaszerowana lekarstwami i opuszczona przez rodzinê i znajomych. Pozosta³am jej tylko ja − wierna towarzyszka.
Przysz³a moja „ulubiona” córka podopiecznej, pani sekretarka. Zda³am jej relacjê, koñcz±c stwierdzeniem, ¿e Agnes musi du¿o chodziæ. Erika wsta³a, podesz³a do matki i rzek³a: „Chod¼, mamo, pochodzimy trochê”. Wyci±gnê³a rêce w jej kierunku. Agnes pos³usznie wsta³a i chcia³a od razu zrobiæ krok do przodu. Jej nogi zaczê³y siê telepaæ. Erika przestraszy³a siê, pu¶ci³a matkê i podopieczna opad³a na fotel.
Córka podopiecznej ca³y dzieñ prowadza³a Agnes po domu. Momentami my¶la³am, ¿e za du¿o tego chodzenia. Ania koniecznie chcia³a postawiæ matkê na nogi, by w koñcu móc nas opu¶ciæ. Po nieprzespanych nocach i kilku dniach zamkniêcia w czterech ¶cianach by³o widaæ, ¿e opieka nad matk± jej nie s³u¿y. Pewnego wieczoru o¶wiadczy³a, ¿e wraca do siebie. Jakby co¶ siê dzia³o, mia³am dzwoniæ. Przynios³a mi Baby Phone do pokoju i pojecha³a do siebie.
Planowa³am zostaæ u Agnes d³u¿ej. W zwi±zku z tym musia³am siê zameldowaæ. Ania s³ucha³a. Pani koordynator kategorycznie zaprzecza³a, ¿e jest taki obowi±zek. Twierdzi³a, ¿e jeste¶my w Unii Europejskiej i w tej chwili nie jestem do tego zobligowana. Wda³y¶my siê w dyskusjê. Owszem jeste¶my w Unii, ale to oznacza dla mnie jako pracownika tylko tyle, ¿e mogê tu pracowaæ bez specjalnego zezwolenia. Ale z pewno¶ci± nie zwalnia mnie to z obowi±zku zameldowania, który w Niemczech funkcjonuje. I wtedy koordynatorka palnê³a najwiêksz± g³upotê, jak± mo¿na by³o us³yszeæ z jej ust. Powiedzia³a, ¿e przecie¿ wiadomo, ¿e opieka to szara strefa i nie ma to znaczenia. Otworzy³am szeroko usta. Ania, która do tej pory przys³uchiwa³a siê bez wiêkszego zainteresowania, zrobi³a siê czerwona. Nasz go¶æ chyba zda³ sobie sprawê, ¿e paln±³ gafê i próbowa³ zmieniæ temat.
Czasami podopieczna co¶ przypali³a, próbuj±c sobie przyrz±dziæ jedzenie, gdy wychodzi³am z domu. Raz by³a to patelnia, na której sma¿y³a serek camembert. Gdy wróci³am z zakupów i wesz³am do domu, powietrze by³o bia³e. Cud, ¿e czujniki przeciwpo¿arowe siê nie w³±czy³y. W zlewie le¿a³a czarna patelnia z kawa³kiem czego¶. Po inspekcji lodówki okaza³o siê, ¿e by³ to w³a¶nie serek camembert.
Dom têtni³ ¿yciem. W tle roznosi³o siê chrapanie Swena. Pomy¶la³am: „Jak w domu”. Kto by przypuszcza³, ¿e Niemcy te¿ ¿yj± tak jak my. Zazwyczaj domy moich podopiecznych by³y puste, ponure, nudne, smutne. Nie czu³o siê rado¶ci i nie by³o widaæ ¿ycia. A tu nagle taka niespodzianka.
Agnes poprosi³a, ¿ebym zadzwoni³a jeszcze raz. Renata wysz³a w roboczym ubraniu. By³o widaæ, ¿e jest zaskoczona i chyba nie przysz³y¶my w porê. Agnes przypomnia³a jej, ¿e przecie¿ mówi³a, ¿eby¶my j± odwiedzi³y. Przyjació³ka spojrza³a na ni± z u¶miechem i rzek³a: „Tak, Agnes. Mówi³am wam, ¿eby¶cie wpad³y”. I zaprosi³a nas do ¶rodka.
W szafce w ³azience znajdowa³a siê kolekcja najró¿niejszych olejków do k±pieli, z których staruszka bardzo chêtnie korzysta³a. Potrafi³a le¿eæ w wannie pó³ godziny. Od czasu do czasu dolewa³a ciep³ej wody. Pomieszczenie wype³nia³y egzotyczne zapachy. Za oknem, które znajdowa³o siê naprzeciw wanny, rozprzestrzenia³ siê zapieraj±cy dech w piersiach krajobraz. Domek podopiecznej znajdowa³ siê na ma³ym wzniesieniu i widok koñczy³ siê dopiero na zamku i przepiêknym parku wokó³ niego. Starsza pani relaksowa³a siê otoczona pian± i w tym momencie by³a najszczê¶liwsz± kobiet± pod s³oñcem.
Agnes by³a drobniutk± kobiet±. Pochodzi³a z Czechos³owacji. Po¶lubi³a Niemca wbrew woli jego rodziny. Ca³e ¿ycie ciê¿ko pracowa³a na gospodarstwie. Chcia³a udowodniæ nieprzychylnym te¶ciom, ¿e ich syn zdecydowa³ siê na w³a¶ciw± kobietê. Jej pokorne podej¶cie do ¿ycia bardzo pomog³o kobiecie na stare lata, w obliczu choroby.
Podopieczna sta³a w ³azience z kobiet± w fartuszku i z chustk± na g³owie. Pochylone nad pralk± pstryka³y namiêtnie przyciskami. Spyta³am, o co chodzi. Okaza³o siê, ¿e seniorka zadzwoni³a do s±siadki, poniewa¿ w pralce ¶wieci³o siê jedno ¶wiate³ko. Krêci³y pokrêt³em, wciska³y przyciski i spogl±da³y na mnie z wyrazem twarzy mówi±cym: „Ledwo przyjecha³a, a ju¿ popsu³a”.
Ksi±¿ka: Per³y rzucone przed damy
Tagi: starosc, demencja, #alzheimer, cz³owiek, ¿ycie, praca, #emigracja, #obczyzna, otêpienie, biografia, Autobiografia, Niemcy, Opieka, #literaturafaktu, opowiadania