Kto | Post |
---|---|
|
2012-10-30 09:46:58
Tak wracając trochę do temat, czyli co na początek i co takiego jest w książkach Tolkiena, że mają tylu fanów, myślę, że bardzo sympatyczny podsumowanie jest tekst,który ukazał się w "The USA Today" - 10 powodów, dla których wciąż kochamy Hobbita" - http://www.usatoday.com/story/life/books/2012/10/15/why-we-love-tolkeins-the-hobbit/1635637/ Chyba trzeci i szósty punkt podoba mi się najbardziej. |
|
2012-10-30 10:22:44
A może chodzi o to, że są różni ludzie? Jedni śmiało poszukują, wkraczając wciąż na nowe intelektualne obszary, a inni twardo tkwią w okopach? Dla jednego ważniejsza jest wolność, dla innego bezpieczeństwo. Są zapewne ludzie, którzy uparcie tkwią przy swoich poglądach, choć nigdy nie próbowali ich zweryfikować. Dodatkowo przed zainteresowaniem SF być może powstrzymuje ich stereotyp, że to tematyka, którą interesują się lekkoduchy, fantaści i im podobni? |
|
2012-10-30 11:26:42
Można też postawić pytanie czym jest SF czy fantasy? Pomijam tu fakt, że moim zdaniem klasyfikowanie czegoś, dzielenie, szatkowanie na poszczególne gatunki, podgatunki, to błąd.. Ale czym jest np fantasy i czym różni się powieść Tolkiena od innej powieści, powstałej również w umyśle autora? Ktoś może powiedzieć, że chodzi o zgodność z prawami nauki. Ale one nieustannie się zmieniają. Dziś fizycy nie widzą punktów stycznych pomiędzy dwoma głównymi teoriami: kwantową i kosmologiczną. Parę miesięcy temu głośno było o tym, że znaleziono naukowy dowód na to, że podróże w czasie są możliwe, co wiązało się z tym, że pewne cząsteczki przekroczyły prędkość światła. Podobno to błąd badaczy, ale czy na pewno? Okazuje się, że w odniesieniu do zachowania mikrocząsteczek dużą rolę odgrywa świadomość obserwatora... Chodzi mi o to, że coś takiego jak prawda naukowa jest płynne i nieokreślone, w związku z czym trudno za jej pomocą dokonywać weryfikacji w innych dziedzinach życia. Wiem, że są pewne elementy, które są utożsamiane z literaturą fantasy: magia, świat zbliżony do takiego, jak wyobrażamy sobie Średniowiecze itd. Może też chodzi o brak odniesienia akcji do jakiegoś konkretnego okresu historycznego? |
|
|
|
2012-10-30 11:31:11
Natomiast wracając konkretnie do Tolkiena, to można przytoczyć powiedzenie, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. W książce uznanej za arcydzieło odnajduje się elementy fantasy, mitologii, chrześcijaństwa. Podobnie "Imię róży" to dla jednych kryminał, dla innych powieść historyczna lub filozoficzna, film "Matrix' to SF, filozofia, buddyzm zen lub chrześcijaństwo itd. Właściwie to można by wyciągnąć wniosek, że im więcej tropów dostrzega się w danym dziele, tym jego wartość rośnie |
|
2012-10-30 15:26:00
Sądzę, że najlepiej jest rozpocząć czytanie serii Tolkienowskiej od "Hobbita", pomnieważ jest to jeden tomik, który dość szybko się czyta, a dopiero kiedy człowiek już wsiaknie w tematykę przejsć do trylogii znanej z filmów. |
|
2012-10-30 16:17:00
* Faledor - To samo można powiedzieć o recenzji. Przecież jeśli piszemy recenzję o jakiejś książce, będąc pod wpływem lektury, na świeżo, jak się to mówimy możemy robić to samo, co wydawcy. Ostatnio tak właśnie zrobiłam z jedną książką. Przeczytałam recenzję i pomyślałam "Kurcze to musi być książka". Kupiłam ją, przeczytałam i teraz myślę "Kurcze, co recenzent w tym widział" Nie ma reguły. Każdy z nas tu ma swój sposób na wybór książek i dla każdego z nas "ten" sposób jest właściwy, to jest bezsporne. * Marp - Dokładnie tak jest. Pani z księgarni nie jest autorytetem. Przynajmniej ta z mojej księgarni, dla której nowości wydawnicze to te, które ja już dwa lata temu kupiłam ;)) Jest tak, jak piszesz mamy pasje, hobby i im poświęcamy swój czas, a na wiele innych zwyczajnie brak czasu. Jeśli chodzi o fantasy dołączam się do Twojego pytania. Wczoraj skończyłam czytać książkę, która właśnie zalicza się do owego