W literaturze kryminalnej przyjęło się, że o tym, kim jest zabójca, czytelnicy dowiadują się w ostatnich rozdziałach danej powieści, a autor przez całą fabułę delikatnie naprowadza (bądź zwodzi) swoich odbiorców, by sami zabawili się w detektywa i odgadli, kto zabił.
Malcolm Mackay, autor powieści "Lewis Winter musi umrzeć", pierwszego tomu "Trylogii Glasgow", zdecydował się na dość nietypowy krok i zrezygnował z owej aury tajemniczości otaczającej mordercę. Od samego początku czytelnik wie, kto jest ofiarą, a kto zabójcą. W zamian pisarz dał swoim czytelnikom coś innego, moim zdaniem równie interesującego, jak zabawa w detektywa.
Calum MacLean zarabia na życie zabójstwami na zlecenie. I jest w tym bardzo dobry. Perfekcjonizm jego pracy został dostrzeżony i doceniony zarówno przez ludzi z branży, jak i zleceniodawców. Ponieważ Calum jest profesjonalistą, wie, jak duże ryzyko niesie za sobą wybrany przez niego zawód, dlatego też zlecenia przyjmuje rzadko, starannie je wcześniej wybierając.
Kiedy decyduje się zająć zadaniem zlikwidowania Lewisa Wintera, płotki w kryminalnym półświatku, sprawa wydaje się być prosta. Calum wykonuje zlecenie bez zarzutu, fachowo. Jednakże nie wie, że tym samym wpada w sam środek konfliktu, który rodzi się wewnątrz przestępczego społeczeństwa Glasgow.
"Są dwa powody, dla których ludzie są gotowi zrobić coś niebezpiecznego: jeden uzasadniony, drugi nie. Nieakceptowalnym bodźcem do podejmowania ryzyka jest chciwość. Chęć posiadania dużych pieniędzy, których w zasadzie się nie potrzebuje. Natomiast zrozumiałym powodem jest dreszczyk, jaki daje ta praca. To coś zupełnie innego."
"Lewis Winter musi umrzeć" to debiutancki kryminał Malcolma Mackaya, rozpoczynająca serię Trylogia Glasgow. Książka ta jednak nie jest typową przedstawicielką swojego gatunku, o czym zresztą pisałam we wstępie do recenzji. Czytelnik od samego początku wie kto jest zabił, kogo zabił, kiedy i jak. Nie ma zagadki i owego dreszczyku towarzyszącego poszukiwaniu mordercy. Tego w powieści Mackaya, moi drodzy, nie doświadczycie. Przede wszystkim z tego względu, że autor zdecydował się zagłębić w technikę speca od brudnej roboty i jego przygotowania do zlecenia.
Czytelnik ma możliwość spojrzenia na morderstwo od drugiej strony. Wraz z zabójcą skupia się na obserwacji zachowań ofiary, poznania jej rutyny dnia codziennego, przyzwyczajeń. Ustala plany: wykonania zlecenia oraz działań po nich, czyli opuszczenia miejsca zbrodni. Zdobywa broń oraz pojazd, wszystko tak, by nie można było go powiązać z ofiarą.
Pod tym względem czytając powieść "Lewis Winter musi umrzeć" można odnieść wrażenie, że ma się przed sobą swoisty podręcznik dla zabójców. Momentami odnosiłam wrażenie, że tak właśnie jest, głównie z powodu prostego, nieco technicznego języka, którym posłużył się autor. Niektórym odbiorcom będzie to odpowiadać, innych zniechęcać; ja osobiście znajduję się gdzieś pośrodku tego.
"Zabić człowieka to nic skomplikowanego. Trudno za to zabić go dobrze."
Wydarzenia opisywane są w czasie teraźniejszym, językiem beznamiętnym, nieskomplikowanym, co w pewnym sensie upraszcza odbiór historii stworzonej przez Mackaya. Jednym z jej atutów jest ukazanie wydarzenia z kilku różnych perspektyw. Nie zabraknie więc spojrzenia zarówno ze strony ofiary i mordercy, lecz również świadków, osób postronnych i organów ścigania. Jednakże ze względu na styl pisarza zabieg ten wypadł dość sztywno, a odbiór dodatkowo komplikuje szybkie przeskakiwanie z jednej postaci na drugą, z jednego miejsca na kolejne. Lecz jako że jest to powieść debiutancka i autor dopiero szlifuje swój warsztat, to myślę, że można lekko przymknąć na to oko.
To, co spodobało mi się w tej książce, to sposób ukazania świata przez autora; nie jest on wyłącznie czarno-biały, lecz pełen odcieni szarości. Nie ma wyłącznie dobrych glin i złych przestępców. Mackay nie ujednolica swoich bohaterów pod kątem stereotypów, nie narzuca odbiory ich określonego obrazu, lecz opisuje ich tak, by czytelnik mógł sam wyrobić sobie opinię na ich temat.
"Za kilka godzin Calum wtopi się w noc i pójdzie zabić człowieka. Może się wydawać, że to łatwa praca. Wie, że jest dobry w tym fachu. Lecz to się nie liczy. Odbierasz życie drugiemu człowiekowi, a to dobry powód, by się denerwować."
W książce "Lewis Winter musi umrzeć" nie spotka się zapierających dech w piersiach scen pościgów, strzelanin czy zakrojonych na szeroką skalę porachunków gangsterskich. Raczej należy traktować ją jako wprowadzenie do powyższych, bowiem takie zapowiedzi pojawiają się pod koniec recenzowanej książki. Przynajmniej mam nadzieję, że tak będzie, bowiem z początku debiutanckie dzieło Malcolma Mackaya nieco nuży i się dłuży. Dopiero po kilkudziesięciu stronach zaczęło przykuwać moją uwagę.
Jeśli chodzi o mnie, to z chęcią zapoznam się z kolejnymi częściami "Trylogii Glasgow", mając cichą nadzieję, że będą lepsze, dynamiczniejsze, bardziej wciągające.
Póki co początek nie jest najgorszy, aczkolwiek autor musi jeszcze sporo rzeczy dopracować w swoim warsztacie. Na pewno jednak jest to jeden z lepszych debiutów z jakimi spotkałam się w tym roku.
http://wiedzma-czyta.blogspot.com/2014/04/malcolm-mackay-lewis-winter-musi-umrzec.html
Informacje dodatkowe o Lewis Winter musi umrzeć:
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2014-03-05
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
9788377586099
Liczba stron: 368
Dodał/a opinię:
Ruda_Wiedzma
Sprawdzam ceny dla ciebie ...