Żyjemy w przełomowych czasach. Wywiad z Katarzyną Błeszyńską

Data: 2019-04-10 11:17:56 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

– Żyjemy w przełomowych czasach. Dorastając w XX wieku, słyszałam, że w XXI stuleciu świat się skończy. To symboliczna nazwa, bo świat przecież trwa, ale w jakimś sensie się skończył. Dzisiaj o tym, co słychać u znajomych, dowiadujemy się z Facebooka, romansujemy wysyłając smsy, a kończymy związek przez Skype’a – mówi Katarzyna Błeszyńska, prawniczka, autorka książki Życie szczęśliwe, otwierającej Sagę pokolenia końca świata

fot. Larissa Baldovin

Szczęśliwe życie – co to właściwie znaczy?

Szczęście to iluzja. To przeżycie silne i głębokie, uniesienie, ogarniające całą świadomość. Dla świadomego człowieka jest nieosiągalne jako permanentny stan. A, mimo tego, tyle się dzisiaj mówi o szczęściu, każdy chce być szczęśliwy, każdy za szczęściem goni. Po co się staramy, po co mamy plany w życiu? Żeby osiągnąć satysfakcję. Myślę, że jeśli w życiu panuje harmonia na trzech polach: osobistym, zawodowym i zainteresowań, to faktycznie można mówić o zadowoleniu i przebłyskach szczęścia. Jeśli któraś z tych sfer jest zaniedbana, pojawia się niedosyt, czegoś brak. Nie można w życiu koncentrować się tylko na pracy, ale też nie można – nie robiąc niczego poza tym – wciąż czytać powieści, podjadając czekoladę (śmiech).

Można powiedzieć, że bohaterowie Pani książki – szczególnie Paweł i Marta – mają wszystko, czego mogliby oczekiwać – pieniądze, dom, rodzinę, dzieci. To właśnie jest szczęście?

Pozornie wszystko mają – tak mogłoby się z boku wydawać. Ale Marta nie ma pracy, zrezygnowała z niej, choć była jej pasją, a Pawłowi brakuje głębokiego porozumienia z żoną. W nich już nie ma miłości. Żyją ze sobą, lecz obok siebie, na wakacje chcą zabrać przyjaciół, bo w związku wieje nudą. Piszę w książce, że wszystko jest ładne z zewnątrz, a w środku siedzi to, co najważniejsze, skrywane. Zaglądam do środka i widzę braki, które każdy z nas może w porę zauważyć i, być może, ustrzec się przed utratą satysfakcji z życia. Oczywiście, ta książka to przede wszystkim wciągająca historia, którą musi się dobrze czytać, a pytania i refleksje pozostają z boku. To poszukiwania bohaterów je prowokują.

Poszukiwania – właściwie czego?

Marta chce odnaleźć siebie. Ukryła się za obliczem idealnej pani domu. Zaczyna znów malować, odkopuje swój talent. Niestety, sytuacja, która ją do tego sprowokowała rodzi w niej dodatkowe pytania i niszczące emocje. Jej życie zmienia się w kryminalną historię i bohaterka staje na krawędzi. To pociąga za sobą lawinę nieoczekiwanych zdarzeń. Jej spokojne, „szczęśliwe” życie wywraca się do góry nogami! Celowo starałam się pokazać zwykłego człowieka w absolutnie ekstremalnej sytuacji, do której sprowokował go inny, najbliższy człowiek.

A Paweł? Jego porwała namiętność. Tu już wchodzę w pewnego rodzaju literacki banał, ale cóż, życie w gruncie rzeczy jest banalne i jedyne, czego możemy być w nim pewni, to tego, że któregoś dnia się skończy!

Marta uważa, że się poświęciła dla dobra rodziny, ale szybko zauważamy, że tak naprawdę uzależniła bliskich od siebie – nie wiedzą, gdzie w domu znajduje się sok, nie potrafią po sobie posprzątać, ba – jej mąż od lat nie robił zakupów. Czy rzeczywiście nie miała wyboru?