fantasy, lecz ja niestety kwalifikuję tą książkę do książki o życiu, obyczajowej. Bo przecież historia opisywana idealnie odzwierciedla nasze ramy czasowe. Jedyne, co pokazuje owe fantasy to postaci, które prócz ludzkiej postaci są jeszcze dodatkowo istotami mitycznymi. Wcześniej w dyskusji mówiliśmy, że właśnie świat opisywany przez Tolkiena możemy idealnie odnieść do życia realnego, więc dla mnie fantasy to świat przepełniony drogowskazami, które musimy odszyfrować, dopasować do danych sytuacji. To literacka droga, ku odnalezieniu odpowiedzi na nękające nas pytania. * Mcleo - Właśnie załadowałam link zamieszczony przez Ciebie. Po raz kolejny miło było przeczytać. |
|
2012-10-31 11:34:34
Nie męcząc już tematu czy coś jest fantasy czy nie - a co sądzicie na temat innych książek/utworów Tolkiena, nie związanych - przynajmniej wprost - z uniwersum Sródziemia? Także w konteście "pierwszego kontaktu"? Mam tu na myśli choćby "Liść dzieło Niggle'a" czy "Mythopoeię"? Szczególnie "Liść" - podchodzę do tego już któryś raz, fascynuję mnie to opowiadanie i jednocześnie niepokoi i niemal za każdym razem odczytuję je inaczej. |
|
2012-10-31 14:44:51
* Mcleo - Myślę, że po to konkurs trwa tak długo, żeby go męczyć i "dręczyć" :) Co do podanych tytułów, zaciekawiłeś mnie na tyle, że właśnie zaczynam czytać i już na początku czuję to fajne uczucie, kiedy słowa wywierają na mnie wpływ:) Więcej powiem, jak skończę czytać:) Coś czuję, że nie będzie to zmarnowany czas:) |
|
2012-10-31 19:23:44
To w międzyczasie, dla tych wszystkich, którzy mimo wszystko lubią także filmy i chcieliby np. odwiedzić Nową Zelandię o zabawić się w hobbitów - krótkie szkolenie z bezpieczeństwa w samolocie. Wszak to daleko podróż, no nie? :) :) :) https://www.youtube.com/watch?v=cBlRbrB_Gnc#! |
|
2012-11-01 08:32:22
* Mcleo - Tak na świeżo zdaje relację z jakże przyjemnej lektury.:) Zacznę od "Liść", gdyż i mi podoba się zdecydowanie bardziej. Po tej lekturze już inaczej patrzę nie tylko na poszczególne sprawy, ale też na malowanie, które od dziś znaczy jeszcze coś więcej. Samo tworzenie obrazu jest czymś innym. A przynajmniej tak to odczuwam:) Czyta się szybko, z zaciekawieniem. Jak sam napisałeś wzbudza pewien niepokój, ale on jest taki napędzający do rozważań, przemyśleń. Jeszcze jedno, co mnie zatrważa to to, co wynika z samej treści. Nie trzeba malować z przesytem, by stworzyć coś pięknego. To samo można powiedzieć o życiu. Tak samo z ludźmi. Każdy ma inne cechy. Jesteśmy różni, specyficzni, co nie każdy akceptuje. A w tym właśnie tkwi piękno. "Mythopoeia" jest wierszem, który jest skierowany do wrogów mitu, by do niego właśnie przekonać. Równie fascynuje, obrazuje istotę mitu. Wciąga - dosłownie. I to jest właśnie zaleta tej dyskusji. Można się otworzyć na coś nowego. Zyskać coś bezcennego:) O to właśnie chodzi! |
|
2012-11-01 09:06:36
Zaproponowałem "Liść" trochę z premedytacją, niejako z okazji wszystkich świętych, bo jest to też tekst o życiu i śmierci, odkupieniu i nagrodzie. Tekst tyle ciekawy, że ilu czytelników, tyle interpretacji. No to na deser, już bardziej "lajtowo" proponuję Legendę o Sigurdzie i Gudrun. Nie dlatego, by było to coś na czytanie dla relaksu, ale jeśli już tworzymy literacko (a widzę, że próbujesz), warto się z tą pozycją zapoznać, szczególnie z niesamowitą robotą tłumacza, któremu udało się zachować rytm pierwowzoru. Nawet niekoniecznie trzeba trzeba całość na rość, choć sama historia jest ciekawa i niejako archetypiczna, więc warto znać. Ale choćby fragment i nacieszyć się "przeżuwaniem liter" :) |
|
2012-11-01 15:07:38
