"Amelia"...cz.5
-Yyyymmmm , jestem za...
-No ja w sypialni ty w salonie...
-Ej?
-Co ?dam ci kocyk....
-Nie chce kocyka...
-To będzie ci zimno...
-Chcę Ciebie...
-No masz mnie...
-Ale wiesz....
-Nie!!! nie wiem...
-A tam dobrze wiesz...
-Tomasz ogarnij się proszę....
-Jestem ogarnięty o dziwo przy tobie....ale wiesz , że to się tak nie da przy tobie...
-Co się nie da , co się nie da,... wszystko się da....
-Och kobieto ty moja...
-Ooo jak ładnie...buzi w policzek
-E tam w policzek, nie chce
-Nie chcesz? Nic innego przy moim synu nie dostaniesz...
-Ale on nie patrzy...
-Uspokój się!!Musi Ci wystarczyć ,że koło ciebie siedzę...
-Tak masz rację moja droga, hehhehe żartujesz ,ale ja to uwielbiam w tobie wiesz?
-Wiem. A ja uwielbiam to , że jesteś przy mnie...i znosisz moje szaleństwa
-Przecież Ty nie masz żadnych szaleństw...choć powiem Ci , że odkąd Cię znam nie nudzę się absolutnie. Wręcz przeciwnie mam pełne ręce roboty.
-hehehhe to ciesze się ,że zapewniam Ci rozrywkę...
-Lepiej bym tego nie nazwał...i wiesz co
-Tak?
-Chyba mi się to podoba...
-Chyba?
-No tak...nie no tak podoba mi się...
-To świetnie. Aha wiesz jak dojedziemy to będę musiała jeszcze parę rzeczy spakować.
-Dobrze .O już zaraz jesteśmy u Ciebie.
-Dobrze.
-Amelia muszę o to zapytać....
-Pytaj...
-Jakim cudem jesteś spokojna?żadnych pytań, pretensji , analiz życiowych nic....
-Hmm. Bo ja wiem...nie wiem ,ale jak ci tego brakuje to nie ma sprawy...
-Nie!! nie jest super, jakbym poznawał Cię na nowo.
-To znaczy jest coś ,ale nie wiem jak zacząć temat...
-Oj...to już wiem skąd ten spokój bo tu się zaraz bomba szykuje....
-Nie aż tak nie zresztą to chyba wiadome ,że o to zapytam...
-Miśka pytaj zniosę wszystko...
-O już jesteśmy....i mały zasnął.. Zawsze zasypia w aucie.
-To ja go przeniosę ty nie możesz dźwigać.
-Dobrze.
Tomasz wyjął chłopczyka z auta, Amelia otworzyła drwi a on wniósł go do środka. Zaniósł na górę do jego pokoju. Ona wzięła jego rzeczy i postawiła w salonie. Stanęła i patrzyła. Czuła się tak jakby właśnie wróciła z długiej podróży. A przecież od tamtej felernej sytuacji w Feniksie minęło zaledwie kilka dni. Podeszła do sofy i dotknęła skaleczonego policzka. Jeszcze go czuła .Jeszcze ją piekło serce na samo wspomnienie. Choć dużo się w niej zmieniło. To było jak wypalone piętno. Nigdy nie zniknie , nie przeminie choćby robiła wszystko..tyle złych czynów...tyle tego.... szumiało w jej głowie, jakby wypiła kieliszek kiepskiego wina z biedronki. Ale jest on...Tomasz..i choć ma tyle do wyjaśnienia...to nic dam radę..właśnie zszedł z góry i podszedł bezszelestnie .Poczuła dotyk ,aż przeszedł ją dreszcz...dotknął jej szyi. Odsuwając włosy. Gdy się odwróciła w jego stronę dotknął opuszkami palców jej policzka....
-Muszę zbadać czy wszystko jest ok...
-No tak jasne...nie przeszkadzaj sobie doktorze...po chwili zapytała...
-Czy wszystko jest dobrze?
-Tak skarbie...wreszcie tak....i oby jak najdłużej...
-Wiesz co.....Nic już nie mów...zaczęła go całować, a on ją...