Zwyczajnie - miłość. (I) Ona i on

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

daty w jej paszporcie). Oddała plakietkę.
- Nadal cię nie znam – zawiadomiła chcąc dać do zrozumienia, że nie życzy sobie towarzystwa.
- Ale mogę coś powiedzieć zanim odejdę? To zajmie chwileczkę.
- Skoro musisz – odpowiedziała niezbyt entuzjastycznie.
- Otóż moja mama odkąd pamiętam uczyła mnie, że jak ktoś ma rozpięty rozporek, albo tupecik mu się skrzywił, albo ktoś mu jakiś głupi napis przyczepił na plecach to grzecznie jest podejść i na ucho mu powiedzieć, że taka rzecz ma miejsce, żeby przed ludźmi na głupca nie wychodził.
- Mam jakąś kartkę przyczepioną na plecach? – dziewczyna zaczęła się oglądać dookoła (bystra była)
- No nie na plecach i nie kartkę, ale jakbyś zaszła do łazienki… Może należałoby zerknąć w lustro.
Dziewczyna po tych słowach wstała jak rażona gromem. Jeszcze nie wiedziała o co chodzi, ale wzięła swoją torebkę i wyszła w kierunku wspomnianego miejsca. Kiedy przejrzała się w lustrze rozpłakała się. Nie dlatego, że taka rozmazana, ale ogólnie roztrzęsiona czymś była, a to przeważyło szalę. Popłakała, ale zaraz potem umyła twarz, sięgnęła do torebki po kosmetyki i pospiesznie wykonała nowy makijaż – delikatny, subtelny. Miała zamiar pokazać bezczelnemu typowi, który śmiał jej zwrócić uwagę, że jest całkiem atrakcyjną kobietą. Przeczesała włosy i wyszła. Panowie znów się śmiali, wydłubując z kieszeni pieniądze i podliczając rachunek za posiłek (nie wiem dlaczego tacy zawsze mają jakieś awersje do portfeli). Nie zauważyli jej, a ona nie mogła pozwolić, aby ten bezczelny wyszedł nie zauważywszy jej zmiany. Już siedziała na swoim miejscu, zerkała w jego stronę, a on gadał coś, śmiał się i nic (bezczelność niespotykana). Ruszyła więc mu na spotkanie. Kiedy stanęła przy stoliku wszyscy panowie kolejno zaczęli się uciszać zwracając na nią spojrzenia. Po chwili zapanowała zupełna cisza, a sześć par męskich oczu patrzyło w nią jak w obraz. Tego się nie spodziewała. Znów zapodziały jej się gdzieś słowa, które miała wypowiedzieć. Najchętniej uciekłaby, ale skoro już tu przyszła musiała powiedzieć cokolwiek.
- Ja mam sprawę do Dawida. Na osobności, jeśli pozwolisz.
- Mam z tobą iść? – spytał Dawid niepewnie.
- Pytanie. Ja to bym leciał na skrzydłach. Może ja pójdę zamiast niego? – panowie, o ile można ich nazwać panami – znów zaczęli się przekomarzać, śmiać, droczyć (koguciki – wystarczy, że zobaczą ładną kokoszkę zaczynają gdakać i się nadymać). Dawid ich skarcił, wstał i poszedł za dziewczyną. Jego wzrok automatycznie objął jej postać, a wypukłości i wklęsłości falujące w chodzie pobudziły wyobraźnię. Kiedy nagle się zatrzymała i stanęła naprzeciw niego, omal na nią nie wpadł. Hamując nagle, dotknął jej ramienia i zaśmiał się. Był od niej ponad głowę wyższy, spotkały się spojrzenia, wymieniły zapachy, zadziałała chemia (niewątpliwie). Dwoje obcych młodych ludzi, bliskość, zderzenie twarzą w twarz, skrępowanie wywołane nieplanowanym przekroczeniem granic osobistej przestrzeni. Krok w tył.
- Przepraszam – wypowiedział i tym razem to on na moment zapomniał słów.
- Ja chciałam tylko… Wiesz, że na koszulce masz plamę? – spojrzał w dół, obejrzał swoją koszulkę, uśmiechnął się i ponownie zwrócił oczy na dziewczynę.
- A ty wiesz, że w tym nowym makijażu wyglądasz… - zawahał się - całkiem przyzwoicie?
Przyzwoicie – powtórzyła sobie w myślach z irytacją. Przyzwoicie. Z grzeczności mógł powiedzieć, że ładnie, albo użyć jakiegoś synonimu, ale przyzwoicie?
- Też tak myślę – odpowiedziała chłodno – To tyle. Zrób coś z koszulką i do widzenia.
- Ok. – zdjął z siebie koszulkę odsłaniając tors – ładnie ukształtowany, wysportowany, choć od pępka po  samą klatkę piersiową owłosiony. Koszulkę zwinął w ręku i zasłonił się p

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39