Karmnik

Autor: BrunoKadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Miał słabą kondycję. To największy obibok klanu.

– W dupie mam twoją plamkę!

Odleciał do swego zdezelowanego gniazda, niespecjalnie urażony.

– Zalotnik pieprzony – dodała wkurzona wróblica. – Jeszcze żeby był coś wart. Ani gniazda zbudować, ani żarcia zdobyć. A potem żebrze po innych wróblach.

– Za jakiś czas znowu spróbuje – zaćwierkała Świrka.

Wietrzyk otworzył szeroko oczy.

– Odezwała się. Jak pięknie. – szepnął. – Dawaj – ćwierknął sam do siebie na odwagę i wyleciał z krzaka.

Sfrunął prosto między Twarde Dzioby.

W pierwszej chwili widząc wroga na własnym podwórku wróble zamurowało.

Szybko się jednak otrząsnęły.

– Księciunio! – zaćwierkały.

Kilka samców go okrążyło.

– Jestem sam, mam pokojowe zamiary – ćwierkał szybko Wietrzyk.

– Wy nie wiecie co to pokój! Gniazdo Obfitości jest na ziemi niczyjej, nie wasze!

– Zgadzam się.

– Teraz będziesz się zgadzał ze wszystkim, jak w Gnieździe. Zabić go!

– On mnie obronił! – Świrka podfrunęła pomiędzy wróble.

Zabiło szybciej serduszko Wietrzyka.

– Jak obronił?! – zapytał nastroszony wróbel na czele.

– W Gnieździe Obfitości, w czasie walki.

Wszystkie wróble miały żywo w pamięci bitwę. Szczególnie śmierć dwóch towarzyszy.

– Czego chcesz? – zapytał samczyk na czele.

– Przyleciałem prosić o pomoc Świrkę. Chcę udowodnić wróblom z mojego klanu i wam, że Wielki Dobry traktuje wszystkich równo. Nie mogę tego zrobić bez pomocy jednego z was. – Jego serce zasuwało jak u kolibra.

– To weź Giezka, czego od razu nasze dziewczyny?

– Pomyślałem, że jak już ją uratowałem, to może ona...

– A skąd ty w ogóle znasz moje imię?! – Świrka zatrzeszczała niskim głosem, jak sroka. – Podglądałeś mnie, zboczeńcu?!

Wietrzyk zrobił wielkie oczy. Serce mu zamarło. Taki głos z takiego gardziołka?

– Ja, ja…

– Może, kra, kra!? Odpowiadaj! – wrzasnęła.

Przestało istnieć wszystko, karmnik, konflikt, była jedynie dezorientacja. Przecież ona była taka krucha i delikatna... Miało być tak pięknie, mieli zostać małżeństwem, ich wspólne dni miały być usiane szybkimi numerkami, jak na zakochane wróble przystało.

To wszystko się rozmyło, stało się mocno wątpliwe.

– Byłem szpiegiem. Jestem wnukiem wodza, musiałem – powiedział zrezygnowany.

– Jedzie ci z dzioba! – Zaśmiała się Świrka.

Nagle przestało mu zależeć na misji i na wszystkim innym.

– Zabić go! – zawołały wróble.

– Nie! Pomogę mu! Tylko trzymaj się ode mnie z dala, oblechu. Widzę, jaki jesteś napalony – ćwierkała wróblica.

– Ty masz coś z głową? Czy ja się na ciebie rzucam?

W życiu by nie pomyślał, że z niej taki burak.

– Już ja swoje wiem. Jak chcesz to zrobić?

W pierwszym momencie Wietrzyk nie wiedział, o czym ona ćwierka.

– Kiedy pojawi się Wielki Dobry, usiądziemy na nim, ty po jednej, ja po drugiej stronie – wyjaśnił po chwili.

– Zwariowałeś?! Chcesz go rozzłościć?! – wybuchła.

– Myślę, że go to nie rozzłości, bo nas karmi. Pomyśli, że jesteśmy wdzięczni. A jeśli będzie niezadowolony, to wszyscy zobaczą, że potraktuje nas jednakowo. Jeśli się boisz, to może ktoś inny się poświęci, żeby zapobiec rozlewowi krwi? – zapytał Wietrzyk.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
BrunoKadyna
Użytkownik - BrunoKadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-01-19 08:57:23