Dzisiaj żyjem, jutro gnijem

Autor: Horsztynski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Nie! - rzucił wiadro na ziemię. - Nie! Nie! Nie!

- Tak. - usłyszał za plecami dziecięcy głos. Gdy się odwrócił ujrzał dwoje dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Z roztrzaskanymi główkami. - Czekamy na ciebie - powiedziała dziewczynka przemiłym głosem. W dłoni miała młotek.

Oboje uśmiechnęli się niewinnie. W tym samym czasie otworzyły się drzwi w okolicznych chałupach i wybiegli z nich uzbrojeni ludzie. Pierwszego Kozak zabił szablą, drugiego zranił w rękę. Następni zaś przygnietli go do ziemi i zabrali broń. Między wyzwiskami, a kopniakami Tereszczuk usłyszał śmiech. Śmierci śmiech. Hryhory doskonale go znał. Wszyscy żołnierze umilkli.

Przed powstaniem Chmielnickiego, ten śmiech towarzyszył mu bardzo często. Podczas wypraw na Tatarów, podczas napadów na szlacheckie dwory, w karczemnych zwadach, rabunkach, gwałtach i morderstwach. Kozak leżąc, podniósł głowę i spojrzał na Michała Kosseckiego. Swojego dawnego druha.

- Spodziewałem się złapać kilku kozaczków, a zamiast tego wpadł mi stary druh i wielkiej sławy ataman Hryhory Tereszczuk! Ejże! - krzyknął do żołnierzy. - Przygotować jaśnie oświeconemu panu tron, aby go ugościć odpowiednio! - kilku poszło ostrzyć pal, a dwóch związywało Kozakowi ręce i nogi. Gdy skończyli, szlachcic kazał im zostawić ich samych.

- Widzę, że ci się powodzi stary psie - odezwał się Hryhory. - Jak to tak?

- Potrzebna była każda szabla, a moja jest najsławniejszą szablą na kresach Rzeczpospolitej. Cofnięto mi infamię i dano chorągiew. Fortuna to dziwna pani. Raz zabija się kilku ludzi i dostaje się za to wyrok za wyrokiem, a innym razem puszcza z dymem całe wsie i jeszcze zostaje się za to nagrodzony i pochwalony. Wcześniej, razem użyźnialiśmy ziemię cudzą krwią, a powietrze wypełnialiśmy ludzkim krzykiem. Teraz ty skończysz na palu, a ja będę bohaterem. Będę jadł, pił, chędożył panny, zabijał tak jak wcześniej, tyle że teraz oprócz tego co zagrabię, to jeszcze dostanę żołd. A panny będę miał dworskie, a nie jakieś kijowskie kurwy jak twoja matka.

Kozak się roześmiał.

- I na ciebie przyjdzie czas. A ja będę czekał - powtórzył to samo co wcześniej słyszał od duchów.

- Zapomnij. Jeszcze kościół mnie poświęci jako obrońcę religii chrześcijańskiej. Pójdę wtedy robić bałagan w Niebie.

- Nie ma zbawienia dla takich jak my – ton Kozaka był lodowaty. Było w nim słychać jednak jeszcze coś. Przypominało to smutek.

Kossecki gwizdnął do swoich ludzi. Pal był gotowy.

Była to metoda bardzo lubiana przez szlachtę i wojsko koronne. Końmi nawleczono Kozaka na pal, który przebił mu odbyt. Później pal postawiono. W ten sposób będzie umierał całymi dniami. W miarę czasu, pal będzie się zagłębiał w jego ciele, milimetr po milimetrze, rozrywając mu wnętrzności. Będzie to trwało tak długo, że ofiara zdąży w tym czasie przemyśleć całe swoje życie kilka razy. Hryhory przynajmniej miał ładny widok na zachodzące słońce.

Niedługo potem przybyło więcej jeźdźców, którzy wcześniej ścigały niedobitków spod Beresteczka. Zaczęła się hulanka i pijatyka. Kozak oczywiście stał się ich główną rozrywką. Wyzywali go, pluli na niego, oblewali gorzałką i przypalali stopy. Jakby i tak mało miał cierpienia.

Bladym świtem, gdy wszyscy posnęli, pogrążony w bólu Tereszczuk ujrzał przed sobą postać. Dopiero gdy zmrużył oczy, poznał Ostapa Bondarczuka.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Horsztynski
Użytkownik - Horsztynski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-03-14 17:20:37