Ciało do ciała (Malarz 10.)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

                W hotelu w Madrycie Kryspin zamówił dwa pokoje jednoosobowe obok siebie. Zaraz po przybyciu na miejsce i zrzuceniu rzeczy zawiadomił, że musi udać się do galerii. Zaproponował, aby Joanna została, wzięła prysznic i odpoczęła. Sam czuł zmęczenie po odprawach na lotniskach, podróży, całym zgiełku z tym związanym. Najchętniej położyłby się i odpoczął, ale musiał załatwić to po co tu przyjechał. Joanna postanowiła iść z nim. Wzruszył ramionami.
 - Twoja wola – stwierdził – To chodźmy.
 - A nie muszę się przebrać, czy coś? Ty tak idziesz? – spytała patrząc na jego spodenki do kolan i podkoszulek na ramiączkach. Spojrzał po sobie.
 - Daj spokój. Wernisaż jest jutro. Dzisiaj mam tylko dostarczyć ostatnie płótno i załatwić jakieś formalności. Dzień roboczy, nuda, żaden powód do strojenia się.
 Dostarczył obraz, przywitał się z właścicielami galerii. Przyjęli go z ulgą, ale też nie kryli pretensji, że kazał tyle czasu na siebie czekać. Mieli wiele rzeczy  do przekazania, mnóstwo pytań, ustaleń. Pokazali Kryspinowi i jego partnerce ekspozycję jego prac. Zabrali przywieziony obraz do oprawienia. Kierownik artystyczny obiektu po zapoznaniu się z jego pracą przybiegł do niego, aby mu uścisnąć dłonie.
 - To będzie hit sezonu. – zawiadomił z uśmiechem i poszedł skąd przyszedł.
Po załatwieniu spraw w galerii poszli do restauracji posilić się, potem zwiedzali miasto, a do hotelu wrócili późnym wieczorem. Pożegnali się na korytarzu pocałunkiem. Żadne z nich nie próbowało zmienić tego i przedłużać wieczoru. Tak było dobrze.

Następnego dnia wybrali się na zakupy. Kryspin postanowił kupić sobie nowe buty. Na wernisaż miał zamiar iść w dżinsach i zwykłej, czarnej koszuli. Miał jednak przekonanie, że buty świadczą o klasie właściciela, a on przyjechał tu w adidasach. W adidasach na wernisaż pójść nie mógł. Znalazł sklep, znalazł wsuwane, wygodne półbuty i wydał na nie prawie wszystkie pieniądze jakie mu pozostały na koncie. Teraz czując się dobrze sam ze sobą mógł dalej zwiedzać miasto. Po południu miał umówione spotkanie z jakimś reporterem. Poszedł spokojnie. Okazało się, że reporterów było trzech. Nagrywali to co mówił, robili zdjęcia. Mieli mnóstwo pytań. Joanna, która mu towarzyszyła, nie rozumiała ani słowa, więc nudziła się jak mops. Potem poszli się przebrać. Joanna włożyła małą, czarną, dopasowaną do figury sukienkę przed kolano, miała na sobie makijaż i biżuterię. Kryspin na chwilę zaniemówił. Objął ją zachwyconym wzrokiem, wyciągnął do niej ramię, po czym stwierdził.
 - Ja też bym potrafił tak obłędnie wyglądać, jakbym się postarał.
 - Aha – uśmiechnęła się – Nie mam zupełnie żadnych wątpliwości.
Poszli. W pustych, poprzedniego dnia, pomieszczeniach teraz było tłoczno. Zaraz przy wejściu stały osoby z cateringu ubrane w charakterystyczne, niebieskie uniformy i częstowały szampanem, dalej był tłum ludzi, a Kryspin został wypatrzony niemal od razu przez kierownika galerii. Najpierw zostali mu przedstawieni pozostali artyści wystawiający swoje prace. Rozmawiali chwilę, potem podłączały się kolejne osoby. Mówili po hiszpańsku i francusku. Joanna była wszystkim przedstawiana, ale z rozmów rozumiała niewiele. Już zaczynała żałować, że tu przyjechała, bo czuła się jak piąte koło u wozu. Wtedy spotkała angielkę, która również miała problem z porozumieniem się z kimkolwiek. Od pierwszego spojrzenia przypadły sobie do gustu odnajdując jedna w drugiej towarzysza niedoli.  Na sali był także Paul. Z uśmiechem podszedł do Kryspina obejmując go z radością.
 - Widziałeś to? Czy to nie jest najszczęśliwszy dzień twojego życia? Widziałem twój nowy obraz. Powiem ci, że odważnie zagrałeś. Nie spodziewałem się tego po tobie.
 - Obraz jak obraz. Chodź ci kogoś przedstawię – podeszli do Joanny. Paul zupełnie zmieszany, jakby na chwile zaniemówił. Odzyskał jednak głos i zdobył się na uśmiech.  – Przyjechałeś z kobietą? Masz kobietę? Nic się nie pochwaliłeś. No piękna. Jestem pełen uznania. A więc masz kobietę – Znów powtórzył, po czym Kryspin szturchnął go uznając, że się zaciął.
