Prawdziwa miłość 1
Uśmiechnęłam się.
- Gdzie moje maniery.- powiedział ze śmiechem.- Nie przedstawiłem się.
- Nie szkodzi.- zaczęłam
- James.- powiedział.
- Jane.- powiedziałam i wybuchłam śmiechem na widok jego miny.
- Przepraszam.- powiedział.- Nie miałem pojęcia, że to o tobie opowiadał mi ojciec.
- Nie szkodzi.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.- Pozdrów ode mnie tatę.- powiedziałam.
- Już idziesz?- zapytał.
- Prędzej się powieszę niż będę przebywała z nim w jednym pomieszczeniu.- mruknęłam.
Dziwnie mi się przyglądał.
- Nie mam myśli samobójczych! Nie martw się.- powiedziałam.
- Nie o to chodzi. Zastanawiam się tylko, dlaczego Josh nie doceniał tego, co miał. Od razu widać, że jesteś świetną dziewczyną.
Zarumieniłam się.
- Jednak nie wystarczająco ładną dla niego.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
Wróciłam do teraźniejszości. Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się swojej szczupłej sylwetce. Długim brązowym włosom i brązowym oczom. Nie uważałam, że jestem brzydka, ale też nie miałam złudzeń, co do swojej urody. Jednak Josh nazwał mnie brzydką i wyrzucił mi, że się nie maluję. Próbowałam sobie wmówić, że to nie ma znaczenia, jednak prawda jest taka, że zdecydowanie namieszał mi w głowie. Zawsze przejmowałam się opinią innych. Skrzywiłam się na wspomnienie poprzedniego wieczoru, ale muszę przyznać, że czuję jakby ktoś zdjął mi ciężar z ramion. Wreszcie czuję się wolna i dużo szczęśliwsza.
Następnego dnia w drodze do szkoły wpadłam na ojca Jamesa.
- Dzień dobry, panie Wright.
- Witaj, Jane. Słyszałem, co się stało. Moje gratulacje.
Zmarszczyłam brwi.
- Wreszcie rzuciłaś tego debila.
- Aaa...- powiedziałam i się roześmiałam. Wtedy z samochodu zaparkowanego pod klubem pana Wrighta wysiadł James. O matko. Zaparło mi dech w piersi. Nie miałam pojęcia, że jest taki przystojny. W klubie było ciemno.
- O, jest nasz mały ninja.- skomentował.
Mały ninja???
- Eee?- zapytałam.
- Nic nie pamiętasz?- zapytał ze śmiechem i dał mi całusa w policzek.
Co się wczoraj stało?!
- Piłam coś?
- Urwał ci się film?
- Powiedzmy.
- No trochę wczoraj zaszalałaś.
- Nie mam kaca.- mruknęłam do siebie.- Jakim cudem to możliwe?
Przyjrzał mi się ze smutkiem.
- A, więc nic nie pamiętasz?
- Ostatnie, co pamiętam to nasza rozmowa. Myślałam, że potem wróciłam do domu.
Pokręcił głową zasmucony. Jego ojciec wszedł do klubu.
- Naprawdę nie pamiętasz?
- Ale czego?
Zanim zorientowałam się, co się dzieje przyparł mnie do słupu i zaczął namiętnie całować. Moje ciało od razu zareagowało na jego dotyk. To nie to samo, co z Joshem. Jamesa pragnęłam, podobał mi się.
Co mnie wczoraj ominęło?! Muszę się dowiedzieć. Choćby nie wiem, co wyduszę to z Jamesa. O matko. Całowałam się z Jamesem w klubie. Wiedziałam, że nie powinnam iść, ale z drugiej strony to James. Znam jego ojca od kilku lat.
Mam mętlik w głowie. Muszę sobie to wszystko poukładać.
- To jak? Przypomniałaś sobie?- zapytał z nadzieją.
Skrzywiłam się.
- Niestety nie.- powiedziałam zmartwiona.
Zdołowałam go.
- Mogę chociaż odprowadzić cię do szkoły?
To kiepski pomysł. Bardzo, bardzo zły. Jednak...
- Nie waż się jej dotykać!- krzyknął Josh.- Jest moja!
Wkurzyłam się. Nie jestem niczyją własnością i wielokrotnie powtarzałam to Joshowi. I zanim zorientowałam się, co się dzieje Josh przyłożył Jamesowi z całej siły.