Na pewno gdy dzieci podrosły, mogła pomyśleć o sobie i wrócić do pracy. Przed takim dylematem staje każda kobieta. Jestem za równouprawnieniem w związku i uważam, że zarówno mężczyzna, jak i kobieta powinni zajmować się domem. Jestem jednak też świadoma tego, że w pierwszym etapie życia dziecka to matka jest dla niego osobą niezastąpioną i wtedy dziecko powinno być na pierwszym, drugim i trzecim planie. Ale do czasu. Dzieci rosną i trzeba pomyśleć o sobie. Dzisiaj, w XXI wieku, kobieta nie może sobie pozwolić na luksus trwania przy mężu. To daje tylko chwilową satysfakcję i na dłuższą metę nie działa w partnerskim związku. Poświęcenie żadnej ze stron nie może być bezgraniczne, bo pojawiają się niedosyt i frustracja.

W końcu Paweł też sądzi, że się poświęcił, bo jedynie na nim spoczywa ciężar utrzymania rodziny...

No właśnie – i znowu to poświęcenie. Jasne, że osoba, która pracuje od rana do nocy, aby zapewnić rodzinie byt, też zaniedbuje swoje inne potrzeby i nie czuje się z tym dobrze. On jest przecież dobrym człowiekiem, ma swoje racje, prawda? Kocha swoją rodzinę, ale wpadł w rutynę kwadratowych dni. Niczego w życiu poza tym nie doznał. Nagle jego egoizm wybucha z pełną mocą skrywanych przez lata tęsknot. I wpada w szpony ułudy szczęścia, jaką daje namiętność, zakochanie. Czy jest coś bardziej ekscytującego niż stan zakochania, kiedy krew w żyłach szybciej krąży, a życie nagle nabiera barw? Każdy to zna i trudno się powstrzymać przed pokusą. Paweł przejeżdża na żółtym świetle i nie zauważa w porę, że na horyzoncie jego szczęścia, niestety, pali się czerwone światło.

Układ panujący w ich domu wydaje się raczej tradycyjny i w wielu domach to po prostu działa. Dlaczego w ich przypadku jest inaczej?

Działa? Tylko pytanie – jak działa? Ja opowiadam o ludziach ambitnych i wrażliwych, w których drzemią tęsknoty. Moim zdaniem tzw. tradycyjny model rodziny, w którym kobieta stoi przy garach i obsługuje rodzinę, to anachronizm. Piszę w powieści, że kurostwo domowe jest stanem równie niebezpiecznym jak kurewstwo zawodowe (śmiech). Wskazuję zmiany kulturowe, jakie zaszły w XX w. i utrwaliły się w XXI w. w naszej obyczajowości, z jej blaskami i cieniami.

Przeciwieństwem kury domowej wydaje się Ewa – spełniona artystka i „kobieta wyzwolona”. A jednak i ona nie jest szczęśliwa...

Ona wybiera nieodpowiedniego mężczyznę! Prowokuje los. Jest wyzwolona, piękna i demoniczna. Zawodowy sukces dał jej złudne poczucie kierowania losem. A tymczasem los to fatum i potrafi upomnieć się o swoje prawa zupełnie niespodziewanie. Tutaj sięgnęłam do klasycznej walki dobra ze złem, a nawet zrobiłam mały cytat z Dostojewskiego. Marta jest „tą dobrą”, a Ewa – złą postacią. Tyle, że w pewnym momencie ich role się odwracają, a Marta zaczyna mówić głosem Ewy. To celowy zabieg literacki, który ma nam uświadomić, że nie wszystko jest czarne lub białe, że dobro i zło się ze sobą spotykają, że drzemią w każdym z nas i mogą w każdym momencie życia nas zaatakować. Nawet najbardziej prawy człowiek może czasem w życiu zboczyć w jego mroczne zakątki.

Podczas lektury Pani książki można momentami odnieść wrażenie, że wszystkie problemy bohaterów można by było rozwiązać poprzez jedną szczerą rozmowę. Nie, bym traktował to jako zarzut – ale podobna sytuacja występuje dość często: od dobrej literatury po kiepskie filmowe komedie obyczajowe. Myśli Pani, że tak jest też w życiu? Że już nie bardzo potrafimy ze sobą rozmawiać?

