Doctor animae et cordis - rozdział pierwszy cz. 2
swój rudy łeb, jakby wyczuł biegnącego w zaroślach zająca i zaczął szczerzyć zęby i szczekać w stronę kąta przy drzwiach. Po chwili z pobliskiego regału zaczęły hurtowo spadać książki, a w mojej głowie znów zabrzmiał ten wredny śmiech, odbił się takim głośnym echem, że głowa zabolała mnie bardziej niż przedtem. Miałam wrażenie, jakby ktoś wwiercał mi się w mózg albo strzelił z Walthera P38 i kula utkwiła robiąc dziurę w skroni. Opadłam jak przewracające się drzewo powrotem na poduszkę, cała spocona. Huk spadających książek narobił takiego hałasu, że obudził śpiącego Adama. Wparował do mojego pokoju, jak myśliwy do domku Babci Czerwonego Kapturka. Sądzę, że gdyby mój brat miał przy sobie strzelbę, zacząłby strzelać na ślepo, zabijając przy tym mnie i Smikiego, pozostawiając przy tym mojego niewidzialnego prześladowcze bez szwanku, śmiejącego się i bijącego brawo z naszej głupoty i bezradności. A może nawet, wyciągnąłby z kieszeni wuwuzele.
- Alina co się stało! Usłyszałem jakiś hałas i przestraszyłem się, że coś ci się
stało - rzekł zdenerwowanym głosem
Nadal siedziałam na łóżku lekko roztrzęsiona. Do końca nie zdając sobie
sprawy z tego co działo się przed chwilą.
- Aaaa, nic. Chyba książki spadły z półek - odpowiedziałam wskazując
palcem
- To widzę, ale jak to się stało? - nie ustępował nadal podenerwowany.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Alina, na litość boską! Co się z tobą dzieje! Jesteś jakaś
dziwna, nieswoja, nieobecna.
- No mówię, nie wiem. Po prostu spadły. - odpowiedziałam z lekkim
zmieszaniem.
- Coś musiało je zrzucić, co same ot tak sobie, s