Recenzja książki: Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre

Recenzuje: Katarzyna Krzan

Na początek trochę osobistych refleksji – są one konieczne ze względu na ukazanie szerszego kontekstu.

Otóż gdy studiowaliśmy kulturoznawstwo na specjalizacji „kultura literacka" na początku XXI wieku, przekazywano nam pięknie skodyfikowaną wiedzę na temat życia literackiego w wiekach poprzednich. Szczególnymi względami cieszyło się dwudziestolecie międzywojenne. Precyzyjne teorie dotyczące pokoleń, grup literackich, jasno określonych prądów w literaturze, do tego wyraźne granice między klasycyzmem i awangardą. Wszystko to sprawiało, że kultura literacka jawiła nam się jako dobrze zorganizowany system, w którym każdy miał swoje miejsce. Poeci byli uwielbiani, mieli swoje kawiarnie, kabarety, na ich spotkania przychodziły tłumy. Pisarze byli traktowani jako przewodnicy narodu, ludzie wyznaczający nowe drogi. I choć nie zarabiali jak bankowcy i księgowi, to przecież finansistom pomników nigdy nie stawiano. Sława miała wynagradzać niedogodności materialne. Co więcej – twórcy mogli o sobie z dumą powiedzieć: „Jestem pisarzem”. Okres po drugiej wojnie światowej już nie był tak sielski, ale czytając o domach pracy twórczej, kosmicznych nakładach i dotowaniu kultury, wzdychaliśmy z zazdrością. Owszem, istniała cenzura, ale to poniekąd dzięki niej rodziła się wartościowa literatura, zakazana, przemycana, nielegalnie kopiowana, przepisywana ręcznie.

Potem nastąpił wymarzony rok 1989 i wszystko się zmieniło. Przez nasz kraj przetoczyła się szturmem (również nielegalnie) literatura z Zachodu. Nie zawsze najwyższych lotów, za to popularna, wyznaczająca nowe wzorce estetyczne dla rodzimych twórców, którzy masowo zaczęli się do niej odwoływać, romansując z popularnymi gatunkami. Potem już jako wydawca zorientowałam się, że sytuacja w literaturze wygląda zupełnie inaczej, niż podawały zacne podręczniki. Nie ma krytyki, nie ma grup, pokoleń (ostatnie to chyba BruLion, choć jego skład jest zależny od tego, kto omawia zagadnienie i co chce osiągnąć.), salonów i jasnych rozróżnień.

Trzeba przyznać, że po politycznym przełomie w literaturze polskiej pojawił się chaos. Jak zauważają badacze, nie ma teoretycznych ustaleń dotyczących tego okresu. Co więcej: w szkołach w ogóle się go nie omawia, kończąc edukację literacką ledwo na kilku przykładach literatury powojennej.

Brak cenzury wyzwolił artystów, ale i nałożył na nich nowe zupełnie ograniczenia, wynikające z wymogów rynkowych, ściągniętych bezrefleksyjnie z państw zachodnich. Istnieje szereg paradoksów i często zadziwiających sytuacji. Bardzo dobrze się stało, że podjęto wreszcie badania tego okresu. Autorzy przebadali 25 lat wolności, opierając się na zgrabnej i logicznej teorii Pierre'a Bourdieu. Przeprowadzono wywiady z pisarzami, pisarkami, redaktorami i redaktorkami (to rozróżnienie, podkreślane w każdym miejscu, bywa irytujące, ale wyraźnie jest umotywowane wpływami gender, brakuje w książce tylko żeńskiej formy rzeczownika „wydawca”) Zbadano także duże i małe wydawnictwa, biorąc pod uwagę wielkość sprzedaży, liczbę zatrudnionych osób i rodzaje wydawanych książek. Oczywiście, można się spierać, twierdzić, że zabrakło wielu wydawców, ale autorzy opracowania podkreślają, że nie wszyscy zgodzili się na udział w badaniu. Szkoda też, że badania były anonimowe. Przytoczone wypowiedzi różnych aktorów sceny literackiej, przypisane do konkretnych osób, mogłyby być znacznie ciekawsze. Ale, oczywiście, jest to podyktowane względami badawczymi, a nie gonieniem za sensacją.

