wykład o życiu na trawie - wiersz
na zielonkawym tle rysuję obrazek
a świerszcze obok są bardzo rozmowne
jakaś starsza pani dosiada składany rower
pewnie śpieszno jej na obiad
tak wolno macha stopami
ktoś inny pcha blaszany wózek
z którego ukradkiem wygląda malutkie czółko
chciałoby poczuć jak słodko smakuje trawa
daleko
popielaty pan podobny do piekarza
puszcza dymek nosem zaciągając chmury
kręci piruety jakby baletnica
bliżej
kolejny dziadek co lubi zabawy w przemijanie
biega po kwiatach niczym po wybiegu
podparty o laskę dodającą mu otuchy
dalej mężczyzna w berecie
dobrze zbudowany różem na koszuli
- musi być szczęśliwy
tak zgrabnie dobiera kroki
kilometr ode mnie
miły człowieczek wszedł pod samochód
i już go nie widać
- musiał być strasznie sfrustrowany
a miłość do czwartego kółka oddał wręcz dosadnie
dostrzegam jeszcze wysokiego drania
w przepoconej piżamie głaszcze psa pod włosem
a łyse pręgi głowy dają jawne znaki
ten to ma problemy
wyłysiał
biedaczek
i niebo dzisiaj wydaję się większe
pociesza przelotnym płaczem
słońce twarzowym wypiekiem
złudna pogoda
łudząco podobna do życia
w tym wypadku innego
zależnie od przeżycia