Brzydale

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Powiedziałem, że świetnie, że pyta i zaprowadziłem do kibla.

– Zrzut na dostawy małogabarytowe. – Pokazałem palcem na muszlę.

„Część” wpadła z pluśnięciem.

– Ssanie pompy. – Spuściłem wodę.

– Tak jest. – Zrozumiał instrukcje majstra.

– BHP i higiena pracy. – Na koniec pokazałem na jego dłonie i na umywalkę.

– Oczywiście. – Wzorowo umył ręce.

Dzięki tej metodzie skłaniam go do samodzielnych kąpieli. I oby udawało się to jak najdłużej.

Lubię wchodzić z nim w różne role. Zazwyczaj wpływa to na niego dobrze, ale miewa też skutki uboczne. Po akcji z dewolajem mnóstwo drobiazgów wylądowało w kiblu.

Fajnie, że z posiłkami nie ma problemu. Niektóre chore osoby plują albo nie jedzą wcale. Dobry apetyt dziadkowi nie minął. Zawsze dużo jadł, przy czym był żylasty i silny. Dlatego nie było łatwo go ściągnąć do domu, kiedy nam uciekł.

Udało mu się zwiać kilka razy. Chce odwiedzić dom rodziców, który już nie istnieje. Za pierwszym razem powiedziałem, że już od dawna go nie ma i że bardzo mi przykro. Powiedział, że pieprzę głupoty i chciał się bić. Teraz, ilekroć chce wracać do domu, mówię, że dziś nie możemy, ale pojedziemy jutro. Kolejnego dnia to samo i tak w kółko.

Jego mózg pragnie wrócić do bezpiecznych uczuć z dzieciństwa. To znaczy, że nie jest z nim dobrze i trzeba się szykować na stopniowe pogarszanie.

Dwa miesiące temu Józek podarł wszystkie pieniądze, jakie miał. Gdybym wiedział, że to zrobi, zabrałbym mu i napił się z nim za to wódki.

– Ciekawe, czy dziadkowi zaszkodziłby alkohol? – pytam zakładając spodnie.

– Znieczuliłoby go i tylko by napaskudził.

Uśmiecham się do niej. Nastawiamy się na nowy dzień.

– Fajnie, że jesteś przy mnie, Friku – mówię.

– Fajnie, że jesteś ze mną, brzydalu.

Podjęliśmy decyzje, że pierwsze lata małżeństwa poświęcimy dziadkowi. Zrobił dla innych tak wiele, że powinien dostać medal.

Piątka jego dzieci ustaliła, że dom rodziców dostanie ten, kto się nim zaopiekuje. Nikt nie chciał, to się zgłosiliśmy. Dla nas to duża sprawa zająć się Grand Józkiem. I kto nie marzy o domu z ogrodem.

Tylko moja mama odwiedza ojca, reszta ma gdzieś, od kiedy choroba przybrała na sile. Tłumaczą, że dziadka już nie ma. Wygodne usprawiedliwienie. Tylko że nic nie zmienia. Nawet jeśli ich ojciec pojawia się rzadko, to nie zniknęło jego ciało.

Straszne, co robi z człowiekiem ta choroba. I jak obnaża serca bliskich.

Minęło pół roku. Rozumiem już, co czują ludzie, którzy opiekują się podobnie chorymi, dlaczego puszczają im nerwy. Chociaż my z dziadkiem nie mamy takich problemów, jak niektórzy. Zazwyczaj jest luz. Dziadek lubi na przykład patrzeć, jak pracuję. Dla niego komputer to czarna magia. Siedzi jak zaciekawione dziecko i czasami zadaje pytania, a ja mu opowiadam, że teraz jesteśmy w banku, zaraz potem w urzędzie, a on się zachwyca.

 


Zaczynamy nowy dzień. Wchodzę do pokoju Józka. Siedzi na łóżku, wyprostowany i ubrany w piżamę. Przed chwilą machał do nas fajfusem.

– Wiedziałeś, że ja przyjdę, inaczej byś się nie ubrał, co?

– Nie.

Rozglądam się po pokoju za czymś podejrzanym i patrzę na niego, a on dodaje:

– Kobitka dupiasta musi być, prekrasny. – Popatrzył w kierunku drzwi, chodzi mu o Olkę. – Ta je brzydka, ale ma dobrą dupę.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-01-19 08:57:23