Wilk i siedmioro koźląt - wiersz
Siedem koźląt koza miała
co w leśnej chatce mieszkała
Jej rodzina w zgodzie żyła
i szczęśliwa zawsze była
Aż raz rzekła kozia mama
po zakupy pójdę sama
Muszę więc je zrobić w mieście
a wy tutaj grzecznie siedźcie
Drzwi nie otwierajcie z chatki
aż ujrzycie białe łapki
Wilk już czekał na okazję
musi udać się tym razem
Na koźlęta mam ochotę
już się biorę za robotę
I zastukał w okienko
otwórzcie mi szybciuteńko
Skoro jesteś naszą mamą
pokaż łapę w oknie całą
A to szara z pazurami
oj nie wejdziesz tymi drzwiami
Ty nie jesteś naszą mamą
ona łapę nosi białą
Pobiegł szybko więc do młyna
łapa z mąki biała była
Podstęp uda się tym razem
już koźlętom ja pokażę
Znów zastukał w okienko
otwórzcie mi szybciuteńko
A że łapa biała była
w błąd koźlęta wprowadziła
I drzwi otworzyły z chatki
wpadł wilk przez nie zamiast matki
Połknął koźląt już sześcioro
i wyrządził szkody sporo
Siódme ukryć się zdołało
bo w zegarze się schowało
Tak się mama dowiedziała
jaka się tragedia stała
Muszę dzieci uratować
nie mogę czasu marnować
Koźlę zabrała ze sobą
i do lasu poszła drogą
Ledwie chatkę opuścili
rozbójnika zobaczyli
Co to sobie smacznie spał
w brzuchu aż sześć koźląt miał
Mama koza nożyczkami
brzuch rozcięła z koźlętami
A gdy dzieci uwolniła
to kamienie tam włożyła
I pospiesznie go zaszyła
mądrą kozą przecież była
Potem wszyscy się ukryli
bo ciekawi jemu byli
A wilk pobiegł do sadzawki
nie przeczuwał takiej wpadki
I pił wodę bez umiaru
aż pękł z hukiem z jej nadmiaru
Tak więc wszyscy się cieszyli
kiedy wilka się pozbyli
I przyrzekły matce dziatki
nie otwierać obcym chatki