Snow White 7, 8, 9

Autor: minona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0


8
Rochit wszedł cicho do jej pokoju. Leżała na łóżku skulona i nie ruszała się. Śpi? Podszedł
bliżej, by to sprawdzić. Oczy miała zamknięte. Nie słyszał jednak jej oddechu. Nie żyje?
Pochylił się ku niej, by dokładnie się przyjrzeć. Nie dostrzegł żadnego ruchu świadczącego o
tym, że dziewczyna oddycha. Zaniepokojony chwycił ją za nadgarstek. Puls miała żwawy.
Odetchnął z ulgą.
"Poczekam chwilę, może się obudzi" pomyślał. Prośba siostry skłoniła go do rozmowy z
Moniką. Szczerej. Nie może niczego przed nią ukryć. Jest mądra, więc zrozumie. Zaakceptuje
go.
Usiadł na krześle przy biurku i wbił wzrok w jej twarz. Nie wyrażała nic. Ani smutku, ani
złości, o radości w ogóle nawet nie ma mowy. Czy tak bardzo ją skrzywdził? Zabrał jej
wolność... Rochit westchnął ciężko.
Była taka piękna... Musiał ją mieć! Nie mógł jej sobie odpuścić. Chciał do niej znów napisać.
Ale zauważył, że go usunęła ze znajomych. Dlaczego? Powód nasuwał mu się tylko jeden. Nie
chciała go. Dała mu to wyraźnie do zrozumienia. Nie chciała go poznać. Dlatego ją porwał.
Inaczej nigdy by z nim nie pogadała. Teraz jest skazana tylko na niego. Nie ma wokół siebie
innych mężczyzn, którzy mogliby się za nią uganiać. Nie ma wyjścia. Musi go poznać.
Potrafi sprawić, że go pokocha. Nie stanie się to od razu, ale stanie na pewno. Wie, co ma
robić.
*
Monika usłyszała, jak ktoś wszedł do pokoju. Udała, że śpi. Nie chciała na nikogo patrzeć, a
tym bardziej gadać. Nie miała sił. Oddała się dennej rozpaczy, która nie minie, dopóki jej nie
uwolnią.
Czuła, że ktoś stanął nad nią. Nawet się pochylił. Poczuła męski zapach. Już wiedziała, kto to.
Przestała oddychać. Może pomyśli, że umarła. Wtedy wydostanie się stąd szybciej. Będzie
miała iście królewski pogrzeb...
Nagle chwycił jej rękę za nadgarstek. Faktycznie myślał, ze umarła. Ale niestety zdradził ją
puls, który w tym momencie walił z przejęcia jak oszalały. Miała ochotę wyrwać mu tę rękę,
cofnąć się w najdalszy kąt i zacząć na niego krzyczeć. Powstrzymała się jednak. I tak byłoby to
bez sensu. Ostatnio, gdy się wydarła, ochroniarz nie chciał jej puścić i Nena musiała go
błagać, żeby to zrobił.
Powalona ta rodzina i wszyscy mieszkańcy tego domu. Ona też już się stała taka jak oni.
Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. A teraz wychodzą na wierzch wszystkie jej
dziwactwa nerwowe. Może stanie się psychopatą jak Rochit? Kto wie...
Swoją drogą, mógłby już sobie pójść. Musi wyjść do toalety i długo nie wytrzyma. Poza tym
boli ją już jeden bok, na którym leży i musiałaby zmienić pozycję. A nie ruszy się, gdy on tu
jest. Wolałaby umrzeć...
*
Poruszyła się. Zrobiła głębszy wdech, jakby zaraz po przebudzeniu. Obróciła się na drugi bok i
wyprostowała jedną nogę. "Obudziła się czy śpi dalej?" zastanowił się Rochit. Słońce wali do
pokoju, a ona śpi?
-Śpisz?- odezwał się?
Monika nawet nie drgnęła. Rochit przypatrywał jej się przez dłuższy czas.
"Chyba udaje..."
-Możesz przestać udawać? Wiem, że nie śpisz. Chciałbym z tobą pogadać.
Monika, słysząc jego słowa, zastanawiała się, czy dalej udawać, że śpi snem kamiennym, czy
może udać, że ją obudził lub czy nie owijać w bawełnę, ale wypalić prosto z mostu, żeby
spadał. Rozsądnie jednak było pogadać. Wzięła więc znowu głęboki wdech, udając, że się
wybudza i mruknęła ledwie słyszalne "What?", żeby brzmieć na zaspaną.
Rochitowi, słysząc jej zaspany głos, zrobiło się głupio. Faktycznie spała, a on ją obudził.
Trudno.
-Chciałbym pogadać- powiedział.
-Nie mamy o czym- mruknęła.
-Owszem, mamy- powiedział zdecydowanie.
-Doprawdy? Może ty masz, ale ja nie. Ale dobrze. Jak ci zależy, to proszę, zamieniam się w
słuch.
Rochit chwilę wpatrywał się w Monikę, leżącą do niego tyłem. Tak na pewno nie będzie z nią
rozmawiać!
-Możesz się do mnie odwrócić? Nie będę z tobą rozmawiać, jak jesteś odwrócona do mnie
plecami.
-To twój problem- Monice wcale nie było go żal.
Rochit zacisnął pięści. Jak ona śmie się do niego tak odzywać, gdy on wyciąga do niej rękę na
zgodę?! Chce dobrze. Chce, żeby była szczęśliwa! Nie rozumie tego?
-Nie chcę być twoim wrogiem- oznajmił napiętym ze zdenerwowania głosem- Chcę być
twoim przyjacielem.
-Ale jesteś wrogiem, bo sam od tego chciałeś zacząć.
-Nie chciałem.
-Ale zacząłeś. Dlaczego? Nie widzę w tym sensu. Chcesz, żebym była szczęśliwa, tymczasem
robisz wszystko tak, by było dokładnie na odwrót.
-Zrozumiesz, jak ci wyjaśnię.
-Jesteś pewien?- Monika swoim tonem wyraźnie podała w wątpliwość jego stwierdzenie.
Przez chwilę milczał.
-Tak- powiedział a końcu zdecydowanie.
-To, że zrozumiem, nie oznacza, że się zgodzę na twoje warunki. Traktujesz mnie jak swoją
własność, jak niewolnika. Nie jak człowieka, ale jak rzecz do zabawy. Wolisz, żebym była
zabawką, która przyjmie wszystko, co jej się karze bez marudzenia? Osobiście sądzę, że
związek ma polegać na dopełnianiu się a nie na totalitaryzmie. Wiedz, że prędzej ucieknę
albo zwariuję. Więc nic ci po mnie.
-Sytuacja, w której się tera znajdujesz jest przejściowa- odparł- Zrobię wszystko, żebyś czuła
się tu szczęśliwa. Nie jestem taki, jak myślisz. Skontaktuję się z twoją rodziną i wszystko im
powiem, ale na razie chcę, żebyś poznała mnie.
-Sorry, ale to, że mnie porwałeś i tu trzymasz, sprawia, że wcale nie mam ochoty nawet na
ciebie patrzeć, a co dopiero cię poznawać. Więc daruj sobie. Albo mnie wypuścisz i o mnie
zapomnisz, albo ja ucieknę. Jeśli wypuścisz mnie teraz, powiem policji, że jesteś moim
znajomym i zrobiłeś mi niespodziankę, ale po prostu zapomniałeś, że mam rodzinę, która
może się o mnie martwić. Jeśli mnie nie wypuścisz, to ucieknę i wsadzę cię za kratki na 25 lat.
Co wolisz?
Rochit powstrzymywał gniew, jaki w nim narastał. Nie chciał stracić tej dziewczyny. Ale w
każdym z tych wyborów straci ją na zawsze. Nie może na to pozwolić.
-Zanim ci powiem, jaką decyzję podjąłem, najpierw powiem ci, dlaczego cię tu
sprowadziłem.- powiedział.
-Zamieniam się w słuch.
Rochit westchnął. Monika nadal leżała do niego tyłem.
-Czy możesz się do mnie odwrócić?- zapytał a po chwili dodał- Proszę.
-O, umiesz mówić 'Proszę'- zadrwiła Monika- No, no.
Rochit skomentował to milczeniem. Będzie tu tak długo siedział i milczał, aż raczy na niego
spojrzeć.
Monika w końcu się ruszyła. Wstała z łóżka i poszła do toalety, nawet na niego nie patrząc.
Siedziała tam dziesięć minut w nadziei, że chłopak sobie pójdzie. Potem się jednak zlitowała.
Chciała mieć tę rozmowę już za sobą. Wróciła do pokoju. Rochit nadal siedział przy biurku.
Dostrzegła, jak przeglądał jej rysunki i zapiski. W pierwszym momencie chciała je zabrać, ale
przypomniała sobie, że ten chłop nie zna ani słowa po polsku, więc nic mu z ich przeglądania.
A rysunki miała całkowicie bezpieczne. Na szczęście nie rysowała sobie planu całego zamku i
dróg, którymi mogłaby uciec, tylko jakieś zwykłe bzdety.
Wróciła spokojnie do łóżka i usiadła grzecznie siadem skrzyżnym, opierając się o poduszki.
Rochit, widząc ją, zostawił notatki, z których nic nie rozumiał, i niezwykłe rysunki wyrażające
jej uczucia. Spojrzał na jej twarz. Była spokojna, ale minę miała zaciętą. Nie spoglądała na
niego. Chciałby zobaczyć uśmiech na jej prawdziwej twarzy. Zawsze go widział tylko na
zdjęciach.
-Jeśli chcesz, mógłbym ci załatwić wystawę twoich rysunków w galerii- zaproponował- Są
wyjątkowe. Widzę na nich, co przeżywasz.
-Ha!- Monika myślała, że padnie- Ciekawe, co będę musiała powiedzieć, kiedy ktoś się
zapyta, dlaczego je narysowałam.
-Nic nie musisz mówić.
