...Ten... - wiersz
Strachem błyszczy, świt przyćmiewa,
to co zniszczy, wiatr rozwiewa,
to co kocha, trwa na wieki,
nienawiścią spala rzeki.
Jakże piękny w swojej nędzy,
jak bogaty bez pieniędzy,
tak jak lord rozkazy daje,
służy wiernie jak lokaje.
Zaś na wieczór, gwiezdnym blaskiem,
niczym czystym złota piaskiem,
Jako władca i król nocy,
złości wrogów swej przemocy.
Tak majestatycznie podły,
nie pomogą płacze, modły,
jakże miły w swej wredności,
tak przepięknie łamie kości.
Krzyk i lament jego muzą,
rozpętane złości burzą,
ukojone ciepłym głosem,
zmiennym i przebiegłym losem.
A spojrzeniem, niczym mieczem,
wrogów na kawałki siecze,
Delikatnie łzy ociera,
z oczu swego przyjaciela.
Zdrajcy serce z piersi wydrze,
bądź utopi w wody litrze,
Katem będzie, także księdzem,
i grabarzem, grzebiąc nędzę.
Prochem rzeki, świat oprószy,
niczym odgłos w wiecznej głuszy,
niczym ogień paląc stosy,
chłonie sercem bólu głosy.
Wszakże nocą, o północy,
zaśnie w końcu w swej niemocy,
Krwawą łuną otoczony,
Krwią tysięcy naznaczony.