Pracę podzielono na trzy części. Pierwsza dotyczy polskiego pola literackiego i jego relacji z innymi polami, jak ekonomia, media, edukacja i festiwale literackie. Ta część ma charakter bardziej teoretyczny, padają tu nazwy wydawnictw, odkrywane są też relacje ekonomiczne między największymi graczami na rynku. Wyłania się z tego obraz pełen dychotomii, sprzeczności i paradoksów. Model stworzony przez francuskiego badacza, który dostarczył narzędzi do badań, przyłożony do polskich realiów, pokazuje napięcia między heteronomią i autonomią, bezpiecznym promowaniem w prasie wysokonakładowej i dużych wydawnictwach autorów konsekrowanych, co z jednej strony podnosi rangę symboliczną wydawcy, a z drugiej jest usilną próbą udowodnienia, że po Miłoszu i Szymborskiej nic ciekawego w literaturze się nie dzieje. Na drugim biegunie znajdują się tak zwane małe wydawnictwa, które z braku możliwości wydawania noblistów, skupiają się na debiutantach, licząc przy tym na nagrody literackie, które mają podnosić prestiż, a tym samym wpływać na sprzedaż. Paradoksem jest jednak to, że rynek książki reaguje na laureatów konkursów literackich z obojętnością, kierując się przede wszystkim w stronę popkultury.

W części drugiej, która ma bardziej już praktyczny charakter, przytacza bowiem wypowiedzi respondentów, zwraca się uwagę na nowe zjawiska w polu literackim. I znowu obserwuje się tu rozpaczliwą próbę naśladowania tego, co dzieje się na zachodnich rynkach książki. Dotyczy to choćby instytucji agenta literackiego, która w Polsce jest zawodem efemerycznym, opartym chyba tylko na pewnej wzniosłej idei z jednej strony i nadziei na to, że w końcu kiedyś na literaturze będzie się dało zarobić. Agent zarabia procent od zarobków autora, a jego zadanie polegać ma na organizowaniu jego aktywności literackiej – od znalezienia wydawcy, redagowania tekstu, poprzez organizowanie spotkań literackich, czuwanie nad zarobkami, promocją, aż do wyczerpania nakładu, a więc realnie przez kilka lat. Jak stwierdza jeden z badanych: Agent literacki to jest żebrak, który próbuje sprzedać innego żebraka. Biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce jedynie kilku pisarzy z tak zwanej grupy konsekrowanej utrzymuje się tylko i wyłącznie ze sprzedaży swoich książek, trzeba przyznać, że jest to zawód obarczony nieprawdopodobnym ryzykiem.

Trzecia część dotyczy habitusu pisarzy i pisarek, obszaru ich działania, sposobów, w jaki organizują swoje twórcze życie. Trzeba przyznać, że jest to najbardziej przygnębiająca część. Niemal wszyscy badani autorzy i autorki przyznają, że z pisarstwa nie można się utrzymać, piszą jednak, bo lubią, bo czują taką potrzebę. Poeci już dawno pogodzili się z sytuacją, że nie zarobią nic na swoich tomikach, jedyna nadzieja tkwi w spotkaniach z czytelnikami i konkursach. Mówi się, że w Polsce jest tylko 300 czytelników poezji. Potwierdza to średni nakład tomików, które w większości są dystrybuowane „z ręki do ręki" i rozsyłane na konkursy oraz jako egzemplarze recenzenckie. Większe złudzenia mają jeszcze prozaicy, szczególnie ci początkujący, domagający się potwierdzenia swojego statusu w formie regularnie wypłacanych honorariów. Ale i to jest nieosiągalne. Na książkach, jak się powszechnie uważa, zarabiają wyłącznie duże wydawnictwa o określonej, wysokiej pozycji na rynku, umożliwiającej im dyktowanie warunków oraz dystrybutorzy, tacy jak Empik. Ta ostatnia firma ma bardzo złą opinię wśród autorów, z drugiej jednak strony – obecność książki na półce w Empiku jest dla nich szczytem marzeń. Podobnie ambiwalentny stosunek mają pisarze i pisarki do konkursów literackich, szczególnie tych dwóch, medialnie najważniejszych – Nagrody Nike i Paszportów „Polityki". Uważa się powszechnie, że nagrody te są mocno uwarunkowane politycznie i rynkowo, w komisjach zasiadają bowiem autorzy i redaktorzy powiązani z konkretnymi wydawnictwami. Zadziwiające jest także to, że praktycznie żaden z autorów nie określiłby swojego zawodu jako „pisarz”. Wynika to z pewnością z niemożności utrzymania się z pisarstwa nawet na najniższym poziomie materialnym, jak i z tego, że piszący z reguły wykonują inne zawody, określane jako „prawdziwa praca”. Pisanie jest dla nich tylko hobby.