Ojej, trochę mnie tu nie było i od razu tyle do nadrobienia. @ mcleo Co prawda, profesorem literatury jeszcze nie jestem, natomiast kształcę się w bardzo podobnym kierunku. I lubię patrzeć na wszelakie sprawy z wielu różnych punktów, roztrząsać sprawy na wielu płaszczyznach, niekoniecznie z którąkolwiek wersją rozwiązania problemu zgadzając. Stąd też, kiedy wspominam o powszechności motywu, wcale nie musi mi to szalenie przeszkadzać ani odpowiadać, tak po prostu jest i ani mnie to ziębi, ani grzeje, to po prostu spostrzeżenie. To samo z problemami - doprawdy, nie będę ich tu wylewać, nie bardzo to odpowiednie na to miejsce, według mnie. |
|
2012-11-01 16:05:58
Eh, mówiłem tylko żartobliwie o żabich dylematach. Po prostu kawał mi się przypomniał... |
|
2012-11-02 09:05:29
Nie znałem wcześniej tych dzieł Tolkiena. „Liść” to wręcz nieograniczona kopalnia możliwych interpretacji. Można go nawet odnieść do tego co było już na tym forum – odnośnie czytania i innych zajęć czy obowiązków, a także otwartości (lub jej braku) na różne aspekty naszej życiowej aktywności. Oczywiście, głównym tematem jest śmierć, ale każdy może dostrzec tu praktycznie co chce: np. odniesienie do relacji dzieło – autor… Widać dobre rzemiosło Tolkiena. Po prostu potrafił pisać. Co do podobieństw, to mi w jakimś stopniu przypominało opowiadania Borgesa. Chociaż akurat w tej dziedzinie wyżej cenię Borgesa |
|
2012-11-02 09:54:10
I to właśnie jest coś bardzo fajnego. Co osoba to inna interpretacja, co przekłada się na wielowątkowość ukrytą w tej samej treści. Ja odczytam tak, ktoś inny inaczej, ale każdy z nas znajdzie coś, co w danej chwili pomoże natchnie, zainspiruje, czy też pomoże rozwiązać jakiś problem. |
|
2012-11-02 12:49:30
Przy okazji dyskusji o Tolkienie mam pytanie: jak oceniacie zjawisko pośmiertnej twórczości różnych autorów? Niedawno ukazała się nowa książka Tolkiena "Dzieci Hurina", mimo, że jej autor zmarł już jakiś czas temu. Nie jestem znawcą biografii Tolkiena, ale akurat w przypadku Christophera Tolkiena daleki jestem od jednoznacznie negatywnego osądu. Wydaje mi się, że postępuje z wyczuciem i szacunkiem dla spuścizny ojca. Ma zresztą ku temu odpowiednie przygotowanie merytoryczne. Inne odczucia mam często w stosunku do wielu innych spadkobierców znanych twórców, którym często przesłania oczy aspekt materialny. Nierzadko wydaje się wczesne, młodzieńcze dzieła wielu pisarzy, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Czasami jednak do szuflady trafiły za życia danego twórcy, prawdziwe perły, arcydzieła czy chociażby naprawdę dobre dzieła. Właśnie. Czy jest to chęć zarobienia kasy, czy troska o dostęp ludzkości do pełnej spuścizny genialnego twórcy? |
|
2012-11-02 17:09:48
No to "całkiem niedawno" to wcale nie było tak niedawno bo w kwietniu 2007 roku. Trudno to też nazwać "pośmiertną twórczością", Tolkien zaczął ją pisać w 1918 r., tyle, że dłubał praktycznie przez całe życie, w końcu dokończył to Christopher. W tej chwili, szczególnie po filmowej produkcji Jacksona wszystko co ma na sobie literki J.R.R.T to żyła złota, ale pamiętajmy, że właśnie "dla kasy" Tolkienowie sprzedali prawa w 1978 r. (ktoś oglądał animowaną wersję LOTR?) i o ile pamiętam w jakiś dosyć głupi, niekorzystny dla siebie sposób. W ten sposób bardzo trudno cokolwiek zrobić, nie czując na plecach oddechu prawników, i to bynajmniej nie Christophera. Zupełnie niedawno dużym echem w sieci odbiła się akcja "zamachu" prawników Saula Zaentza na działający od 20 lat pub studencki "Hobbit" w jakieś pipidówie w Anglii. Wziąłem nawet udział w "akcji poparcia", aczkolwiek patrzę dziś na to troszkę z innej strony i nie wiem, czy akurat w tym konkretnym przypadku zrobiłbym to drugi raz. Wracając do tematu - wiadomo, nie widzę nic zdrożnego w wydawaniu pośmiertnym, chyba, że autor tego ewidentnie nie chciał, choćby dlatego, że uznawał za słabe i było słabe. Z drugiej strony, jeśli weźmiemy właśnie takiego klasyka literatury jakim jest Tolkien każdy jego tekst pozwala go lepiej poznać, więc czemu nie opublikować? Dużo oczywiście zależy od kontekstu. Można też mieć całkiem niezłą przygodę literacką, czytając różne, często sprzeczne ze sobą wersje. Np. nie