Dzikie Wyoming według Proulx
Puste przestrzenie, dzika przyroda, siły żywiołów, a na tle tego wszystkiego człowiek borykający się ze swoim losem. Kto poznał i pokochał „Tajemnicę Brokeback Mountain” i „Kroniki portowe”, ten zatonie w słowach Annie Proulx po raz kolejny.
„Dobrze jest jak jest” to zbiór dziewięciu porywających opowiadań, które wzbudzają w nas skrajne emocje: śmiech, łzy, przerażenie, to znów koją swoją sielskością, spokojem i opisami przestrzeni. Proulx zabiera nas w dzikie, niezamieszkałe prawie tereny na zachodzie Ameryki, do stanu Wyoming. Niczym słowa pieśni śpiewanej przy ognisku, snują się historie o zwyczajnych ludziach, prostych i niewykształconych, ale pełnych człowieczeństwa i honoru. Poznajemy losy pionierów, ranczerów i poganiaczy bydła na przestrzeni ostatnich stuleci, a jedno z opowiadań o polowaniu na bizony zostało nawet zainspirowane odkryciem - w trakcie budowy domu przez autorkę - paleniska sprzed 2500 lat.
Dzieje samotnych jeźdźców, rodzin z gromadką dzieci bądź tych zmagających się z życiem we dwoje, pozwalają nam dostrzec całą surowość i bezwzględność przeznaczenia, ale też i piękno dnia codziennego. Uczestniczymy w zwyczajowych czynnościach ludzi o odmiennych przekonaniach, dążeniach, ale połączonych wolą walki i głębokim szacunkiem do drugiego człowieka.
„Dobrze jest jak jest” zmusza do rozważenia sensu swojego istnienia, a w obliczu tragedii, katastrof i śmierci, jakie Proulx zsyła na swoich bohaterów, refleksje pojawiają się w czytelniku niemal automatycznie. Jedna z bardziej wstrząsających opowieści nosi tytuł „Te stare kowbojskie piosenki”, a samotna śmierć kobiety i pożerające trupka jej dziecka kojoty wywołują traumę w czytelniku. Czułą strunę w duszy porusza także historia Raya Forkenbrocka („Dobry mąż i ojciec”) desperacko próbującego wrócić i rozliczyć się z przeszłością za sprawą wspomnień spisywanych przez wnuczkę, delektując się przy tym szklaneczką whiskey. Natomiast wielbiciele historii z dreszczykiem rodem z Hitchcocka zachwyci krzak bylicy, będący świadkiem (sprawcą?) tajemniczych zaginięć na pustynnym odcinku szlaku linii dyliżansowej Bena Holladaya („Krzewny Chłopiec”).
Z tych klimatycznych opowieści o prostym życiu i ciężkiej pracy wyłamują się jedynie opowiadania o Szatanie, które - jak dla mnie - znalazły się w zbiorze zupełnie przypadkowo. Prześmiewcze historyjki pełne kpiny z ludzi, opowiadające o dziecięciu kręgach piekielnych czy zmutowanych przez upadłego anioła-modnisia wróblach wytrącają ze skupienia i budzą zdumienie swoim brakiem logiki.
Wszelkie skargi w tej sprawie proponuje zgłaszać pod adres rogatego, to jest: szatan@piekło.org, ja bowiem wolę o tej wpadce zapomnieć, koncentrując się na pozostałej części twórczości Annie Proulx. A że opowiadania są warte grzechu, możecie się przekonać sami podczas lektury „Dobrze jest, jak jest”.
Drwale to wielopokoleniowa saga, która swój początek bierze pod koniec XVII wieku, kiedy dwaj ubodzy Francuzi, René Sel i Charles...
Opowiadanie Annie Proulx Tajemnica Brokeback Mountain, nagrodzone przez "National Magazine", zdaniem krytyków i recenzentów należy do najoryginalniejszych...