Siatka pojęć autorstwa Pierre'a Bourdieu z pewnością okazała się pomocna podczas przeprowadzania badań, pozwoliła na wyłonienie mniej lub bardziej precyzyjne pól i ról odgrywanych przez poszczególnych aktorów pola. Teoria Bourdieu, choć dobrze wyjaśniona, zdaje się w bolesny sposób odklejać od rodzimej literatury. Wnioski z badań mają prowadzić do stworzenia teorii opisującej ostatnie dwudziestopięciolecie polskiej literatury. Książka powinna stać się obowiązkową lekturą polonistów, którzy, jak podejrzewam, wciąż brodzą w gęstej mgle jeśli chodzi o refleksję nad współczesną literaturą czy rynkiem książki. Z badań bowiem wyłania się obraz nad wyraz chaotyczny. Sami aktorzy nie wiedzą, jakie odgrywają role, gdzie kończą się ich kompetencje, jakie powinny być warunki konsekrowania pisarzy i pisarek. Twórcy nie tworzą zwartego środowiska, pogardzają koteriami, salonami, członkostwem w związkach i grupach literackich, jednocześnie narzekając na uwłaczające godności warunki pracy, wynagrodzenia poniżej progu ubóstwa. Chcieliby być rozpoznawani, doceniani, ale bez celebryckiej sławy. Nie widzą dla siebie miejsca w mediach, unikają występów w telewizji. Nie chcą być ekspertami od wszystkiego, chcą być pisarzami. A jednocześnie są świadomi, że bez odpowiedniej promocji ich książki się nie sprzedadzą. Wielokrotnie podkreśla się także brak rzetelnej krytyki literackiej, która zastępowana jest recenzjami. Miejsce krytyków zajmują obecnie blogerzy piszący o książkach, osoby bardzo często bez odpowiedniego przygotowania teoretyczno-literackiego, za to kochające czytać i wykorzystywane przez wydawców do promocji książek.

Po tę książkę sięgnąć powinien każdy, kto choćby pobieżnie interesuje się rynkiem książki lub kto się na nim obraca. Warto też wyciągnąć z lektury wnioski, póki nie jest za późno na ratowanie stanu naszej literatury.

Na koniec trzeba pochwalić ogromny wkład pracy autorów opracowania. Na uwagę zasługuje także oprawa graficzna książki, utrzymana w patriotycznych, biało-czerwonych barwach. Czerwone kropki na białej okładce świetnie oddają stan współczesnej literatury polskiej: kilka większych plamek na tle mniejszych oraz tych całkiem malutkich. Przydałyby się jakieś drogowskazy – te zaznaczono jako życzenie lakierem wybiórczym. Oby udało się je wkrótce mocniej podkreślić.

Kup książkę Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre
Książka
Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre
Grzegorz Jankowicz, Piotr Marecki, Alicja Palęcka Jan Sowa Tomasz Warczok
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy