Czekając na śmierć - wiersz
Czekając na śmierć
Nie ćwiczę regularnie
Unikam kontaktów interpersonalnych
Stronię od fałszywego towarzystwa
Ale codziennie myślę o zbawiennym samobójstwie
Każdego ranka z uniżeniem oraz pokorą
Kłaniam mu się na ulicy w drodze do pracy
I zapominam aż do wieczora
Bywają dni, gdy budzę się z myślą o nim
Czasami dociera do mnie
Kiedy zbyt długo ociągam się wstając
Najczęściej jest ostatnim sennym marzeniem
Lecz nigdy na zewnątrz – wśród ludzi
Rzadko jakieś konkretne zdarzenie działa pobudzająco:
Zrób to w końcu!
Myślę, o czymś bardziej subtelnym
Może intensywny zapach, nietuzinkowy smak, przelotny dotyk?
Staram się uciekać od tych kuszących pokus
Ale raz na kilka lat ulegam nieznośnemu pragnieniu
Przeważnie czytanie rozprasza moją obsesję
I muzyka… I kochanie się…
Gdy jestem zakochana
Był czas, jeden jedyny
W którym w ogóle się nad tym nie zastanawiałam
Ten spędzony z Tobą
Wtedy czułam się dobrze
Widziałeś więcej…
Nareszcie ktoś dostrzegł mnie
A teraz stałam się niewidzialna
To smutne
To jest po prostu smutne
Nic więcej…
Niczym szkło przezroczyste z obu stron, ale tylko dla mnie…