obraziłbym się na polskie tłumaczenie pierwszego, pierwotnego wydania Hobbita, które różni się od następnych edycji - Tolkien pozmieniał książkę w paru miejscach i - choć za to głowy nie dam, może mi się tylko przesłyszało - książkę zmieniono trzeci raz po wydaniu LOTR, by zachować spójność opowieści. Tan przy okazji, już wcześnie pisałem o tym w przyszłym roku wychodzi nowa książka Tolkiena :) Poza tym jest jeszcze sporo tekstów J.R.R.T., esejów,wykładów, listów itp. więc myślę, że lektury nie zabraknie, choć fakt, być może część powinna być wydawana jako publikacje akademickie, a nie jako czysta komercja w bajerowanej okładce. |
|
2012-11-03 13:00:45
Moja przygoda z Tolkienem, muszę się przyznać bez bicia, zaczęła się od filmu. Obejrzałam "Drużynę Pierścienia" jeszcze jako mała dziewczynka i choć przerażał mnie wtedy Gollum, a orkowie byli dla mnie najgorszymi stworzeniami jakie kiedykolwiek powstały to pokochałam Śródziemie. Moja fascynacja tolkienowskim światem z roku na rok bynajmniej nie malała. Dla mnie twórczość Tolkiena jest absolutną klasyką gatunku i sięgam po nią zawsze kiedy mam wolną chwilę, a nie mam nic nowego do poczytania. Mogę powiedzieć, że Tolkien otworzył mi drogę do poznawania fantastyki. Właśnie po "Władcy.. " zaczęłam sięgać po coraz to nowe książki z tego gatunku. Co do tematu z wydawaniem książek po śmierci autora, to ja nie mam nic przeciwko. Chodzi tu oczywiście o te skończone opowiadania czy eseje, nie o krótkie zapiski. Dla fanów tolkienowskiej twórczości to na pewno dobra wiadomość, że do tej pory wydawane są coraz to nowe książki. Miałabym zastrzeżenia gdyby ktoś starał się zmienić coś w opowieściach o Śródziemiu, czy nadawał nowe znaczenia pewnym rzeczom. Ale Christopher, ani nikt nic takiego nie robi także ja jestem na tak. W pewnym sensie czyni to Tolkiena nieśmiertelnym. |
|
2012-11-03 20:10:32
A`propos "przygód z Tolkienem" i pytań o propozycje dla dzieci - właśnie rozpakowałem kopertę z "Hobbit. Niezwykła podróż. Gry i zabawy" Amberu. Muszę powiedzieć, że zostałem mile zaskoczony. Spodziewałem się klasycznego "filmowego" albumu jaki wydaje się przy okazji różnych premier, gdzie mamy dużo obrazków, ale tak naprawdę żadnej treści. Tutaj dostajemy książkę niezbyt grubą (raptem 64 strony), ale za to taką, z której dziecko coś może wynieść. Oczywiście całość jest pięknie ilustrowana (fantastyczne kolorowe mapy jako wyklejki!), możemy zapoznać się ze wszystkimi głównymi postaciami z filmu i książki, dowiedzieć się paru ciekawostek, ale przede wszystkim rzeczywiście zabawić - są tam i zagadki matematyczne (zadania tekstowe, kwadraty magiczne), i "porównaj ilustracje", i labirynty. Ba, można się nauczyć krasnoludzkich run, wyciąć zakładki do książki (oczywiście szkoda, ale wydawca mądrze radzi by skserować na przykład). Wg mnie w zestawie z książką (np. wydaniem z ilustracjami Alana Lee) idealny prezent na Gwiazdkę dla mądrego dziecka. Oczywiście, powinniśmy do tej książki zasiąść razem z dzieckiem, zwłaszcza, że niektóre zagadki nie są wcale łatwe. O potem oczywiście wybrać się do kina. Książka jak sądzę dla dzieci z podstawówki, aczkolwiek mi się podoba też, moim dzieciom (szkoła średnia) także, choć adresat jest inny. Dostałem jeszcze jedną książkę "okołotolkienową", która mnie mile zaskoczyła, ponieważ także spodziewałem się, że będzie totalną szmirą, ot kolejna pozycja "załapiemy się na falę i wydamy coś z nazwiskiem Tolkien" - to tak na marginesie dyskusji o komercjalizacji. Na razie czytam, więc wypowiem się później, a sama książka poświęcona jest... ziołom, nalewkom i innym różnościom :) |
|
2012-11-04 14:20:13
Takie właśnie ciekawe ujęcia bardzo często są w stanie przekonać wrogów czytania do treści zawartych w książkach. Bardzo mi się podoba taka właśnie pomysłowość i stawianie na coś nowego. W sam raz nie tylko na zbliżające się święta:) Nie omieszkam zakupić:) |