Trafnie Pan to zauważył. W XXI wieku weszliśmy w cyfrowy świat, internet wkroczył do naszych domów. Rodzina w czasie niedzielnego obiadu? Każdy siedzi w swoim telefonie. Między sobą wymieniamy się informacjami. Rozmawianie o uczuciach stało się niezręczne nawet w gronie pozornie bliskich sobie osób. Zerwane więzi, związek przez Skype’a to też symbole naszych czasów, o których opowiadam w trzeciej części serii, w książce Kobiecy raj. W Życiu szczęśliwym zabrakło otwartości, zaufania. Bohaterowie sami, trochę na własne życzenie, pokomplikowali swoje życie, bo zabrakło w nim bliskiego kontaktu.

Co dziwne, Marta nawet radzi synowi, by porozmawiał ze swoją dziewczyną. Nie dostrzega, że sama również powinna porozmawiać z mężem?

Marta jest zalękniona. Boi się, że straci to, co ma i nie zostanie jej nic innego. Woli kluczyć, szukać, śledzić, podejrzewać. Zamknęła się w sobie i w swoich lękach.

Niezbyt radosne są pojawiające się na marginesie Pani powieści refleksje dotyczące współczesnych związków.

Tak. I to nie tylko w relacjach partnerskich, ale też przyjacielskich. Ludzie są egoistami, myślą głównie o sobie, pędzą, nie oglądając się na drugiego człowieka. Relacje są podszyte interesem. Kontakty są płytkie i pozorne. Brakuje autorytetów. W Życiu szczęśliwym pokazuję klasyczną rodzinę, wskazując jej deficyty, w Mężczyźnie idealnym – mężczyznę, który nie widzi niczego poza swoim nosem, a w Kobiecym raju przyglądam się kobiecie, która z jakichś powodów nie może sobie ułożyć życia osobistego. Piszę o trzydziesto-, czterdziestolatkach, którzy w dorosłość weszli na przełomie dziejów, w XXI wieku.

Właśnie: jako swoistą cezurę, punkt przełomowy, wskazuje Pani – już na pierwszych stronach powieści – rok dwutysięczny, który miał być końcem świata. Świat nadal istnieje – a jednak w jakimś sensie się skończył...

Żyjemy w przełomowych czasach. Nazwałam tę serię Pokolenie końca świata, bo dorastając w XX wieku słyszałam, że w XXI stuleciu świat się skończy. To symboliczna nazwa, bo świat przecież trwa, ale w jakimś sensie się skończył. Dzisiaj o tym, co słychać u znajomych, dowiadujemy się z Facebooka, romansujemy wysyłając smsy, a kończymy związek przez Skype’a. Bohater Mężczyzny idealnego z konsternacją przyjmuje wyznanie miłości ze strony partnerki, z którą łączył go głównie seks i o miłości nie było mowy.

Miałem dokonać rzeczy wielkich, a tymczasem jestem zgorzkniałym panem w średnim wieku – myśli Paweł. Myśli Pani, że od jego rodziców oczekiwano mniej? I że byli oni wobec samych siebie mniej wymagający?

Paweł zapędził się w tej gonitwie i zgorzkniał jak przeparzona herbata. Stracone złudzenia to choroba dojrzałości, na którą chorują ludzie ambitni. Też na nią choruję i dlatego to napisałam (śmiech). Wszystko to, o czym piszę, to szczera prawda. Jeśli nawet dodałam do tych historii fikcję zdarzeń, to uczucia są czyste i prawdziwe. To prawda, że świat daje nam teraz nieskończenie wiele możliwości, mamy tysiące pokus, walczymy tylko o siebie. Nasi rodzice jako pokolenie walczyli o pełne półki w sklepach, o demokrację, a my? O pieniądze, które możemy wydać na gadżety, nasze substytuty szczęścia.

A nasze dzieci? Dzieci Pani bohaterów? Myśli Pani, że będą wolne od podobnych problemów?

O nich mówię tu niejako na marginesie. Ale to dobry temat! Dzieci XXI wieku? W pierwszej kolejności powinny uwolnić się od telefonów komórkowych, które są ich nieodłącznymi gadżetami. Przewiduję, że za jakieś dwadzieścia lat czas korzystania z telefonów komórkowych będzie limitowany z powodu choroby zwanej np. „socjofonią” (śmiech), której objawem będzie jakaś patogenna mutacja psychofizyczna. Kto wie, może to dobry pomysł na kolejną powieść?

