TU NAS NIE DOSIĘGNIE

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

– Będzie lało porządnie – szepnął.

Czekał. Uspokoi się dopiero, kiedy odpłyną, ale taki spokój jak wcześniej, już nie wróci. Już wiedzieli, że ktoś tu był, już stanowili zagrożenie. Każdy człowiek stał się potencjalnym wrogiem. A on bardzo liczył, że nie będzie tu żywej duszy, bo jeśli sytuacja się zaogni, puszczą moralne hamulce, strach przejmie kontrolę, popychając zwykłych ludzi do okrucieństwa.

Do głowy wpadł mu pomysł, żeby przenieść obóz. Ale od razu go odrzucił, bo jeśli zaczęliby ich szukać, to popłynęliby dalej, wyszli na brzeg i rozejrzeli po lesie. Najlepiej tu zostać i liczyć, że o nich zapomną.

– Nie zapomną. Przeniesiemy się do lasu, w jakiś gęsty zagajnik.

Żałował, że nie był dla nich milszy. Mógł się z nimi zapoznać, zjednać i w razie czego może liczyć na pomoc. Wyobraził sobie rozmowę przy kawie.

– Jeszcze nie pada. Mamy cztery kubki. Czemu nie odpływają? – mamrotał pod nosem.

Rybacy stali przy łodzi, rozmawiali i śmiali się. Na tle stalowej wody i ciemnych chmur wyglądali jak na olejnym marynistycznym obrazie.

Choćbyś zginął, będziesz żył – usłyszał Przemek w głowie.

– Co to?

Ale nie miał czasu się nad tym zastanowić. Brodacz, który jako jedyny wszedł do łodzi i dał Przemkowi nadzieję, że zaraz odpłyną machając im na pożegnanie, podał właśnie staremu pałkę, a dla młodego wyciągnął długi drąg leżący wzdłuż burty. Sam wyskoczył z łodzi z długim nożem w ręce i brodząc w wodzie, szedł w kierunku Marty i małej Oli.

– O nie. – Przemek otworzył szeroko oczy i zacisnął palce na saperce. – Zostawcie nas w spokoju! – krzyknął.

Marta wyprostowała się i spojrzała w ich kierunku. Przywołała do siebie córkę. Zaczęły się cofać i uciekać. Przemek ucieszył się na tę reakcję.

– Dlaczego to robicie?! – krzyknął do rybaków.

– Hyhyhy.

Poszedł w lewo na spotkanie brodaczowi, którego surowa twarz nie zdradzała żadnych emocji, jakby był w robocie i zabierał się za kolejną czynność. Stary i młody ruszyli za Przemkiem, wyczekując momentu, żeby zaatakować.

Brodacz się zatrzymał. Jego nóż, mimo że długi, mógł nie wygrać starcia z saperką.

– Hyhyhy, po co się stawiasz, ruscy i tak wszystkich zabiją. – Stary miał świetny humor.

– Co z was za ludzie? Nie wstyd wam?

– Hyhyhy, jest wojna, nie, hyhyhy…

– I w końcu możesz pokazać, jakim jesteś paskudnym człowiekiem?

Wiedział, że gadanie nic nie da, zbyt tępi i nieczuli byli.

Serce waliło mu jak głupie. W nogach czuł mrowienie, a jaja skurczyły się ze strachu. Bał się potwornie o dziewczyny, o swoją Pchełkę. Musiał je obronić za wszelką cenę. Ale jednocześnie wściekłość go brała na tych ludzi.

– Dlaczego najgorszy ze wszystkiego musi być zawsze człowiek? – zapytał siebie.

Miał nadzieję, że nie będzie musiał bronić rodziny, a już na pewno nie tak szybko.

– Hyhyhyhy, zabawimy się tylko.

– Nie musicie być złymi ludźmi! Krzywdzenie i wyrządzanie zła to nie zabawa! To paskudne! Jeszcze możecie przestać.

Jestem przy tobie. – Znowu usłyszał ten głos w głowie.

Jak dobrze byłoby do nich dotrzeć, żeby się cofnęli i po prostu odpłynęli. Może w poczuciu wstydu nawet.

Ale nic z tego. Młody już próbował uderzyć drągiem z jednej, a stary z drugiej strony. Cieszyli się przy tym jak naćpani małolaci.

Szczeniak nie mógł zwinnie operować czymś tak długim, więc Przemek dał się uderzyć w ramię. Zabolało, ale dzięki temu złapał za drąg i pociągnął. Zanim młody go uniósł, Przemek kantem saperki uderzył mocno starego rybaka w ramię trzymające broń. Kość przedramienia pękła z głuchym trzaskiem.

– O! – Stary wrzasnął zdziwiony i upuścił pałkę, po czym zaczął się cofać w kierunku łodzi trzymając za złamaną rękę.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-01-19 08:57:23