Pocztówka (dokończenie)

Autor: HerrSteppe
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Muszę przyznać, że pańska teoria jest całkiem ciekawa, ale gdzie są dowody detektywie? Gdzie świadkowie, narzędzia zbrodni, poszlaki i co ważniejsze, gdzie mieści się ów dom zakazanych uciech?

            Odpowiedziałem a Gerhard aż oniemiał:

-To niemożliwe, byłem tam parę razy i nie zauważyłem nic podejrzanego – powiedział po chwili – zwyczajny pensjonat dla dziewcząt spoza Freistadt.

-Które nie mają tu rodziny i nikt ich nie zna – dodałem - Idealny kamuflaż, który zmylił zapewne niejednego stróża prawa.

-A dowody? – dopytywał Gerhard.

-Kilkudniowa obserwacja budynku i jego najbliższej okolicy, powinna wystarczyć. Zatrzymujące się koło pensjonatu, w późnych  godzinach nocnych samochody i wysiadający z nich eleganccy mężczyźnie raczej nie pasują do wizerunku kuźni nauki i czystości obyczajów.

            Krimminallobersekretӓr sprawiał wrażenie nie do końca przekonanego, mimo wszystko skinął głową mówiąc:

-Sprawdzimy to detektywie, to jedno mogę obiecać, a teraz proszę już iść. Jest pan wolny, przykry incydent związany z pańskim aresztowaniem usuniemy, proszę jednak więcej nie wypytywać nieletnich niewiast. Za drugim razem policja może nie być tak wspaniałomyślna. Pożegnałem się z Gerhardem i obiecując trzymanie się z dala od kłopotów opuściłem posterunek IX rewiru.

 

***********

 

            Rzecz jasna nie powiedziałem Gerhardowi wszystkiego. Nie musiał znać szczegółów mojego śledztwa, w zupełności wystarczało, że znał wnioski. Na ślad fałszywego pensjonatu dla panienek z dobrych domów wpadłem przez przypadek. Wtorkowa wizyta u lekarza sądowego wyjaśniła kwestię pewnych otarć i śladów na ciele Chatlotte, zresztą nie trzeba było pytać lekarza, żeby dojść do identycznych wniosków. To, że niektóre dziewczyny prowadzą aktywne życie miłosne nie jest zaskoczeniem, zaskoczenie budzi jednak fakt takiego życia u dziewczyny, która wcześniej nie chciała spędzić nocy ze swoim chłopakiem. Musiałem jeszcze raz porozmawiać z Agathą oraz rodzicami Charlotte. Zakupiłem bilet i pojechałem popołudniowym pociągiem do Kollbergu.

Niestety nie wykazałem się wyczuciem czasu i taktem, w środę z rana miał odbyć się pogrzeb dziewczyny, o czym niestety nie wiedziałem wyjeżdżając poprzedniego dnia. Oświecenia doznałem w osobie dozorcy, który widząc nieznajomego wchodzącego do kamienicy zapytał kim jestem i czego szukam. Przez moment miałem nawet wrażenie, że wyczuwam troskę w jego ostrym jak krawędź topora głosie. Nie zapominając jednak o kurtuazji przedstawiłem się i powiedziałem, że przyszedłem odwiedzić państwa Brock.

-Tu ich Pan nie znajdzie, są na cmentarzu – powiedział dozorca po czym widząc moją nieco zmieszaną minę dodał – Dzisiaj jest pogrzeb ich córki. Wyjechała na wycieczkę do Zoppot i zniknęła podobnie jak córka Landmannów. Parę dni temu znaleźli ją martwą na plaży... – Dozorca dalej opowiadał, aż nazbyt dobrze mi znaną historię, ale nie słuchałem go. Nie musiałem. Przerywając jego monolog zapytałem jak dojść na cmentarz i ruszyłem we wskazanym kierunku.

            Kiedy zjawiłem się na miejscu pogrzeb jeszcze trwał. Stojąc nieco z tyłu poczekałem, aż wszyscy żałobnicy rzucą grudkę ziemi na trumnę i podszedłem. Wziąłem w dłoń mały kawałek gliny i wzorem pozostałych wrzuciłem ją do grobu Charlotte. Stojący obok rodzice spojrzeli na mnie z wyrzutem. Mieli pretensję, że nie odnalazłem ich córki, pretensję zupełnie bezpodstawne, ale nie chciałem im tego mówić. Powinienem zadać im kilka pytań, bardzo bolesnych pytań, wiedziałem jednak, że nie będą umieli na nie odpowiedzieć. Zamiast tego złożyłem wyrazy współczucia oraz kondolencję i opuściłem cmentarz. Szczerze żałowałem, że nie udało mi się znaleźć Charlotte, nie byłem jednak pewien czy mi uwierzyli. Mieli do tego prawo, byli jej rodzicami.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
HerrSteppe
Użytkownik - HerrSteppe

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-11-05 11:52:34