Prawdziwa miłość 6
- Jane!- proszę porozmawiaj ze mną.- błagała Jess.
Zatrzymałam się w pół kroku.
- Masz minutę.- powiedziałam. Zerknęła na Jamesa.
- Możemy rozmawiać przy Jamesie o wszystkim.
Wzruszyła ramionami.
- Chciałam ci powiedzieć, że wróciłam, ale nie mogłam. Wtedy w klubie próbowałam zapomnieć. Na studiach coś się stało, nie chciałam cię w to mieszać...
- Uciekłaś ode mnie, dlaczego miałoby cię obchodzić moje uczucia?
- To nie tak.
- A jak, Jess? Przez całe życie traktowałaś mnie jak jakiś przedmiot na którym można się wyżyć. Poważnie już miałam dosyć twoich humorków, ale je tolerowałam, bo jesteś moją siostrą i cię kocham.- załkałam.
- Więc mnie wysłuchaj. Proszę.- szepnęła.- Na studiach kogoś poznałam. Byliśmy razem, a potem został zamordowany. Ciężko mi było się z tym pogodzić, dlatego wróciłam, chciałam zapomnieć, jednak to nie jest takie łatwe. Spotkałam tam siostrę Dylana, nigdy mnie nie lubiła. Pokłóciłyśmy się, obwiniła mnie za jego śmierć. Trochę się poszarpałyśmy, a potem wróciłam do domu. Nie wiem, kto ją zabił.- powiedziała, a ja natychmiast ją przytuliłam. Pierwszy raz mnie nie odepchnęła.
- Nie miałam pojęcia, co przeżywasz. Przepraszam.- wyszeptałam.
- Nie twoja wina.- powiedziała ocierając łzy.
Dostałam sms'a. Zmarszyłam brwi. To mama Josha.
- Pani Roberts chce żebym przyjechała porozmawiać z Joshem.- mruknęłam.
- Nie możesz jechać.- powiedziała Jess.- Nie masz pojęcia do czego on jest zdolny.
Uniosłam brew do góry.
- A ty niby masz?- mruknęłam.
Milczała.
- Też uważam, że nie powinnaś tam jechać.- powiedział James.
- A, co jeśli wtedy uda mi się dowiedzieć czemu zabił tą dziewczynę?
- To jest warte tego, żeby znów cię w coś wciągnął?
- Jej rodzice powinni wiedzieć.
- Jane.- powiedziała Jessica.- Nie rób tego.
- Możesz wreszcie przestać za mnie decydować?- warknęłam.
- Dobra, nie chcesz mojej pomocy to nie.- powiedziała i obrażona odeszła. Poczułam wyrzuty sumienia, ale wiedziałam, że mam rację.
- Jane, nie jedź tam. Proszę cię.- powiedział James.
- Muszę.- powiedziałam.
Zrezygnowany westchnął.
- W takim razie jadę z tobą.
- Możesz mnie zawieźć, ale nic ponad to.
Musiał zobaczyć stanowczość w moich oczach, bo nie protestował.
- Chciałeś ze mną rozmawiać.- powiedziałam niezbyt przyjaźnie do Josha.
- Przyszłaś.- powiedział dziwnie radosny.
- Nie schlebiaj sobie. Nie dla ciebie.
- To, co dla mojej matki?- prychnął.- Nie udawaj, Jess. Zależy ci na mnie.
Musiał zauważyć moje autentyczne zdziwienie.
- Nie miałam pojęcia, że znasz moją siostrę.- powiedziałam.
- O czym ty mówisz?- udawał, że nic nie rozumie.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś. Nazwałeś mnie Jess. Nie tak mam na imię.
- Jane, nie wygłupiaj się.
- Nie okłamuj mnie znowu, Josh. Nie mam ochoty na twoje gierki. Albo odpowiadasz na moje pytania, albo wychodzę.- powiedziałam.- Czemu zabiłeś tą dziewczynę?
- Bo z tyłu wyglądała tak jak ty.- wycedził.- Chciałem żebyś to przemyślała. Nie planowałem jej zabić.
- Chciałeś zabić mnie.- powiedziałam praktycznie niezaskoczona.
- Ostatnie pytanie. Skąd znasz Jess?
- Nie znam jej.
Przypomniałam sobie jej wcześniejsze słowa. Mówiła tak, jakby się znali. Jakby ona uważała, że zna go lepiej ode mnie. Oboje mnie okłamywali. Tego byłam pewna. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Gdzie się wybierasz?- krzyknął za mną Josh.
- Ostrzegałam, że jak mnie będziesz okłamywał to wyjdę.
Opuścił ramiona.
- Poznaliśmy się 3 miesiące temu. Zupełnie przypadkowo. Myślałem, że to ty. Jesteście identyczne. Kiedy się dowiedziałem, że masz siostrę bliźniaczkę byłem wściekły, że mi nie powiedziałaś. Jak mogłaś coś takiego ukrywać?- syknął.- W każdym razie dowiedziałem się ciekawych rzeczy na twój temat.
Wtedy mnie olśniło. Dlatego tak dziwnie się zachowywał.