Niezwykle odwa¿ny cz³owiek

Autor: bobx46
Czy podoba³ Ci siê to opowiadanie? 0

Robert Mik³osz

 Niezwykle odwa¿ny cz³owiek

 

   Szed³ samotnie w zapadaj±cym zmroku, zag³êbiaj±c siê niemal po kolana w b³ocie, pokrywaj±cym poln± drogê, na której w³a¶nie siê znajdowa³. Kierowa³ siê od swojego domostwa w stronê pobliskiego miasteczka, Kruszwicy. By³o zimno, wia³ silny wiatr; wczoraj ca³y dzieñ pada³ deszcz – nadchodzi³a wyj±tkowo wczesna tego roku jesieñ. Szczelniej dopi±³ p³aszcz, mocniej owin±³ wokó³ szyi czerwony szal, tak jak lubi³a jego ¿ona, tak jak go nauczy³a, na zewn±trz wierzchniego okrycia. Kultywowa³ ten zwyczaj nawet po jej ¶mierci. Odesz³a z tego ¶wiata dziesiêæ lat temu {jak ten czas leci – pomy¶la³}; zabi³a j± gru¼lica. To go za³ama³o. Sta³ siê zgorzknia³y, smutny, zacz±³ piæ. Trzy lata przed towarzyszk± ¿ycia pochowa³ swoj± nowonarodzon± córeczkê, nawet nie zd±¿yli nadaæ jej imienia. – Gru¼lica p³uc – orzek³ lekarz. Psioczy³ wówczas na ca³y ¶wiat, przeklina³ Boga; nie wiedzia³ wtedy jeszcze, co go czeka w przysz³o¶ci, co zgotuje mu los trzy lata pó¼niej, wszechmocny Bóg. Dzi¶ by³ z³amanym ¿yciem czterdziestoletnim mê¿czyzn±, z bujn±, siw± czupryn±, ze zniszczonymi d³oñmi. ¯y³ z pracy w³asnych r±k – ku¼nia stoj±ca opodal drewnianej chaty, w której mieszka³, by³a jego drugim domem.

   Powoli zbli¿a³ siê do pierwszych zabudowañ miasta. Kazimierz, bo takie nosi³ imiê, s³yn±³ w okolicy z niezwyk³ej si³y i odwagi. Mawiano, ¿e z nied¼wiedziem móg³by siê braæ za bary, widziano ponoæ jak szar¿uj±cego byka chwyci³ za rogi i kark mu skrêci³ w gniewie, sam g³osi³, i¿ samego diab³a z piek³a za uszy by wyci±gn±³, gdyby mu zalaz³ za skórê. Ile by³o w tym prawdy, a ile wyobra¼ni ludzkiej i przechwa³ek samego bohatera? Trudno powiedzieæ. Na pewno wszyscy schodzili mu z drogi, bano siê go powszechnie, matki straszy³y nim niegrzeczne dzieci.

    Po ¶mierci ¿ony {Agata nadal odwiedza³a go w snach} nie prze¿y³ ani jednego dnia bez pijatyki, rozróby. W miarê up³ywu czasu, jak ból ³agodnia³, czêstotliwo¶æ tych ekscesów równie¿ traci³a na intensywno¶ci. Ale i dzi¶ jeszcze potrafi³ rozbiæ drewnian± ³awê na czyim¶ grzbiecie albo rzuciæ kim¶ o ¶cianê. Miejscowy proboszcz wyklina³ go z ambony, wzywa³ do poprawy – nic nie dociera³o do zapalczywej g³owy.

   W oddali majaczy³a w³a¶nie murowana wie¿a ko¶cio³a pod wezwaniem Jana Chrzciciela, z której w niedziele rozchodzi³ siê d¼wiêk dzwonu, wzywaj±cego wiernych na nabo¿eñstwa. Dwa razy w tygodniu udawa³ siê t± drog± do oddalonej o jakie¶ dwa, trzy kilometry Kruszwicy: we wtorki na cotygodniowy targ, by zrobiæ sprawunki i w soboty do miejscowej gospody „Pod Czerwonym Bykiem”, by topiæ swe smutki, ¿ale w alkoholu wraz z nielicznymi przyjació³mi jacy mu pozostali – lokalnymi obibokami i nicponiami.

   Wszed³ w³a¶nie w obrêb miasta. Latarnie nik³ym ¶wiat³em roz¶wietla³y kamienice i brukowane uliczki, na których zalega³y wci±¿ po wczorajszej ulewie ka³u¿e i masy zaschniêtego b³ota. Zakl±³ szpetnie i prawie biegiem ruszy³ w stronê gospody, czu³ ju¿ w ustach smak wódki i piwa, ale te¿ spieszno mu by³o zobaczyæ pasierbicê gospodarza, siedemnastoletni± Martê.

   Marta. Pozna³ j± zaraz po ¶mierci swojej ukochanej. Ona straci³a wtedy ojca, on dwie kochane istoty; to zbli¿y³o ich do siebie. Po roku matka dziewczynki wysz³a za m±¿ po raz drugi za obecnego w³a¶ciciela „Pod Czerwonym Bykiem”, jednak zawi±zana wówczas przyja¼ñ pomiêdzy doros³ym, zgorzknia³ym mê¿czyzn±, a dzieckiem przetrwa³a do dzi¶. Pamiêta³ jak siadywa³a mu na kolanach i prosi³a, ¿eby opowiada³ jej bajki; robi³ to z wielk± rado¶ci±. Kiedy koñczy³ jedn± opowie¶æ, patrzy³a mu w oczy, a potem szepta³a do ucha: - Jeszcze, wujku, jeszcze jedn±, ostatni±. – I opowiada³ dalej. Dziwne, ten gburowaty cz³owiek potrafi³ rozmawiaæ z tym ma³ym anio³kiem, lgnê³a do niego i w przeciwieñstwie do innych nie ba³a siê go wcale. Jej matka pocz±tkowo patrzy³a na tê ich przyja¼ñ z niechêci±; potem przywyk³a, pogodzi³a siê z ni± – i tak zosta³o a¿ do teraz. Mo¿e dziewczynka dostrzega³a w nim ojca, wsparcie w trudnej chwilii, pociechê, on na pewno widzia³ w niej utracone dziecko. Marta mia³a kruczoczarne w³osy i ciemne jak wêgiel oczy, podobnie jak jego zmar³a córka. To ona zapewne uchroni³a go przed postêpuj±cym szaleñstwem, a kto wie, czy i nie przed samobójstwem, to sam jej widok tamowa³ w nim gniew, destrukcjê. Dzi¶ dziewczyna by³a pannic± i ogl±dali siê za ni± ch³opcy. Ona sama równie¿ wodzi³a oczyma za co przystojniejszymi kawalerami, jednak nie mia³a jak do tej pory ¿adnego, a chêtnych nie brakowa³o – panna by³a nad wyraz urodziwa.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz byæ zalogowany, aby komentowaæ. Zaloguj siê lub za³ó¿ konto, je¿eli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
bobx46
U¿ytkownik - bobx46

O sobie samym: Napisz kilka s³ów o sobie
Ostatnio widziany: 2021-05-29 12:29:47