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - mskm13
mskm13
Dodany: 2019-04-24 10:27:27
0 +-

sama prawda o dzisiejszym sposobie życia

Avatar uĹźytkownika - natanna
natanna
Dodany: 2019-04-11 10:15:26
0 +-

Wywiad zaciekawił mnie tą trylogią. Wydaje się być interesujaca i  niebanalna a poza tym zgadzam się z refleksjami Autorki, jakimi się podzieliła w rozmowie .

Szczęście jest stanem względnym i ułudnym ...i nie zalezy od stanu posiadania, ale od stanu ducha.

Avatar uĹźytkownika - JolaJola
JolaJola
Dodany: 2019-04-11 09:00:12
0 +-

Bardzo ciekawa rozmowa. Nie znam autorki, ale z chęcią nadrobię zaległości.

Avatar uĹźytkownika - gosiaczek
gosiaczek
Dodany: 2019-04-11 08:50:31
0 +-

Nie znam autorki, ale rozmowa mnie zachęciła do poznania :)

Avatar uĹźytkownika - katiewa92
katiewa92
Dodany: 2019-04-11 07:58:29
0 +-

To prawda, że zamykamy sie w elektronicznym świecie i zaczynamy żyć iluzją, co pozornie jest szczęściem... ja nie jeste zwolenniczką przesiadywania bezsensownego w internecie, zwyczajnie szkoda mi czasu na Youtube'a czy Facebooka i instagrama. Wolę poczytać książkę, porozmawiać z partnerem, wyjechać poza miasto, wyjsc na spacer, na siłownię. Niestety po swoich znajomych widzę, że juz nawet odwiedziny stają się coraz rzadsze. Częściej dostaje sms czy wiadomosc na messenger typu " hej co u ciebie, dawno sie nie widzielismy" a mieszkamy na tym samym osiedlu. To nie jest brak czasu. Ja zawsze mam drzwi otwarte. Ale dzis nie trzeba wychodzic  domu, zeby z kimś porozmawiać. Widzę często jak rodzice dają małym dzieciom telefon i one sobie oglądają bajki na Youtube. Czy to jest metoda na spokój? Czasem zastanawiam sie dokąd ten świat zmierza... 

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2019-04-11 00:23:04
0 +-

Sympatycznie przeprowadzony wywiad:) Moje gratulacje.

Avatar uĹźytkownika - Poczytajka
Poczytajka
Dodany: 2019-04-10 20:28:40
0 +-

Dzieci uzależnione od gier komputerowych mają już nawet 7 lat, a uzależnione od TV są już 3-latki. Nie dokończę po czyjej stronie leży wina za taki stan rzeczy...

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2019-04-10 18:09:15
0 +-

Dzieci są także uzależnione od gier komputerowych.

Avatar uĹźytkownika - Joannate
Joannate
Dodany: 2019-04-10 15:25:35
0 +-

Nie znam tej autorki, ale saga brzmi intrygująco. 

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2019-04-10 13:30:46
0 +-

Ważny temat - poszukiwanie szczęścia i życie w zgodzie z sobą.

Książka
Życie szczęśliwe
Katarzyna Błeszyńska;

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Virion. Legenda miecza. Krew
Andrzej Ziemiański ;
Virion. Legenda miecza. Krew
Kołatanie
Artur Żak
Kołatanie
W rytmie serca
Aleksandra Struska-Musiał ;
W rytmie serca
Mapa poziomów świadomości
David R. Hawkins ;
Mapa poziomów świadomości
Dom w Krokusowej Dolinie
Halina Kowalczuk ;
Dom w Krokusowej Dolinie
Ostatnia tajemnica
Anna Ziobro
Ostatnia tajemnica
Hania Baletnica na scenie
Jolanta Symonowicz, Lila Symonowicz
Hania Baletnica na scenie
Lew
Conn Iggulden
Lew
Jesteś jak kwiat
Beata Bartczak
Jesteś jak kwiat
Niegasnący żar
Hannah Fielding
Niegasnący żar
Pokaż wszystkie recenzje