Ostatnio przyszłam do Was z pierwszą częścią "Stróży", więc dzisiaj czas na drugą, na "Brudnopis Boga". Powiem tak: pióro Ćwieka znów mnie pochłonęło i zaintrygowało do tego stopnia, by sięgnąć po jego kolejne cykle, lecz tym razem poczułam również zawód. Chcecie wiedzieć dlaczego? Zapraszam do dalszej recenzji.
"Stróże. Brudnopis Boga" przedstawia nam pięć praktycznie niezależnych, choć teoretycznie powiązanych ze sobą opowiadań, pomiędzy którymi przewija się Dziś - czteroczęściowe, krótkie fragmenty dotyczące aktualnych wydarzeń. I jeśli te opowiadania w zupełności mnie urzekły, dodając powieści, tak "Dziś" kompletnie zawodzi.
"Dziś" dzieje się bezpośrednio po Epilogu części pierwszej Stróży, gdzie mamy Butcha i Zadrę próbujących rozpracować Isma'ila, anioła oszalałego, żyjącego bez kontaktu z rzeczywistością. Aniołowie z WINA starają się również dowiedzieć, czym jest tytułowy Brudnopis Boga. Ogólnie pomysł Ćwiek miał naprawdę dobry, tylko wykonanie troszkę nie poszło. Nie mówię tu konkretnie o stylu autora, ale o realizacji planu. Pomieszanie wątków, zburzenie linii czasowej to zabieg, któremu nie do końca podołał. Mógł opisać tę historię jako jedno z opowiadań, co na bank wyszłoby o wiele lepiej, bardziej wciągająco. Tutaj otrzymaliśmy kawałki historii, które po połączeniu skleiły się w całość, owszem, lecz bardzo niespójnie i bez kleju ani rusz.
Co się tyczy opowiadań: cud, miód i orzeszki! Wciągnęłam się w każde: czy to przedstawiające pierwszy kontakt Butcha z Zadrą i założenie WINA (Wydziału Interwencyjnego Nadzoru Anielskiego), czy ukazanie pierwszego upadku Lucyfera oraz innych aniołów powiązanego, jak się okazało, z plemieniem Indian. Dotarliśmy też na Haiti, gdzie zderzyliśmy się z voodoo i ze ześwirowanym... (bez spojlerów, więc nie skończę zdania). Ćwiek zagwarantował również świetną zabawę dla miłośników kotów, które jako motyw przewodni urzekają w Karmie, ostatnim opowiadaniu.
Najbardziej w "Stróżach. Brudnopis Boga" spodobał mi się sam motyw aniołów stróżującymi nad aniołami stróżami - jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmiało. Mówię Wam, Ćwiek dał radę z utworzeniem anielskiej wspólnoty, urzeczywistnił ją i udekorował smaczkami. Czytając, bawiłam się przednio i żałuję, że to koniec mojej przygody z Butchem i Zadrą. Dla wielbicieli Kłamcy wspomnę, że Loki również miał swoje momenty w książce, zdecydowanie mniejsze niż w pierwszej części, ale to dobrze - Lokiemu poświęcono cały cykl, niech teraz inni się wykażą, a co! :)
Podsumowując, świetna historia czy to na nudne wieczory, czy na spokojne, czy nawet na szalone, pełne kłótni domowników, gdzie jedyne, o czym się marzy, to zamknięcie w pokoju i ucieczka od rzeczywistości. Polecam zarówno fanom jak i niefanom fantasy - bo czy ktoś nie lubi historii o aniołach, którym towarzyszą rozmaite przygody pełne bałaganu, zagadek i zwrotów akcji? No właśnie. :)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2019-11-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 276
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Ew
Krótkie wakacje Dzwoneczka nieomal kończą się tragedią. Gdy wróżka budzi się po wielomiesięcznej śpiączce, odkrywa, że całe życie, jakie znała, to tylko...
Jakub Ćwiek w najwyższej formie! Oto sentymentalna podróż po USA - po miejscach kultowych, zwyczajnych i takich, o których zapomniał świat. Świeży...