"Amelia"...cz.4
-Wiesz to nawet nie o to chodzi. Nie wiem czemu ,ale czuje się totalnie zagubiona. Niby wiem jak jest ,ale nie mogę do końca tego ogarnąć i pojąć.
-Rozumiem twoje rozterki. Nie powiem ,że bardzo chce jej z Tobą dzielić . Wiem jednak że to gra również o moje losy. Więc proponuję usunąć się w cień, dam Ci czas , przemyśl to i jeśli zatęsknisz za mną odezwij się.
-Tomasz! Nie chce byś teraz odchodził..... znowu.
-Nie odchodzę. Daje Ci pomyśleć.
-Ale chcę pomyśleć z Tobą!
-Moja droga będę Cię rozpraszał....
-Tak? Ciekawe jak hehhe
-Już ja mam swoje sposoby...
-Brzmi bardzo kusząco.
-Ami , odpocznij a jutro daj znać co postanowiłaś....,- Amelia nie chciała już tego komentować czuła się opuszczona , nie chciała być sama, wcale nie chciała myśleć o tym co się stało. Ale widząc jego reakcje poczuła się zbędnym przedmiotem i to uczucie wywołało w niej gorzkie łzy.
-Moja droga co się dzieje? Dlaczego płaczesz?
…,-Amelia wyobraziła sobie jak mu wyjaśnia dlaczego płacze, krzycząc i płacząc, machając rękami . Ale oprzytomniała …
-Nic to nic , to z tych wszystkich emocji. Spokojnie dam radę...,-dotknęła jego twarzy i zbliżyła się do jego ust. Pocałunek był krótki ,ale pełen smutku i jakby pożegnalny...
- Jedź..,-uwolniła się z jego uścisku. Wyjęła klucz do domu i ruszyła na schody. On tam został trochę walnięty obuchem.
-Ami!....wszystko będzie dobrze...kocham Cię...
-Tomaszu do jutra . Dobrej nocy..,-weszła do domu szybko zamykając drzwi by nie widział jej łez. Oparła się o drzwi i rozpłakała,
...-Amelia leżała na kanapie w salonie. Na podłodze leżał kubek po lodach, o i jeszcze jeden i jeszcze jeden. Oprócz tego dwa opakowania po czekoladzie z bakaliami, i nie do końca zjedzona paczka chipsów cebulowych .Ubranie to samo co wczoraj. Coś jakby wibrowało pod kocem. Dźwięk się nie kończył...
-Jaki czort....idźcie precz!!! nie nie nie!!!...śpię!!! ochhh,- poruszyła się siadła nagle,
-Gdzie jesteś? ,- szukała gorączkowo przedmiotu swej wściekłości..
-Jesteś...,- zdzwonił Tomasz
-Czego chcesz? nie odbieram ….
-Słucham
-Część! ?
-Yhy...
-Miło Cię słyszeć...
-Tak jasne...
-A co nie miło!
-Nie wiem....
-Dziwnie mówisz, masz kaca?
-Kto?
-No przecież nie ja...
-Oszalałeś? Ja nie potrzebuje alkoholu by mieć kaca.
-Kabanosy?
-Co?
-Ami znam Cię.
-Oszalałeś? Żadne kabanosy, gdzie je miałam kupić wczoraj ? W lesie?
-Aha no tak czyli zostają nam lody....
-A czemu lody?
-Ja zawsze jem lody jak mi źle
-Nie żartuj sobie....
-No dobrze , wiem ,że dziewczyny w chwilach smutku jedzą lody...nie mam pojęcia czemu?
-Jakim smutki?? czemu je jedzą? O matko...!!!bo są dobre!!! a to ,że porzuciłeś mnie wczoraj zresztą już nie pierwszy raz, że mój mąż wynajął jakiegoś erotomana, żeby mnie uwiódł i Bóg wie co jeszcze. I to ,że jestem zupełnie sama. Jestem gruba i brzydka....
-Dobra jadę....
…,- Zjadłam tony lodów ,mdli mnie, boli mnie głowa....to nie powód by się smucić nie wcale...w ogóle.....
-Halo? Tomek?.czy ty mnie w ogóle słuchasz?...no nie co za dziad !! wyłączył się....Amelia opadła na poduszkę .
-Nikt mnie już nie kocha. Jestem zupełnie sama. Nie ma lodów , ani kabanosów. Życie jest okropne. Co mnie dziś jeszcze poniżającego spotka,..,-Amelia usłyszała pukanie do drzwi,
-O matulu, nie otwieram....
-Amelia otwórz przecież wiem ,że tam jesteś....
-Idź sobie,
-Nigdzie nie pójdę...