 - Już ci lepiej? Joasiu ten gamoń to Paul, mój przyjaciel. On doprowadził do tego, że to wszystko ma miejsce. Ja sobie odwiedzałem rodzinę, a on za wszystkim biegał. To Joanna. Moja przyjaciółka. Powiedziałem jej, że jesteś gamoń. Nie zna francuskiego.
 - Ależ ja jestem gamoń, to ty nie uwierzysz. Najlepiej to ja pójdę zobaczę czy kogoś ciekawego jeszcze tu nie spotkam. – Jego wzrok zatrzymał się na kimś w tłumie i Kryspin w tym samym momencie też skierował tam swe spojrzenie. Zamarł w bezruchu. To była Dominika. Ubrana w luźne spodnie i lejącą białą koszulę z niewielkim dekoltem. Włosy miała spięte, zebrane wysoko, szła w jego kierunku. Poczuł jak nogi wrastają mu w podłogę. Dawno jej nie widział. Wydawało mu się, że się trochę zaokrągliła, a może to ubranie sprawiało takie wrażenie. Tak, czy inaczej wszystkie tęsknoty, wspomnienia, żale zagrały w nim na nowo, a ona stanęła naprzeciw niego.
 - Cześć – przywitała się – Gratuluję wernisażu. Widziałam, że twoje prace cieszą się niesamowitym powodzeniem. Dobrze wyglądasz.
 - Ty okropnie – odpowiedział siląc się na żart, ale jego posępna mina sprawiła, że zupełnie mu nie wyszedł – Przytyłaś, albo coś.
 - Troszeczkę, ale już wzięłam się za siebie. Niedługo zrzucę. Co tam u ciebie słychać? – w tym momencie Joanna stojąca obok chrząknęła i Kryspin przypomniał sobie o niej.
 - To jest Joanna, moja nowa dziewczyna – przedstawiając chciał podkreślić to, że nie jest już sam i nie płacze.
 - Nowa dziewczyna? Miło mi poznać – kobiety podały sobie ręce – Dominika jestem. No więc masz nową dziewczynę?. Szybko ci poszło – w jej głosie Kryspin odczytał pretensję i to ubodło go do żywego. Sama zostawiła go, wyszła za innego, a teraz miała pretensje, że umawia się z innymi?.
 - Przepraszam. Chyba zrobiłam błąd przychodząc tu. Lepiej sobie pójdę – zawiadomiła, odwróciła się i odeszła w stronę drzwi pośpiesznym krokiem. Kryspinowi wciąż w głowie grały jej słowa pełne wyrzutu. Miała czelność mieć pretensje o to, że jest z dziewczyną? Nie miał zamiaru puścić jej tego płazem. Spojrzał na Joannę.
 - Przepraszam. Zaraz wrócę. – Wypowiedział i pobiegł za Dominiką. Już była na zewnątrz, kiedy ją dogonił i chwycił za ramię. W świetle latarni wydawało mu się, że ujrzał błysk łez w jej oczach. I teraz ośmielała się jeszcze płakać?
 - Co ty sobie wyobrażasz? – spytał z nieukrywanym gniewem – Zostawiłaś mnie jak szmatę, poszłaś do innego. Pewnie już wcześniej go znałaś, bo pewnie inaczej to tak szybko by nie poszło. Rach ciach i ślub.- zaśmiał się cierpko - Co chcesz? Żebym skamlał za tobą jak szczeniak, żebym wypruł sobie żyły? Wtedy będziesz zadowolona? O co ci chodzi do jasnej cholery? Ty pieprzysz się z innym, z innym zakładasz rodzinę ,a ja mam do końca życia gryźć ściany z tęsknoty za tobą? O to ci chodzi?!– pytał z rosnącą pasją.
 - To z tobą chciałam założyć rodzinę! – wypowiedziała ona  również z gniewem – Sam sobie wybrałeś to co chciałeś! Myślisz, że ta dziewczyna zgodzi się na twoją wieczną wolność, bez zobowiązań? Ona też kiedyś będzie chciała mieć rodzinę. Oby doczekała się momentu, kiedy dorośniesz.
 - Może już dorosłem. Może dorosłem. Wiesz?. Tylko tobie tak bardzo się śpieszyło, że nie mogłaś wytrzymać nawet paru pieprzonych miesięcy. Wiesz co? Zjeżdżaj do swojego nowego mężusia i do swojego wymarzonego, rodzinnego życia. Mam nadzieję, że chociaż w połowie będzie cię kochał tak jak ja. Spieprzaj i więcej nie pojawiaj się w moim życiu. – mówił drżącym głosem, przez powstrzymywane z wysiłkiem łzy. Stała przed nim. Pragnął jej każdym skrawkiem ciała i duszy, a była tak nieosiągalna jak gwiazda z nieba. Mógł ją mieć i wszystko przepadło. Świadomość tego znów jak tnące pazury przejechała po jego duszy otwierając zabliźniające się rany. Odwrócił się, odszedł szybkim krokiem, znalazł zaułek w którym mógł się ukryć, aby nabrać powietrza, osuszyć oczy, pozbierać się do kupy. Miał potworną ochotę zapalić. Naprzeciw zobaczył sklep. Poszedł do niego, kupił paczkę papierosów.  Wkrótce siedział na murku przed galerią i wolno wciągał dym – najpierw jeden papieros, potem drugi.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39