Monika zagotowała się z wściekłości. Nie będzie z tym bucem rozmawiać o jej twórczości. I
nie zorganizuje jej żadnej wystawy! Niech gada zaraz, czego chce, a nie zawraca jej głowy
duperelami!
Wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić.
Rochit zrozumiał, że ma teraz zacząć mówić. Więc zaczął.
-Od dzieciństwa mam problem z nadwagą. Zawsze wszyscy się ze mnie śmiali.
"Ze mnie też się wszyscy śmiali z powodu moich poglądów i co z tego?" pomyślała Monika.
-Jak stałem się nastolatkiem- kontynuował- zakochiwałem się to w jednej dziewczynie, to w
drugiej. Wszystkie miały mnie głęboko w poważaniu. Jak proponowałem randkę, śmiały się
głośno i mówiły, że chyba żartuję. Wszystkie były piękne. Ale miały jedną wadę. Były głupie.
Ty nie tylko jesteś piękna, ale i mądra. Wiedziałem to od samego początku. Nie zwracasz na
siebie uwagi tak jak inne. Jak zobaczyłem twoje zdjęcia, poznałem, że mam do czynienia ze
skarbem.
"No, ciekawe, co dalej powie"
-Na tych zdjęciach widać, jakbyś przekazywała swoje wszystkie emocje. Nie pozowałaś do
nich. Ty przekazywałaś na nich całą siebie. Nie jak te puste laski, które pozują, żeby ładnie
wyglądać. Tobie robili zdjęcia, a ty przekazywałaś, co czujesz.
"Tych zdjęć jest niewiele i wszystkie są paskudne z wyjątkiem tych studyjnych..."
-Napisałem wiec do ciebie z nadzieją na coś więcej niż zwykłą znajomość. Ale potem
usunęłaś mnie ze znajomych. I doszedłem do wniosku, że ty nie chcesz mnie poznać. Że
widziałaś moje zdjęcia, na których jestem gruby i nie miałaś zamiaru ze mną utrzymywać
kontaktów, bo może się mnie wstydziłaś.
"Przyczepiłam się tylko tego, że jesteś gruby i że powinieneś poćwiczyć, a co do reszty to
mam wielu takich znajomych, których się nie wstydzę, więc nie wiem o co kaman? Bardziej
nie podoba mi się twój charakter..."
-Chciałem zrozumieć, o co chodzi, więc zacząłem cię obserwować w Internecie. Potem
wynająłem detektywów, żeby wiedzieć jaka jesteś i co myślisz w realu. I bardzo chciałem cię
poznać, mimo że ty mnie nie chciałaś. Dowiedziałem się, że napisałaś książkę. Zleciłem jej
tłumaczenie i ją przeczytałem. Nena też, była nią zachwycona. Poczułem nadzieję, że wygląd
jednak nie jest dla ciebie ważny. Byłem na premierze filmu, chciałem po niej do ciebie
podejść i zagadać, ale szybko się zwinęłaś. Zdobyłem jednak informację w jakim hotelu
przebywasz, więc wysłałem bukiet kwiatów z liścikiem z prośbą o spotkanie. Chciałem wtedy
podejść i po ludzku powiedzieć, że to ja cię zapraszam na randkę. Ale wymiękłem. Serce
zaczęło mi bić jak oszalałe. Byłaś taka piękna, że cała odwaga mnie opuściła. Bałem się, że
przyjaciółka, z którą przyszłaś, mnie wyśmieje. I że ty też to zrobisz. A jednocześnie bardzo
chciałem cię mieć. Dlatego zwołałem ludzi, którzy cię wpakowali do samochodu i przywieźli
cię tutaj, do Indii. Wiem, że mnie za to nienawidzisz. Wiem, jak bardzo pragniesz być wolna. I
będziesz. Ale najpierw, błagam cię, pokochaj mnie, jak ja ciebie. Wiem, że to jest możliwe,
dlatego cię błagam! Nie błagałbym o coś, co jest niemożliwe. Błagam, Moniko, pokochaj
mnie!
Monika spojrzała na niego pierwszy raz, odkąd wszedł do pokoju. Była przerażona tym jego
usilnym błaganiem. Bała się, że zaraz rzuci się na nią i zacznie całować... Chciała się odsunąć
jak najdalej od niego, ale jednocześnie bała się ruszyć.
On mimo to ciągle siedział na krześle przy biurku. Jedynie jego mina zdradzała, co czuje.
Chciałby ją chwycić w swoje ramiona, ale wiedział, że nie może. Nie chce zrobić jej krzywdy
ani tym bardziej do siebie zrazić. Poza tym nie jest jego żoną. Chce, żeby oddała mu się
dobrowolnie.
Monice serce waliło jak oszalałe. Bardzo chciała, żeby już sobie poszedł. I bardzo chciała,
żeby ktoś ją uratował.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
minona
Użytkownik - minona

O sobie samym: Piszę, bo lubię. Nie jest to sztuka dla sztuki. Jest to sztuka dla ludzi.
Ostatnio widziany: 2024-04-04 13:05:05